Ten wyścig przegramy

publikacja 28.02.2011 19:47

Z dr. n. med. Pawłem Grzesiowskim, ekspertem w dziedzinie zakażeń, na temat antybiotyków i ich zastosowania rozmawia Tomasz Rożek.

Ten wyścig przegramy Jakub Szymczuk/Agencja GN Dr n. med. Paweł Grzesiowski, prezes Instytutu Profilaktyki Zakażeń

Tomasz Rożek: Do lekarza przychodzi mama z czteroletnim kaszlącym Krzysiem. Czy antybiotyki pomagają na każdą dolegliwość?
Dr Paweł Grzesiowski: – Nie, antybiotyk to lek przeciwbakteryjny. Działa tylko na infekcje wywołane przez bakterie.

Jak antybiotyk zabija bakterię? Co takiego robi, że bakteria zostaje unieszkodliwiona?
– Każdy antybiotyk powoduje, że bakteria przestaje się rozmnażać. Sposobów na to jest wiele. Jedne antybiotyki przenikają do wnętrza komórki bakteryjnej i blokują jej DNA. Inne uszkadzają ścianę komórki bakterii tak, że nie może się odżywiać. Jeszcze inne zaburzają produkcję ściany komórkowej, która w efekcie pęka i bakteria ginie.

Do każdej bakterii dostosowany jest konkretny antybiotyk?
– Nie, nie mamy aż tylu antybiotyków. Jeden antybiotyk jest aktywny wobec kilku grup bakterii. Na przykład popularna ampicylina zabija dwoinkę zapalenia płuc, paciorkowce ropotwórcze, a także niektóre pałeczki jelitowe. Ale nie ma idealnego antybiotyku, który działa na wszystkie gatunki bakterii. Zawsze trzeba dobrać antybiotyk do konkretnej bakterii, która jest źródłem infekcji.

Ten wyścig przegramy   Dawn Huczek / CC 2.0 Jest szansa, że powstanie antybiotyk, który poradzi sobie ze wszystkimi bakteriami?
– Nie sądzę. Są tak duże różnice między gatunkami bakterii, że stworzenie uniwersalnej substancji chemicznej, która poradziłaby sobie ze wszystkimi, a jednocześnie nie była toksyczna dla człowieka, jest mało prawdopodobne. Trzeba pamiętać o tym, że chcemy zabijać bakterie, a nie wszystkie żywe komórki. Mamy takie substancje jak alkohol, który w odpowiednim stężeniu w procesie dezynfekcji zabija wszystkie bakterie, ale niestety szkodzi człowiekowi. Podobnie jak wysoka temperatura – zabijamy wszystkie bakterie w procesie sterylizacji np. narzędzi chirurgicznych, ale nie da się zakażonego człowieka wsadzić do autoklawu.

Innymi słowy, lekarz przed przepisaniem antybiotyku kaszlącemu Krzysiowi powinien zrobić wymaz i sprawdzić, jaka bakteria jest powodem kaszlu.
– Optymalnie tak. Kiedy to możliwe, powinniśmy dążyć do tego, aby antybiotyk był podawany na konkretne zakażenie, na konkretną bakterię. Ale w gabinecie lekarza pierwszego kontaktu to jest niemożliwe, bo laboratorium jest parę kilometrów dalej, a wynik wymazu przyjdzie za 2–3 dni. Jeśli pacjent jest naprawdę chory, to musi być leczony od razu. Dlatego decyzja musi być oparta na wiedzy i doświadczeniu lekarza. A z tym różnie bywa…

Czyli np. jak nasz Krzyś kaszle, to będzie bakteria, a jak kicha to wirus?
– No, nie. To niestety nie jest takie proste. Dziecko może kasłać z powodu zapalenia płuc, oskrzeli, ale również z powodu alergii. Każda z tych sytuacji jest inna. I każda wymaga innego leczenia. Określenie na podstawie objawów, jaka bakteria wywołuje kaszel jest wręcz niemożliwe. Nawet określenie, czy winna jest bakteria czy wirus, bywa czasami skomplikowane. Ten brak pewności stwarza pole do nadużywania antybiotyków, czyli leczenia „na zapas”.

Lekarze zawsze zwracają uwagę, aby przestrzegać dawkowania i czasu leczenia antybiotykami. Nawet gdy wcześniej ustąpią objawy chorobowe, należy brać antybiotyk przez 5 czy 7 dni. Dlaczego to takie ważne?
– Dlatego, że bakterie potrafią przetrwać w zakamarkach naszego organizmu, nie dając już objawów chorobowych. Zabicie większości bakterii przez antybiotyk trwa około trzech dni. Jeżeli zbytnio skrócimy leczenie, z góry wiadomo, że będzie nieskuteczne, czyli dojdzie do nawrotu. Ponadto zbyt małe dawki antybiotyku mogą spowodować, że bakterie zamiast ginąć, przyzwyczają się do niego. Zamiast uzyskać efekt leczniczy, nauczymy je oporności. Bakterie bardzo szybko uczą się omijać czynniki, które je niszczą. Racjonalne leczenie jest tak pomyślane, by z jednej strony jak najwięcej bakterii zabić, a z drugiej jak najmniej wyselekcjonować tych opornych.

