– Cud to spotkanie wiary i rozumu – mówi dr Alessandro de Franciscis, zajmujący się w Lourdes badaniem i oceną wiarygodności uzdrowień. Doktor de Franciscis uważa, że każdy nowy dzień to prawdziwy cud.
Jak opisać coś nie do opisania? Trudno ogarnąć umysłem wydarzenia, które według panującej w świecie logiki nie powinny zaistnieć. Kościół katolicki zachowuje duży sceptycyzm i ostrożność przy uznawaniu cudów. – Weryfikujemy ich prawdziwość, opierając się na nauce – podkreśla dr Alessandro de Franciscis, który jest zarazem lekarzem i teologiem.
Mieszka w Lourdes, gdzie sprawuje funkcję dyrektora Biura Potwierdzeń Medycznych przy sanktuarium i działa w Międzynarodowym Stowarzyszeniu Lekarzy Katolickich. Często obserwuje, jak rozpatrujący kolejny przypadek uzdrowienia koledzy lekarze, także niewierzący, dochodzą do granicy, której nie mogła przekroczyć medycyna, i muszą uznać, że niemożliwe stało się możliwe. Paradoksalnie do stwierdzenia, że Bóg działa, niezbędne im są instrumenty naukowe. – Każdy cud najpierw musi być uznany przez medycynę czy naukowców zajmujących się innymi dziedzinami wiedzy, a dopiero potem potwierdzony przez biskupa diecezji pochodzenia uzdrowionego – wyjaśnia. Przywołuje słowa Alberta Einsteina, że nauka bez religii jest kulawa, a religia bez nauki – ślepa.
Najwięcej domniemanych
– Do uznania cudu konieczne jest potwierdzenie, że jego przyczyną jest interwencja Boża – mówi ks. dr Bogusław Turek CSMA, podsekretarz Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. Na co dzień zajmuje się procedurami orzekania o zaistnieniu cudu w procesach beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych. Przyznaje, że w kongregacji na wiele niezwykłych wydarzeń, które miały miejsce w związku z osobą przyszłego świętego, przed ich medyczną i teologiczną weryfikacją używa się określenia „cud domniemany”. Do wyniesienia na ołtarze potrzebne jest stwierdzenie cudu, który traktowany jest jako znak od Boga.
– Za cud, oprócz uzdrowień, mogą być uznane nadzwyczajne przypadki, które zdarzyły się po modlitwach za wstawiennictwem przyszłego świętego – wyjaśnia ks. dr Turek. To także np. rozmnożenia żywności i wody, jak to się ostatnio zdarzyło z wodą święconą w chrzcielnicy jednego z kościołów. Ale też niezwykłe wydarzenia, które realnie nie powinny mieć miejsca, jak uratowanie załogi łodzi podwodnej znajdującej się na dnie z otwartym włazem. Albo uniknięcie jakichkolwiek następstw wypadku przez człowieka przejechanego przez ciężarówkę. Komisje badające prawdziwość cudu nie rozpatrują uzdrowień z chorób psychicznych czy doświadczenia przemian duchowych, gdyż nie można empirycznie udowodnić ich trwałości i pełności.
Porażka Lourdes?
Doktor Alessandro de Franciscis, pediatra i epidemiolog, posiadający dyplom z bioetyki i teologii, sam określa się jako medyk bez- użyteczny, bo pacjenci przychodzą do niego już po swoim wyzdrowieniu. – Gdy kończyłem teologię, mój promotor zwrócił mi uwagę, że Jezus na kartach Nowego Testamentu to uzdrowiciel, współczujący każdemu cierpiącemu – opowiada. – Cuda opisane w Ewangeliach to znaki Jego zbawczej obecności.
Prowokacyjnie mówi, że Lourdes jako miejsce, gdzie dzieją się cuda, to porażka: – Przyjeżdżają tam po uzdrowienie setki tysięcy chorych, a ostatecznie na 7 tys. uzdrowień, zgłoszonych jako domniemane cuda, uznano za autentyczne tylko 69. Niezmiennie pozostaje ono celem pielgrzymek, bo istotą tego miejsca jest, szczególnie tu widoczne, panowanie Jezusa Chrystusa i Niepokalanej. Na 10. stronie dokumentu założycielskiego sanktuarium widnieje informacja, że pierwszym kryterium jego powstania nie były dziejące się w tym miejscu cuda, których doświadczyli pątnicy, ale objawienie Maryi. Uzdrowieni w Lourdes świadczą o dobru, które otrzymali przez Maryję od Boga.
