Odjechana elektrownia

Jan Cichy

publikacja 02.10.2011 07:31

Jak produkować prąd? Węgiel, gaz, wiatraki, a może atom? Na świecie coraz chętniej przeznacza się fundusze na źródła alternatywne, nieoczekiwane, a czasami nawet szokujące.

Odjechana elektrownia lu_lu / CC 2.0 Chodzący ludzie powodują, że podłoga drga, a to produkuje... prąd!

Prądu potrzeba coraz więcej, a zasobów jest coraz mniej. Coraz częściej pojawiają się pomysły produkcji energii w sposób, na który do niedawna nikt by nie wpadł. Prąd z głosu, człowiek jako dynamo, piechur jako źródło energii i ciepła. Brzmi mocno egzotycznie i na razie jest egzotyczne, ale nie wiadomo, jaka będzie przyszłość. Może leży ona właśnie w mikroźródłach?

Głos je naładuje

Badacze z Texas University w USA chcą wykorzystać efekt piezoelektryczny do konstrukcji samoładujących się telefonów komórkowych. Jak całe urządzenie będzie zatem działało? Dzięki głosowi. Będzie się ładowało w czasie prowadzenia przez nie rozmowy. Efekt piezoelektryczny polega na wytwarzaniu prądu w czasie wibracji niektórych materiałów. Ściskanie czy rozciąganie powoduje, że na niektórych kryształach powstaje różnica potencjałów – czyli prąd właśnie. W skrócie mówiąc, w telefonach zainstalowane będzie urządzenie, które część energii naszego głosu będzie przerabiało na prąd elektryczny. Nie wiadomo, kiedy samoładujące się telefony wejdą na rynek. Uczeni twierdzą, że zasadniczo polepszyli wydajność tej metody dostarczania energii.

Na inny pomysł ładowania telefonów czy w ogóle osobistego sprzętu elektronicznego wpadli uczeni z Uniwersytetu Wisconsin-Madison w USA. Chcą energię odzyskiwać z ruchu człowieka. Jak? Zamierzają w podeszwie buta czy w warstwach ubrania umieszczać wkładki z zatopionymi w nich tysiącami mikroskopijnych kropelek. Ruch człowieka będzie powodował ruch wspomnianych kropelek, a to z kolei będzie produkowało energię. Zjawisko, które na to pozwala, nazywane jest elektrozwilżaniem (electrowetting). Na stronach czasopisma „Nature Communications” autorzy projektu twierdzą, że w ten sposób można wyprodukować nawet 20 watów. A to w zupełności wystarczy do zasilania telefonu, tabletu czy smartfonu.

Siłownia czy elektrownia?

Zasilanie telefonów może się wydawać zaledwie ciekawostką, ale każdy, komu wyczerpała się bateria w telefonie w czasie wyprawy w góry, doceni, że by ją naładować, nie musi szukać schroniska. Podobnymi technologiami zainteresowane jest wojsko. Noszenie ciężkich akumulatorów zasilających sprzęt niezbędny do prowadzenia nowoczesnej wojny obciąża i spowalnia żołnierzy. Poza tym osobiste źródło energii może się przydać osobom, których życie czy zdrowie uzależnione jest od urządzeń elektronicznych wymagających zasilania.

Energia kinetyczna ludzkiego marszu może być zamieniana na energię elektryczną także w sposób bardziej… masowy. Już dzisiaj można spotkać prototypowe urządzenia zainstalowane w podłodze w miejscach szczególnie uczęszczanych. Chodzący ludzie powodują, że podłoga drga, a to produkuje prąd. Takie rozwiązanie ma być zainstalowane na jednym z dworców w Tokio. Zresztą energię człowieka można wykorzystywać w różny sposób. Konstruktorzy siłowni w Portland w stanie Oregon w USA w jednym z miejskich gimnazjów zbudowali salę ćwiczeń, która produkuje energię elektryczną. Energia ćwiczących nie idzie „w gwizdek”, tylko do gniazdek. W siłowni ustawiono zmodyfikowane rowerki treningowe i inne sprzęty do ćwiczeń, w których zainstalowano generatory prądu. Wszystko podłączone jest do instalacji, która wytworzony prąd gromadzi. Gdy na salach treningowych ćwiczy 50 osób – jak obliczyli konstruktorzy – wytwarzanych jest około 5 kilowatów energii elektrycznej. Wystarczy na zasilanie systemu klimatyzacji siłowni i jej oświetlenie. W siłowni płaci się za to, że można zrzucić kilogramy, których wcześniej – też za własne pieniądze – się dorobiło. W gimnazjum w Portland z tej marnotrawności jest przynajmniej jakaś korzyść.

Ludzie grzeją

Jeszcze inaczej postanowili pozyskiwać energię Szwedzi. Powstaje tam budynek ogrzewany ludzkim ciepłem. Kuriozum? Niekoniecznie. Człowiek to, co zje, przerabia m.in. na ciepło. To dlatego przez wieki mieszkano w małych pomieszczeniach, to dlatego w biednych rodzinach spano pod jedną kołdrą. To w końcu dlatego ubodzy chłopi w swojej izbie na zimę trzymali zwierzęta. One grzały. A wracając do Szwecji, a konkretnie do Sztokholmu. Prywatna firma chce wykorzystać ciepło wytwarzane przez ludzi przechodzących przez dworzec centralny w tym mieście do ogrzania sąsiedniego budynku. Ze statystyk wynika, że każdego dnia przez główny hol dworca przechodzi 250 tys. osób. Dotychczas, gdy we wnętrzu robiło się za ciepło, automatycznie uchylały się okna. Prywatny inwestor chce wykorzystać ciepło, które dotychczas po prostu było marnowane. Ciepło ludzkiego ciała posłuży do ogrzewania wody, która będzie dostarczana do nowego budynku, w którym znajdą się biura, hotelik oraz sklepy. Wykorzystanie ciepła ludzkiego ciała ma zmniejszyć koszty ogrzewania sąsiedniego budynku o około 20 proc. Z kolei koszt instalacji ma wynieść około 21 tys. euro. Czy się opłaci? Nie wiadomo, póki się nie spróbuje.