Komentarze do materiału/ów:
W ciągu miesięcy całkowicie się rozkłada, nie tworząc nawet mikrocząstek.
Badacze kolejny raz obalili wyniki uzyskane pod koniec lat 80. metodą radiowęglową.
Plamy krwi na Całunie zachowują czerwoną barwę. Naukowcy podjęli próbę wyjaśnienia tego fenomenu.
Badania dotyczyły rodzin i tzw. "rodzin", a nie domów dziecka.
Kobieta, kobiety, czy mężczyzna, mężczyźni, to jeszcze nie pełny człowiek.
- Pełny człowiek to mężczyzna i kobieta.
Wtedy są zdolni do prokreacji, rozwoju i utrzymania gatunku.
Każdy ma oczywiście prawo do swojego zdania, ale nie mam dobrej opinii o naukowcu który pisze coś pod z góry założoną tezę.
http://brodylevesque.blogspot.com.au/au
Argumentum ad hominem. Choćby badania robił dr. Mengele - nie ma to najmniejszego przełożenia na wyniki badań.
> a badanie było sponsorowane przez anty-gejowski Witherspoon Institute.
O nareszcie jakieś badania nie sponsorowane przez "pro-gejowskie" czy wręcz gejowskie organizacje. Nota bene - nie ma najmniejszego dowodu, że instytut jest "anty-gejowski".
>Konkluzje raportu są niezgodne z 30-latami innych badań na ten temat.
Raport jest polemiką z innymi raportami. (najstarszy 1988, co daje 24 nie 30 lat zresztą, ponadto dopiero w 1990 homoseksualizm został skreślony z listy chorób WHO, co daje dość mocną przesłankę, że wcześniejsze badania na ten temat nie istnieją...) Co jest zresztą w nim samym napisane. Polecałbym przeczytanie przed "skomentowaniem".
W podanym linku (wstydziłbym się coś takiego linkować zresztą) są bzdury:
Zarzut 1: "Artykuł jest dogłębnie błędny i celowo wprowadza w błąd. Nawet nie mierzy tego, co twierdzi że mierzy. Większość badanych dzieci nie było wychowywanych przez rodziców w homoseksualnych związkach(...)"
W artykule stoi jak byk:
" Wśród tych, którzy powiedzieli, że ich matka miała relacje seksualną z osobą tej samej płci -, 91% mieszkało z matką podczas tego związku, 57% mieszkało z matką i jej partnerką co najmniej 4 m-ce, (...)23% (...) co najmniej 3 lata" itd. Wyastarczy przeczytać "abstract" artykułu zresztą - "komentujący": nie ma pojęcia co komentuje...
(cały artykuł tu: http://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0049089X12000610)
Zarzut 2: Biorąc pod uwagę jego fundamentalne wady i ideologiczną agendę, nic dziwnego, że artykuł nie pasuje do 30 lat porządnych naukowych badań nad gejowskimi i lesbijskimi rodzicami i rodzinami.
Raz, że z 30 lat robią się 24, dwa, że rzetelność tych badań właśnie autor w artykule podważa.
Zarzut 3 - pomijam bo propagandówka, bez krzty merytoryki,
Zarzut 4 - zero merytoryki, ale kompromituje autora więc przytoczę A:
Artykuł nie rozważa wpływu układów rodzinnych i przejść rodzinnych na dzieci. (..) niewłaściwie porównuje dzieci wychowane przez 18 lat przez pojedynczą rodzinę z wynikami dzieci które przechodziły rozmaite zaburzenia rodzinne. Mało tego niewielka liczba respondentów (...).
BZDURA. Kompletne niezrozumienie celów raportu. W raporcie jest jak byk porównanie:
- normalna rodzina
- matka lesbijka
- ojciec gej
- adopcja przez obcą rodzinę
- późny rozwód
- przybrana rodzina
- samotny rodzic
- pozostałe
Dane dla par homoseksualnych (zwłaszcza kobiet!) są znacznie gorsze niż dla dzieci adoptowanych/z przybranych rodzin/samotnych rodziców itp. Wystarczyło by to przeczytać...
Argumentum ad hominem. Choćby badania robił dr. Mengele - nie ma to najmniejszego przełożenia na wyniki badań.
> a badanie było sponsorowane przez anty-gejowski Witherspoon Institute.
O nareszcie jakieś badania nie sponsorowane przez "pro-gejowskie" czy wręcz gejowskie organizacje. Nota bene - nie ma najmniejszego dowodu, że instytut jest "anty-gejowski".
>Konkluzje raportu są niezgodne z 30-latami innych badań na ten temat.
