W ciągu miesięcy całkowicie się rozkłada, nie tworząc nawet mikrocząstek.
Badacze kolejny raz obalili wyniki uzyskane pod koniec lat 80. metodą radiowęglową.
Plamy krwi na Całunie zachowują czerwoną barwę. Naukowcy podjęli próbę wyjaśnienia tego fenomenu.
Zatem poczytałem o argumencie Kalam. Niestety jest w nim błąd. "A zatem, jeśli świat zaistniał, to został stworzony. A jeśli został stworzony to istnieje Stwórca świata, nie należący do świata, i tym samym założenia ateizmu są nieprawdziwe."
We wcześniejszych punktach argumentacji było o tym, że mogło to być coś. Ale nagle "argument", że jeśli coś zostało stworzone, to musiał być stwórca.
Nie zgodzę się również z tym, że dla ateisty jedyną drogą obrony jest to, że świat istniał zawsze. Dobrze wiemy, że nie.
Teorię Wielkiego Wybuchu rozpowszechniają ateiści i twórca Teorii Względności był ateistą.
To również Hawking, udowadniając, że wszechświat nie był stworzony przez Boga mówi, że jeśli chodzi o powstanie wszechświata, nie musi istnieć stały regres do kolejnych przyczyn.
"6. Jeśli świat powstał, choć powstać nie musiał, to przyczyna jego powstania jest Osobowa. A zatem istnieje osobowy, transcendentny Stwórca świata i ateizm jest fałszywy." - Zero logiki No właśnie cieszmy się tym, że świat powstał a nie musiał. Z tego, że nie musiał nie wynika, że to jakaś osoba go stworzyła.
Niestety autor powołując się na Wielki Wybuch i Teorię Względności dla poparcia teizmu zapomina o podstawowym fakcie, jaki dał nam ateista Einstein. Czas i przestrzeń to to samo. Jeśli przestrzeń powstała w Wielkim Wybuchu, to również czas. Jeśli nie było przed Wielkim Wybuchem przestrzeni, to nie było też czasu.
Czyli nie było czasu, w którym mógł zaistnieć Bóg.
Pisze Pan niestety straszliwe bzdury. Nie wdaję się w dalszą dyskusję bo artykuł był o elektronie (niestety zawiera błędy), a nie ateizmie i dowodach na istnienie lub nieistnienie Boga.
Przypisywanie znanym osobom ateizmu, to ulubione kłamstwo wojujących ateistów.
Potem może nastąpić dyskusja, czy przyczyna wszechświata jest osobowa (inteligencja podejmująca decyzje) czy nieosobowa (jakiś "mechanizm", oczywiście niematerialny)...
"Słowo 'Bóg' jest dla mnie niczym więcej niż wyrazem i wytworem ludzkiej słabości, a Biblia zbiorem dostojnych, ale jednak prymitywnych legend, które są ponadto dość dziecinne. Żadna interpretacja, niezależnie od tego, jak subtelna nie może tego zmienić"
Albert Enstein
A chyba, że chodziło o inny cytat: "Jestem głęboko wierzącym ateistą".
Czy tak trudno jest (przy wszystkich jej wadach i zaletach) zajrzeć do Wikipedii?!
Niestety z argumentów 1, 2 i 3 nie wynika nic na temat materialności lub niematerialności przyczyny.
Przyznaję z pokorą, że moja wiedza jest amatorska i ograniczona. To nie moja działka, a tego typu zagadnienia w moich szkołach nie były poruszane. Nie mniej jednak, świat i wszechświat mogły powstać z niczego, nawet jeśli to "nic" jest tylko "niczym metaforycznie". A to dlatego, że wypełniające czasoprzestrzeń materia i antymateria sumują się do zera.
Owszem dopiero wtedy możemy dyskutować o tym, czy przyczyna powstania świata była osobowa. Niestety nie ma żadnych dowodów na taką osobę. Przyjmowanie jej na wiarę, pozostaje osobistym wyborem człowieka. Moje osobiste stanowisko jest takie, że nie ma powodu zakładać osobowego źródła wszechrzeczy. Zakładając, że powstaliśmy "na wzór i podobieństwo", trudno jest mi przyjąć, że to mężczyzna lub kobieta. Obserwując świat (tak po prostu, jako zwykły człowiek) należałoby też wyciągać wnioski o jego autorze, osobowości, charakterze. Robiąc to na podstawie źródeł judeochrześcijańskich dojdzie się do wniosku, że taka postać nie rysuje się niestety pozytywnie.
