Czas to pieniądz

Tomasz Rożek

GN 24/2011 |

publikacja 16.06.2011 00:15

Są drogie w utrzymaniu, skomplikowane w budowie i głośne. A mimo to wielu chce je budować. Pasażerskie samoloty naddźwiękowe wracają do łask.

Czas to pieniądz Aerion SBJ W wielu miejscach na świecie trwają prace nad budową małych biznesowych samolotów pasażerskich lata-jących z prędkością większą niż dźwięk

Pierwszymi samolotami naddźwiękowymi, które wzniosą się w niebo, będą francusko-brytyjskie concorde’y. Zaraz, chwileczkę, przecież to już było. Concorde’y latały od późnych lat 70. XX wieku. To prawda. Z różnych powodów zdecydowano się je jednak uziemić. Do niedawna myślano, że ich los jest przesądzony, że zostaną pocięte na żyletki. Ale ostatnio plany zmieniono. Dzisiaj pracuje się nad tym, by concorde’y znowu wróciły na niebo. I to jak najszybciej.

Samolot w rok

O ponaddźwiękowych samolotach pasażerskich zaczęto myśleć, gdy do użytku weszły wojskowe konstrukcje naddźwiękowe. Na przełomie lat 50. i 60. XX wieku w głowach inżynierów lotniczych rodziły się pierwsze pomysły. Transport lotniczy szybko się rozwijał, benzyna była tania, a myśl o tym, że dla człowieka nie ma granic technologicznych, była powszechna. W takich czasach zawiązano francusko-brytyjską grupę, która miała zaprojektować pasażerski samolot naddźwiękowy. Rzeka rządowych pieniędzy była bardzo szeroka, więc i prace szybko się posuwały. Budowę egzemplarzy testowych samolotów rozpoczęto w 1966 roku (jeden budowano we Francji, drugi w Wielkiej Brytanii), a po ponad roku pokazano już kompletny egzemplarz maszyny. Dokładnie rok później, po wielu testach, Concorde osiągnął prędkość ponaddwukrotnie większą niż dźwięk. Concorde’y latały z maksymalną prędkością 2270 km/h. Dla porównania samoloty pasażerskie latają prawie trzy razy wolniej.

W sumie concorde’ów wybudowano 20. W barwach linii British Airways i Air France od lat 70. do 2003 roku latało w sumie 16 maszyn. Nigdzie poza Związkiem Radzieckim nie udało się wybudować pasażerskiego samolotu ponaddźwiękowego. Choć i tutaj sytuacja nie jest w pełni klarowna, bo Tupolew 144 powstał dzięki skradzionej Francuzom dokumentacji Concorde’a. Jest do niego tak podobny, że niespecjalista może te dwa samoloty pomylić. Pośpiech, z jakim budowano Tupolewa, spowodował, że samolot był niedopracowany. W Związku Radzieckim brakowało odpowiednich materiałów i technologii, np. silników. W efekcie radziecka maszyna była droższa w utrzymaniu, miała mniejszy zasięg i była bardzo awaryjna. Zdarzało się, że w Tu-144 pękały skrzydła, psuło się usterzenie albo przeciekały zbiorniki z paliwem.

Szybkość najważniejsza

Gdy projekt Concorde’a zaczął wchodzić w kluczową dla produkcji fazę, w przemyśle lotniczym USA wybuchła panika. Obawiano się, że samoloty przyszłości będą takie jak Concorde, czyli naddźwiękowe. Tymczasem amerykański gigant lotniczy, firma Boeing, nie miał odpowiedniej technologii. Sprawa była dyskutowana nawet w amerykańskim Kongresie. To tam zdecydowano się dofinansować dwa naddźwiękowe projekty: Boeing 2707 i Lockheed L-2000. Żaden nie został jednak zrealizowany. Równocześnie rozpętano akcję propagandową przeciwko Concorde’owi. Mówiono, że jest głośny i zanieczyszcza środowisko. W efekcie, zanim concorde’y zaczęły latać przez ocean, władze Nowego Yorku oświadczyły, że ich lotnisko nie będzie naddźwiękowca przyjmować. Ta decyzja była poważnym ciosem dla linii lotniczych, bo concorde’y powstawały głównie z myślą o obsłudze tras Europa–Nowy York. Ostatecznie pierwsze loty docierały do Waszyngtonu. Po kilku miesiącach władze Nowego Yorku zmieniły zdanie i wpuściły concorde’y na swoje lotnisko. Co ciekawe, argumenty, jakie podawano przeciwko naddźwiękowcom, były zupełnie poważne. Concorde był drogi, hałaśliwy i szkodzący środowisku naturalnemu znacz

nie bardziej niż inne samoloty. Miał jedną przewagę. Był szybki. Trasę Paryż–Nowy Jork pokonywał w zaledwie trzy godziny. Normalnie leci się około 8 godzin. 5 godzin różnicy, wielkie rzeczy. Nieprawda. Tak krótki lot umożliwiał poranny wylot do Stanów, zjedzenie biznesowego lunchu za oceanem i powrót tego samego dnia na kolację do domu. Tradycyjny lot oznaczałby nocleg w hotelu albo noc w powietrzu. Choć concorde’y były bardzo zaawansowane technologicznie, były bardzo bezpieczne. Nigdy nie zdarzył się im żaden wypadek. Ten z roku 2000 roku nie był wynikiem usterki samolotu, tylko bałaganiarstwa na lotnisku. Dokładnie 25 lipca startujący concorde należący do linii Air France rozerwał oponę o metalową część silnika, która odpadła z innego samolotu i której nikt nie sprzątnął z pasa startowego. Kawałki rozrywanej opony przebiły zbiornik paliwa i samolot zapalił się. Spadł 60 sekund po starcie. W sumie zginęło 113 osób. 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.