Raport jest polemiką z innymi raportami. (najstarszy 1988, co daje 24 nie 30 lat zresztą, ponadto dopiero w 1990 homoseksualizm został skreślony z listy chorób WHO, co daje dość mocną przesłankę, że wcześniejsze badania na ten temat nie istnieją...) Co jest zresztą w nim samym napisane. Polecałbym przeczytanie przed "skomentowaniem".
W podanym linku (wstydziłbym się coś takiego linkować zresztą) są bzdury:
Zarzut 1: "Artykuł jest dogłębnie błędny i celowo wprowadza w błąd. Nawet nie mierzy tego, co twierdzi że mierzy. Większość badanych dzieci nie było wychowywanych przez rodziców w homoseksualnych związkach(...)"
W artykule stoi jak byk:
" Wśród tych, którzy powiedzieli, że ich matka miała relacje seksualną z osobą tej samej płci -, 91% mieszkało z matką podczas tego związku, 57% mieszkało z matką i jej partnerką co najmniej 4 m-ce, (...)23% (...) co najmniej 3 lata" itd. Wyastarczy przeczytać "abstract" artykułu zresztą - "komentujący": nie ma pojęcia co komentuje...
(cały artykuł tu: http://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0049089X12000610)
Zarzut 2: Biorąc pod uwagę jego fundamentalne wady i ideologiczną agendę, nic dziwnego, że artykuł nie pasuje do 30 lat porządnych naukowych badań nad gejowskimi i lesbijskimi rodzicami i rodzinami.
Raz, że z 30 lat robią się 24, dwa, że rzetelność tych badań właśnie autor w artykule podważa.
Zarzut 3 - pomijam bo propagandówka, bez krzty merytoryki,
Zarzut 4 - zero merytoryki, ale kompromituje autora więc przytoczę A:
Artykuł nie rozważa wpływu układów rodzinnych i przejść rodzinnych na dzieci. (..) niewłaściwie porównuje dzieci wychowane przez 18 lat przez pojedynczą rodzinę z wynikami dzieci które przechodziły rozmaite zaburzenia rodzinne. Mało tego niewielka liczba respondentów (...).
BZDURA. Kompletne niezrozumienie celów raportu. W raporcie jest jak byk porównanie:
- normalna rodzina
- matka lesbijka
- ojciec gej
- adopcja przez obcą rodzinę
- późny rozwód
- przybrana rodzina
- samotny rodzic
- pozostałe
Dane dla par homoseksualnych (zwłaszcza kobiet!) są znacznie gorsze niż dla dzieci adoptowanych/z przybranych rodzin/samotnych rodziców itp. Wystarczyło by to przeczytać...
Tymczasem zjawisko homoseksualizmu obejmuje 7-10% populacji, czyli reszta teoretycznie jest heteroseksualna, bo nie wszyscy chcą mieć dzieci.
Z tych 7-10% homoseksualnych też nie wszyscy chcą wychowywać dzieci, więc procent dzieci "żyjących w nienormalnych warunkach" jest jeszcze mniejszy. A zatem problem "kaleczenia psychiki" dziecka w tych związkach jest wyolbrzymiany, tak jakby homoseksualizm był dominujący w życiu społecznym i spychał na margines życie par heteroseksulanych. Kompletna bzdura.
W rodzinach heteroseksualnych zjawisko molestowania dzieci nie jest odosobnione, przez rodziców, wujków, ciocie czy dziadków, lub sama inicjacja seksualna między rodzeniństwem też ma swoje miejsce. Kiedyś to nazywało się "tajemnicą rodzinną", i to nie tylko w rodzinach patologicznych, ale też w tzw. porządnych. Tak więc część dzieci z rodzin heteroseksualnych miała już na starcie złamaną psychikę, i kiedy nawet proceder seksualizmu wobec nich przez dorosłych ustał, to ich życie potem nie układało się należycie, dzieci takie nie potrafiły nawiązywać naturalnych kontaktów, a jeśli już to ich związki heteroseksualne nie były właściwe, z uwagi na lęki, ich małżeństwa rozpadały się (nawet gdy miały własne dzieci), właśnie z uwagi na przeszłość z dzieciństwa lub w okresie dojrzewania.
Problem szeksualizmu człowieka jest o wiele bardziej złożony aniżeli badania w b. wąskim zakresie takich "specjalistów" jak Mark Regnerus, który na z góry założoną tezę chciał "udowodnić", że wychowanie dzieci u par homoseksulanych jest zdecydowanie patologiczny.
Tymczasem zjawisko homoseksualizmu obejmuje 7-10% populacji, czyli reszta teoretycznie jest heteroseksualna, bo nie wszyscy chcą mieć dzieci.