Powstanie czegoś z niczego - hmmm. "Nic" nie ma żadnej potencjalności i nie jest zdolne do ... niczego. Jak zatem może być zdolne do stworzenia czegoś? To, że wszechświat może mieć jednakową ilość materii i antymaterii (o ile ma) nic nie oznacza, bo te dwa elementy musiały jakoś powstać. To trochę tak, jakby twierdzić, że skoro stan mojego konta w banku wynosi "0", to moje konto nie istnieje lub mogło powstać samo z siebie.
Jeśli chodzi o osobowość przyczyny wszechświata. Z punku widzenia argumentacji może nie zaczynajmy od tego, czy nam ta przyczyna się podoba czy nie... O tym, czy przyczyna jest osobowa można dojść na drodze logicznego wywodu i nie potrzebujemy namacalnego (materialnego!) na to dowodu. Wystarczy się zastanowić, czy przyczyna może być mechanizmem, który działa deterministycznie (zawsze tak samo)...
Tego się niestety obawiałem że Pana wiedza pochodzi z Wikipedii. Szanowny Pan uwzględni fakt, że na moich półkach stoi opublikowana korespondecja Einsteina (w języku oryginalnym) i wynika z niej bezdyskusyjnie, że twórca teorii względności głosił poglądy bliskie panteizmowi.
Ale jeśli się Pan lepiej czuje, że za Pana ateistyczną wiarą stawia Pan sobie największych intelektualistów (nawet całkiem bezzasadnie) to nie Pan się tym upaja, ale żyje Pan fikcją.
Ot i tyle...
Na moich półkach stoją głównie oryginalne chińskie wazy z czasów dynastii Ming, ale się nimi zazwyczaj nie przechwalam. To w takim razie poproszę o dokładne cytaty w oryginalnym języku na temat absolutu, jaki Einstein uznawał. Interpretowanie korespondencji pozostawiłbym jednak autorowi i adresatom.
Nie napisałem, że moja wiedza pochodzi z
Wikipedii.
Tak Einsteina można uznawać za panteistę. Ale od tego jeszcze daleka droga do uznania go za teistę.
Nie napisałem też, jaka jest moja wiara. Zakładając mój ateizm logicznie należałoby by uznać brak wiary.
Ale owszem, uważam siwego pana z brodą, który w siedem dni stworzył świat za fikcję. Fikcją jest też informacja, że świat ma sześć tysięcy lat.
"Nie mniej jednak, świat i wszechświat mogły powstać z niczego, nawet jeśli to "nic" jest tylko "niczym metaforycznie". A to dlatego, że wypełniające czasoprzestrzeń materia i antymateria sumują się do zera."
Nie chcę się już nad Panem znęcać. Jest to mój ostatni wpis na ten temat. Z Pana ostatniego wpisu wynika żeś Pan zwykłym trollem jest.
Materia i antymateria nie sumują się do zera, jak Pan piszesz. Nie ma Pan najmniejszego pojęcia o prawie zachowania energii...
Proponuję aby pilnował Pan swoich "waz z dynastii Ming". Może to lepiej Panu wyjdzie, bo trollowanie średnio panu wychodzi. Stosuje Pan wytarte chwyty rodem z "Podręcznika agitatora", wydanego w 1949 roku.
Bez odbioru!
Szanowny Panie Tomaszu!
Nie da się zważyć masy.
Waga i masa to trochę inne wartości.
Masa jest miarą bezwładności, a coś "waży" jedynie w polu grawitacyjnym...
Według obecnego stanu wiedzy, jak zresztą sam Pan pisze elektron jest niepodzielny - czyli jest cząstką punktową. A zatem nie zależnie od tego jak bardzo Pan przeskaluje proton, to elektron dalej będzie punktowy.
Klasyczny promień elektronu nie jest tym samym pojęciem co promień protonu, czy promień Bhora dla atomu, dlatego nie ma sensu mówić o promieniu elektronu.