W woj. warmińsko-mazurskim tej wiosny nastąpił dużo większy niż w latach poprzednich wysyp kleszczy - powiedział PAP ekolog z olsztyńskiego uniwersytetu prof. Zbigniew Endler. Lokalny sanepid spodziewa się wzrostu zachorowań na przenoszoną przez kleszcze boreliozę.
Doświadczenia warmińsko-mazurskich epidemiologów, weterynarzy i przyrodników z ostatnich tygodni pokazują, że tej wiosny mamy do czynienia z ogromnym wysypem kleszczy. "Zdarza się, że pies czy kot z jednego spaceru po podwórzu przynoszą kilkanaście kleszczy. Ludzie znajdują je przede wszystkim na nogach, bo kleszcze najpierw wchodzą na buty, a następnie przedostają się na ciało" - powiedział PAP prof. Zbigniew Endler z wydziału nauk o środowisku Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.
Olsztyńskie lecznice dla zwierząt przeżywają oblężenie - każdego dnia trafia tam co najmniej kilka psów chorych na roznoszoną przez kleszcze babesziozę.
Największym problemem dotyczącym kleszczy jest to, że co najmniej połowa z nich jest zakażona bakteriami np. boreli (wywołuje u ludzi boreliozę) i babeszi (u psów wywołuje babesziozę). "Zakażanie populacji kleszczy tymi chorobami jest ogromne, np. w okolicach Kętrzyna, Węgorzewa, czy Gołdapi zainfekowanych jest ok. 70 proc. kleszczy, w Olsztynie 40 proc." - powiedział PAP prof. Endler i dodał, że choćby z tego powodu warto każdego dnia dokładnie oglądać ciało, sprawdzając, czy nie wbił nam się kleszcz.
Warmińsko-mazurski sanepid także zna problem tegorocznego wysypu kleszczy. Rzecznik instytucji Elżbieta Łabaj powiedziała PAP, że liczba osób, które z powodu pokąsania przez kleszcze chorują głównie na boreliozę rośnie systematycznie od kilku lat. "W tym roku wysypu tej choroby spodziewamy się za ok. miesiąc" - powiedziała Łabaj i dodała, że w połowie maja epidemiolodzy i weterynarze będą o chorobach odkleszczowych rozmawiali na konferencji naukowej. "Okazuje się, że choroby przenoszone przez kleszcze mutują się. Zaobserwowano też tzw. zjawisko koinfekcji, o którym mówimy, gdy jedna osoba zostanie ukąszona przez kilka kleszczy, z których każdy był zakażony inną bakterią" - powiedziała PAP Łabaj.
W ocenie prof. Endlera tegoroczny wysyp kleszczy spowodowany jest tym, że od kilku lat panują w Polsce łagodne zimy, przez co przeżywają chłody nawet te kleszcze, które schowały się bardzo płyto np. w rozpadlinach murów. Ekolog dodał, że w tym roku kleszcza łatwiej jest złapać w miejskich parkach, a nawet na skwerach przed blokami niż w lasach. "Obserwujemy, że kleszcze zimują pod korami parkowych drzew, a nawet w szczelinach bloków, stąd ich obecność dosłownie przy samych domach" - podkreślił ekolog.
"W lasach kleszcze mają coraz mniej pożywienia, a w miastach jest odwrotnie. Owady są w stanie bardzo szybko przystosować się do nowych warunków i tak właśnie się stało z kleszczami" - dodał naukowiec.
Endler zwraca uwagę, że nie ma dobrego sposobu na ochronę przed kleszczami. "Dostępne na rynku repelenty są skuteczne o tyle, że gdy wbije się np. w psa kleszcz, to on +zasycha+ w skórze zwierzęcia. Ale ukąszeń nie da się raczej uniknąć, możemy próbować zmniejszyć ich ilość" - powiedział PAP prof. Endler i dodał, że w jego ocenie najlepiej psy i koty wyczesywać gęstą szczotką po każdym spacerze, a ludzie po każdym wyjściu do parku powinni oglądać ciało, by zdjąć z siebie kleszcza, nim wbije się w skórę.
W ocenie prof. Endlera najbezpieczniej jest stosować repelenty pochodzenia roślinnego w postaci stałej (do smarowania), nie w aerozolach, bo te ostatnie bardziej uczulają. Ekspert podkreśla jednak, że zastosowanie każdego repelentu powinna poprzedzić próba uczuleniowa - najpierw trzeba posmarować skórę w zgięciu łokcia i dopiero jeśli nie będzie reakcji alergicznej - resztę ciała.
W ciągu miesięcy całkowicie się rozkłada, nie tworząc nawet mikrocząstek.
Badacze kolejny raz obalili wyniki uzyskane pod koniec lat 80. metodą radiowęglową.
Plamy krwi na Całunie zachowują czerwoną barwę. Naukowcy podjęli próbę wyjaśnienia tego fenomenu.