Wspominał Pan, że nie ma lekarstwa, które byłoby uniwersalne i zabijało wszystkie bakterie. A są bakterie, na które nie działa żaden antybiotyk?
– Niestety tak. Pojawia się ich coraz więcej.

I co wtedy się robi?
– Modlimy się, aby układ odporności chorego poradził sobie z zakażeniem. Stosujemy eksperymentalne „koktajle antybiotykowe”, ale w wielu przypadkach pojawienie się takiej bakterii to wyrok śmierci.

Skąd takie bakterie się biorą?
– Częściowo sami je stwarzamy, stosując antybiotyki w nieodpowiedzialny sposób. Cały świat zużywa ich coraz więcej, a im więcej antybiotyków, tym większe jest ryzyko selekcji szczepów opornych. To jest tak, jakby złodziejowi pokazać szyfr do sejfu.

Gdzie jest najwięcej bakterii opornych na antybiotyki?
– Tam, gdzie antybiotyki stosuje się najczęściej, czyli np. na oddziałach intensywnej terapii lub na onkologii. Problem dotyczy głównie pacjentów, u których antybiotyki są stosowane wielokrotnie, a jednocześnie ich układ odporności źle działa. Ale oporne bakterie występują także u zwierząt, domowych i hodowlanych, bo to jest także problem weterynarii.

Co trzeba zrobić, by zatrzymać proces uodparniania się bakterii na antybiotyki? Wystarczy rzadziej je stosować?
– Tego procesu nie da się zatrzymać, można go jedynie spowolnić, używając antybiotyków mądrze, co w polskim przypadku oznacza po prostu rzadziej. Antybiotyki powinny być podawane tylko wtedy, gdy jest to uzasadnione merytorycznie. Nie ze strachu, nie na wszelki wypadek i nie po to, by pacjent był zadowolony. Człowiek próbuje dogonić bakterie, ale one znacznie szybciej przystosowują się do środowiska…

…co znaczy, że my ten wyścig przegramy.
– Tak, mamy marne szanse, ale można moment porażki odsunąć w czasie. Na tyle, aby udało się znaleźć inny sposób zabijania bakterii. Albo, kiedy nie da się wroga zabić – trzeba będzie się z nim zaprzyjaźnić. Z pokorą, musimy przyznać, że era antybiotyków powoli się kończy. Zaczyna brakować celów w komórce bakterii, przeciw którym możemy skierować ostrze nowego antybiotyku. Nad każdym nowym antybiotykiem musimy dłużej pracować, trwa to często około 20 lat.

Czy naukowcy mają pomysł na zupełnie nowy sposób walki z bakteriami?
– Owszem. Jest pomysł, by karmić bakterie różnymi nanocząsteczkami, a gdy – jak Smok Wawelski – „najedzą” się, uruchomić odpowiednią reakcję, która spowoduje ich śmierć. Próbujemy także wykorzystać jedne bakterie (dobre), przeciwko drugim (złym). Jeszcze innym kierunkiem jest szukanie substancji, które po wniknięciu do komórki bakteryjnej spowodują, że stanie się ona mniej zjadliwa, co oznacza że nie wywoła w naszym organizmie poważnej choroby.

Czy w Polsce stosuje się za dużo antybiotyków?
– Tak. Polska pod tym względem jest w Europie w pierwszej dziesiątce. U nas, przeciętnie na 1000 osób 25 codziennie bierze antybiotyki. W krajach racjonalnie stosujących te leki, np. w Holandii, Danii czy Szwecji, to tylko 8–10 osób czyli 2–3 razy mniej. Wystarczy porównać w naszym kraju ilość sprzedawanych antybiotyków w lecie i zimą – nie da się merytorycznie uzasadnić dziesięciokrotnego wzrostu zużycia antybiotyków od października do marca. Wiadomo, że w tym czasie jest więcej infekcji, ale głównie wirusowych. Mimo to wielu lekarzy już „na dzień dobry” decyduje, że pacjent musi dostać antybiotyk. Bo kaszle, ma katar i gorączkę.

Z czego wynika to, że Polacy zużywają tyle antybiotyków?
– Mamy dość specyficzne podejście do leczenia. Holender czy Duńczyk zanim pójdzie do lekarza, będzie kurował się w domu. Tak jest uczony od dziecka. I dobrze, bo większość infekcji wirusowych ustępuje samoistnie po 4–5 dniach. Do lekarza powinno się iść dopiero wtedy, gdy domowe sposoby nie pomagają.

Wracając do kaszlącego czterolatka Krzysia. Co powinna zrobić jego mama, gdy lekarz od progu gabinetu przepisuje antybiotyk?
– Mama powinna zapytać, po co ten lek jest. Co konkretnego ma leczyć. To nie kwestia braku zaufania do lekarza. Doświadczony lekarz w jednoznacznych przypadkach jest w stanie bardzo szybko określić przyczynę choroby. Ale rodzic ma prawo wiedzieć, co dolega jego dziecku i na co jest leczone. Angina, zapalenie ucha czy zatoki… a może przeziębienie? Antybiotyki nie działają na przeziębienie!