Z tych 7-10% homoseksualnych też nie wszyscy chcą wychowywać dzieci, więc procent dzieci "żyjących w nienormalnych warunkach" jest jeszcze mniejszy. A zatem problem "kaleczenia psychiki" dziecka w tych związkach jest wyolbrzymiany, tak jakby homoseksualizm był dominujący w życiu społecznym i spychał na margines życie par heteroseksulanych. Kompletna bzdura.
W rodzinach heteroseksualnych zjawisko molestowania dzieci nie jest odosobnione, przez rodziców, wujków, ciocie czy dziadków, lub sama inicjacja seksualna między rodzeniństwem też ma swoje miejsce. Kiedyś to nazywało się "tajemnicą rodzinną", i to nie tylko w rodzinach patologicznych, ale też w tzw. porządnych. Tak więc część dzieci z rodzin heteroseksualnych miała już na starcie złamaną psychikę, i kiedy nawet proceder seksualizmu wobec nich przez dorosłych ustał, to ich życie potem nie układało się należycie, dzieci takie nie potrafiły nawiązywać naturalnych kontaktów, a jeśli już to ich związki heteroseksualne nie były właściwe, z uwagi na lęki, ich małżeństwa rozpadały się (nawet gdy miały własne dzieci), właśnie z uwagi na przeszłość z dzieciństwa lub w okresie dojrzewania.
Problem szeksualizmu człowieka jest o wiele bardziej złożony aniżeli badania w b. wąskim zakresie takich "specjalistów" jak Mark Regnerus, który na z góry założoną tezę chciał "udowodnić", że wychowanie dzieci u par homoseksulanych jest zdecydowanie patologiczny.
Udało się państwu przegapić, z pewnością nie ze złej woli, że badanie nie dotyczyło dzieci wychowywanych przez pary jednopłciowe, a dzieci z rodzin, w których jeden z rodziców miał epizod homoseksualny lub nawiązywał takie związki.
W dodatku weź pod uwagę fakt, że dziecko ma dwoje rodziców, więc opiekę nad nim sąd powierzy raczej matce niż ojcu (stąd "tylko" 2%). "Kilkoro" wynika sąd, iż badane dzieci musiały w momencie badania mieć ukończone 18 lat a 18 lat temu homoseksualizm był jeszcze przez ogół uważany za dewiację - i sądy raczej nie powierzały dzieci parą homoseksualnym.
Co więcej, nawet autor pracy przyznaje, że zaklasyfikowanie do kategorii "homoseksualny rodzic" nie oznacza, że ów rodzic miał faktycznie taką orientację (a już tym bardziej, że był otwarcie homoseksualny). W efekcie otrzymaliśmy badanie skupiające się na dzieciach wychowywanych w rodzinach, w których jeden rodzic był homo- lub biseksualny (lub miał taki epizod w życiorysie).
- Pełny człowiek to mężczyzna i kobieta.
Wtedy są zdolni do prokreacji, rozwoju i utrzymania gatunku, do istnienia.
Każde dziecko, nawet takie ze skłonnościami homo, potrzebuje zarówno ojca, jak i matki.
Mężczyzna nie potrafi dać tego co kobieta i odwrotnie.
Już od poczęcia organizm przygotowywany jest do roli ojca, czy matki i posiada do tego odpowiednie organy.
Każde odstępstwo od tego jest chorobą, niezależnie od wyników głosowania.
Nie mam nic przeciwko temu aby dwóch dewiantów robiło z sobą co chcą.
Niech tylko nie próbują wmawiać zdrowym ludziom że są chorzy.
Niech nie wmawiają, że zdrowy związek to to samo co dwóch samców, albo dwie samice.
Wypisujesz różne rzeczy na tym forum jak "chłop krowie na rowie", jakbyś miał do czynienia z ludźmi, którzy o niczym nie wiedzą, nic nie czytali, niczego nie poznali, sam się przedstawiasz jak omnibus, w pełnym sosie religijnym.
No jeśli tak rozumujesz, a przypomnę, że masz do czynienia, jak sam przyznałeś, z ludźmi z marginesu społecznego, z bezdomnymi, kryminalistami itd. i u nich znajdujesz "cechy etyczne", to przejąłeś ich sposób rozumowania - ograniczony, a jednocześnie w ten sam sposób na forum zabierasz głos w sprawach, których nie znasz, bo ani nie jesteś psychologiem, ani seksuologiem. Natura ludzka jest b. skomplikowana, i ocenianie zachowań ludzi przez pryzmat ideologii religijnej daje świadectwo o Tobie, człowieka o wąskim spojrzeniu na rzeczywistość.
Więc się nie produkuj Jerzyk, bo jest śmieszne.
