W rozmiarze XXL

Katarzyna Pinkosz, dziennikarka medyczna GN 23/2011

publikacja 08.07.2011 10:01

W USA od wielu lat o otyłości wśród nastolatków mówi się jako o „epidemii”. Okazuje się, że w Polsce liczba dzieci z nadwagą i otyłością rośnie szybciej niż w Stanach!

W rozmiarze XXL Henryk Przondziono Agencja GN Jeśli dziecko nie zje śniadania, organizm przestawia się na „tryb oszczędnościowy” i z kolejnych posiłków robi zapas energii w postaci tkanki tłuszczowej „na ciężkie czasy”.

W filmie „Super Size Me” reżyser Morgan Spurlock zdecydował się na niecodzienny eksperyment: przez miesiąc jadał trzy posiłki dziennie w Mc Donald’s. Chociaż nie przekraczał zalecanej liczby kalorii dziennie, przytył 12 kg. Ze zdrowego człowieka zmienił się w przewlekle chorego: miał znacznie podniesiony poziom cukru i cholesterolu, groził mu zawał serca i marskość wątroby. Wiele miesięcy zajęło mu dochodzenie do zdrowia po zaledwie 4 tygodniach fastfoodowej diety. W restauracjach serwujących szybkie jedzenie (fast food) lub – jak mówią inni – junk food (śmieciowe jedzenie) codziennie jadają  miliony osób. Udało się tam ściągnąć dzieci (dodawanie zabawek do jedzenia okazało się hitem) oraz młodzież. W Polsce efekty już są widoczne. Z badań Instytutu Żywności i Żywienia wynika, że polskie nastolatki tyją w szybszym tempie niż amerykańskie.

Szkolne zwyczaje

Przerwa w jednej z warszawskich podstawówek. Do szkolnego sklepiku długa kolejka. Największym powodzeniem cieszą się zapiekanki, pizze i kolorowe gazowane napoje. Oblegany jest też automat z kolorowymi napojami i batonami. Chociaż uczniowie mogą za darmo dostać marchewki, nikt ich nie chce. Młodsze klasy zjadają na śniadanie kanapki przyniesione z domu, piją wodę lub sok. Pod koniec podstawówki domowa kanapka zaczyna być „obciachem”. Rodzice, zadowoleni z tego, że ich pociechy same gospodarują pieniędzmi, nie wtrącają się w to, na co wydawane są tygodniówki. Badania Instytutu Żywności i Żywienia wykazały, że otyłych chłopców jest dziś trzy razy więcej niż 40 lat temu, a dziewczynek – aż dziesięć razy więcej! Nadwagę ma 20 proc. chłopców i 15 proc. dziewczynek. Główną przyczyną problemów jest zła dieta. Młodzież je byle co i byle jak, nie zwracając uwagi na zdrowie. Większość codziennie sięga po słodycze, chipsy lub fast foody, zawierające bardzo duże ilości tłuszczu: we frytkach jest go 48 proc., w hamburgerach i cheesburgerach – 37–47 proc., w pizzy – 33–39 proc. Młodzież spożywa też za dużo cukru (znajduje się on nie tylko w słodyczach, ale też w słodkich napojach). Na pojawienie się nadwagi ma też wpływ jedzenie w pośpiechu (zjada się wtedy więcej), nieregularnie i o niewłaściwych porach (głównie wieczorem i w nocy). Uczniowie często rezygnują ze śniadania, bo każda minuta jest cenna, by wykorzystać ją na sen. Tymczasem rano organizm ustala swój metabolizm na cały dzień. Jeśli dziecko nie zje śniadania, organizm przestawia się na „tryb oszczędnościowy” i z kolejnych posiłków robi zapas energii w postaci tkanki tłuszczowej „na ciężkie czasy”. Z kolei posiłki późnowieczorne i nocne (co czwarty przebadany nastolatek przyznał się do jedzenia w nocy) nie są do końca trawione. Nadmiar energii również odkłada się w postaci tłuszczu.

Pączki zamiast WF

Przyczyną tycia najmłodszych Polaków jest także brak ruchu – aż 60 proc. przyznaje, że ich jedyną formą aktywności jest droga do szkoły i zajęcia wychowania fizycznego. Wolny czas nastolatki spędzają głównie na oglądaniu seriali i przy komputerze. W szkołach od kilku lat prowadzone są programy promujące aktywność fizyczną i zdrowe odżywianie, np. „Jem kolorowo”, „Smak zdrowia”, „Zapobieganie i zwalczanie skutków otyłości u gimnazjalistów”. Są na nie przeznaczane duże pieniądze (głównie z UE i samorządów), ale efektów nie widać (zresztą ich efektywność w ogóle nie jest sprawdzana!). Jednym z powodów braku efektów jest ich mała atrakcyjność. Marchewki zapakowane w foliowe torebki nie wygrają z batonami i chipsami, do których dodawane są gadżety, kolekcjonowane przez dzieci. Programy promujące zdrowy styl życia gubi też niekonsekwencja. Jak uczniowie mają dokonywać dobrych wyborów, skoro w tej samej szkole, w której mówi się o zdrowym odżywianiu, organizuje się zawody w szybkości zjedzenia jak największej ilości pączków? W tym roku zwycięzcą jednego z takich konkursów był czwartoklasista. W ciągu 5 minut zjadł 8 pączków! Sięgnie następnego dnia po marchewkę?

Zdrowie i psychika

Pediatrzy alarmują: wśród młodzieży problemem jest już nie tylko nadwaga i otyłość, ale też ich zdrowotne efekty. Rośnie liczba nastoletnich pacjentów z cukrzycą typu II. Kiedyś dotyczyła niemal wyłącznie osób po 40. roku życia, dziś coraz częściej występuje także u nastolatków. Coraz więcej młodych ludzi ma nadciśnienie i zbyt wysoki poziom cholesterolu. A wszystkie te wskaźniki dają duże ryzyko rozwinięcia się choroby serca. Choroby kardiologiczne nastolatków to nie tylko polska specyfika. Australijscy naukowcy alarmują, że jeśli tendencje się nie zmienią, pokolenie dzieci urodzonych ok. 2000 r. będzie pierwszym, żyjącyjm krócej niż ich rodzice! Wcześniej dopadną ich cywilizacyjni zabójcy: nadciśnienie i choroby serca. Jest wyjście? Jest. Prof. Witold Zatoński, który wiele zrobił dla promocji niepalenia, od lat powtarza, że w polskich szkołach powinna być już od pierwszych lat nauki prowadzona edukacja zdrowotna, a dzieci powinny uczyć się o funkcjonowaniu własnego organizmu. Jeśli do tego w szkolnych sklepikach pojawi się wybór zdrowych i atrakcyjnie (!) przygotowanych kolorowych kanapek, owoce, jabłkowe i marchewkowe chipsy, a nauczyciele będą prowadzić WF tak, by młodzieży nie zniechęcać, tylko zachęcać do ruchu, to ta zła tendencja ma jeszcze szansę się odwrócić. Akcyjnie prowadzone programy tego nie załatwią.