Wypisujesz różne rzeczy na tym forum jak "chłop krowie na rowie", jakbyś miał do czynienia z ludźmi, którzy o niczym nie wiedzą, nic nie czytali, niczego nie poznali, sam się przedstawiasz jak omnibus, w pełnym sosie religijnym.
No jeśli tak rozumujesz, a przypomnę, że masz do czynienia, jak sam przyznałeś, z ludźmi z marginesu społecznego, z bezdomnymi, kryminalistami itd. i u nich znajdujesz "cechy etyczne", to przejąłeś ich sposób rozumowania - ograniczony, a jednocześnie w ten sam sposób na forum zabierasz głos w sprawach, których nie znasz, bo ani nie jesteś psychologiem, ani seksuologiem. Natura ludzka jest b. skomplikowana, i ocenianie zachowań ludzi przez pryzmat ideologii religijnej daje świadectwo o Tobie, człowieka o wąskim spojrzeniu na rzeczywistość.
Więc się nie produkuj Jerzyk, bo jest śmieszne.
Mam tylko podstawową wątpliwość - czy dla prawidłowego doboru próby mamy najpierw stworzyć homoseksualne związki wychowujące dzieci i obserwować je przez ileś tam lat, aby potem wyciągnąć wniosek, że to było zło !?
I skończmy nazywać rodziną to, co z definicji nigdy rodziną nie było i nie będzie. Choćby bardzo chciało się do niej upodobnić. Skończmy z dziwnie pojętą poprawnością...
>Jak juz kilku(a) dyskutantow(dyskutantek zuwazylo, konsekwencja watpliwej definicji operacyjnej homoseksualnychj rodzin jest zle dobrana proba.
1) Definicja jest ok.
2) Nie wyobrażam sobie "tradycyjnej rodziny, gdzie jedno z rodziców jest gejem/lesbijką". "geje" czy "lesbijki" nie zakłądają "tradycyjnych rodzin" - nie te czasy.
3) Próba jest dobrze dobrana. Co najwyżej za mała (ale wielkość próby jest statystycznie uzasadniona)
Jedyną nietolerancją jest nietolerancja na zło, pod jakąkolwiek postacią. Zło szkodzi wszystkim.
Nie wiem czy jesteś tolerancyjny na złe bakterie, czy wirusy, a przecież także w twoim pojęciu to żywe organizmy.
- Jeżeli zasadzisz marchewkę, to nie wyrośnie pietruszka.
- Jeżeli zasadzisz zło, wyrośnie zło.
Tak właściwie nie ma u nas nietolerancji, po prostu jesteśmy za życiem, za zdrowiem, za dobrem, więc musimy eliminować to co temu szkodzi.
- Nie za trudne dla ateisty?
W skrócie: porównano 73 rodziny z epizodem homoseksualnym z 2700 rodzin heteroseksualnych, co już powinno włączać lampkę ostrzegawczą. Dodatkowo, w tych 73 rodzinach z epizodem seksualnym małżeństwa (bo chodziło o pary mężczyzna-kobieta, w których jedno z nich zdradziło małżonka z osobą tej samej płci) wliczono rodziny, które się rozpadły, podczas gdy w pozostałych rodzinach wykluczano rodziny rozpadnięte.
Więc, konkludując, to tak naprawdę było badanie o dzieciach rodziców rozwiedzionych z powodu zdrady jednego z nich w porównaniu do dzieci z rodzin normalnych.
Zastanawiam sie tylko czy to byly porownywane dzieci zyjace z rodzicami bilogicznymi i adopcyjnymi np.? Bo moze to wplynelo na ich odczucia takze. Poza tym moze autor powinien porownac poziom szczescia dzieci adoptowanych przez rodziny homoseksualne z tymi, ktore zyja w domach dzieci, albo sa codziennie bite, glodzone dreczone itp itd. przez swoich heteroseksualnych rodzicow....
Dodatkowo, poza danymi wykazującymi podwyższone proporcje homoseksualnej pedofilii, istnieje jasno określona homoseksualna sub-kultura mężczyzn, otwarcie promujących seksualne relacje między dorosłymi mężczyznami a nieletnimi chłopcami, zarówno w wieku przedpokwitaniowym jak i pokwitaniowym. Relacje takie określa się w niektórych badaniach brzmiącymi neutralnie eufemizmami jak: “age-discrepant sexual relations (ADSRs) (9)” (relacje seksualne niedyskryminujące wiekowo) lub "intergenerational intimacy” (intymność międzypokoleniowa) (10).
Więcej na homoseksualizm.edu.pl - polecam!
http://www.boxturtlebulletin.com/2012/06/10/45512
zauważają manipulację w powyższych badaniach