Ostatni cud w Lourdes został zatwierdzony w 2012 roku. Warto pamiętać, że potrzeba co najmniej 10 lat, by uznać uzdrowienie za trwałe, więc wszystkie uznane cudowne przypadki wydarzyły się co najmniej 10 lat wcześniej. W ubiegłym roku dr de Franciscis przyjął deklaracje 34 uzdrowień. Zgłosili je pątnicy pochodzący głównie z Francji, Włoch, USA, cierpiący na choroby onkologiczne, mięśniowo-szkieletowe i gastryczne.
Rzucił kule
– O cudach mówi się, wychodząc od konkretnej sytuacji przedstawionej przez lekarzy – opowiada dr Alessandro de Franciscis. – Dla wierzących ważne jest powiązanie uzdrowienia z aktami religijnymi: pielgrzymką, modlitwą, postem.
Pokazuje dokumentację cudownego uzdrowienia Vittorio Michelego, urodzonego w 1940 roku. Kiedy miał 22 lata, podczas służby wojskowej zaczął odczuwać bóle miednicy. Na zdjęciu rentgenowskim stwierdzono zmiany w stawie biodrowym. Biopsja wykazała, że to tzw. sarcona, nowotwór złośliwy. 24 maja 1963 r. włożono Michelemu nogę do gipsu, żeby mógł pojechać na pielgrzymkę do Lourdes. Jego biodro utrzymywały z nogą tylko mięśnie i gips. Od 24 maja do 6 czerwca 1963 był zanurzany w wodzie przy grocie. – Jego uzdrowienie nastąpiło gwałtownie i było widoczne – opowiada dr Franciscis. – Poczuł gwałtowny apetyt, a dotąd prawie nie jadł, przestał cierpieć bóle, miał pewność, że czuje kość uda połączoną z miednicą i odrzucił kule. Na zdjęciu rentgenowskim z 18 kwietnia 1964 r. widać, że w biodrze nastąpiła rekonstrukcja wszystkich tkanek. Tę diagnozę potwierdziło badanie tomografem komputerowym wykonane w 1971 roku. Micheli po wyzdrowieniu wielokrotnie przyjeżdżał do Lourdes, by służyć innym jako wolontariusz.
Prospero Lorenzo Lambertini, późniejszy papież Benedykt XIV, powiedział o cudzie: „to palec Boży”. Przez długie lata przy uznawaniu cudów posługiwano się napisanym przez niego kodeksem. Do najważniejszych przesłanek, które musiały być spełnione, należało stwierdzenie faktu, że choroba musiała być poważna i nieuleczalna, że żadne lekarstwa nie dawały pożądanych efektów, a uzdrowienie nastąpiło niespodziewanie, natychmiastowo i jest całkowite. Istotne było też, żeby w następnych latach nie pojawiły się nawroty choroby.
Realna droga
Do dziś za cudowny uznawany jest nagły, całkowity i niewyjaśnialny z medycznego punktu widzenia powrót do zdrowia. Ksiądz dr Turek opisuje proces konieczny, by osobę, która wykazuje znamiona świętości, wynieść na ołtarze. Pierwszym etapem jest postępowanie procesowe w diecezji, z którą był związany przyszły święty. – To prawdziwy proces z wnikliwie przygotowanym materiałem dowodowym – wyjaśnia. – Powołany zostaje trybunał, w posiedzeniach dużą rolę odgrywają naoczni świadkowie. Zwykle biegłym trybunału jest lekarz. W czasie drugiego etapu, tzw. rzymskiego, następuje ocena merytoryczna zgromadzonych dokumentów. W konsultacji lekarskiej cudownego uzdrowienia bierze udział siedmiu lekarzy ekspertów, a co ważne – są wśród nich także niewierzący. Wynik głosowania nie jest zbiorem ich poszczególnych opinii, ale kolegialną decyzją. Cud może być stwierdzony, kiedy uzna go więcej niż pięciu z siedmiu ekspertów. Całe postępowanie kończy się sesją, na której biskupi i kardynałowie ostatecznie decydują, czy to był cud, czy też nie.
Doktor de Franciscis przypomina, że nawet niewierzący dopuszczają możliwość uzdrawiającego działania Boga. Podaje przykład francuskiego neuropsychiatry dr. Davida Servana-Schreibera, który przez 20 lat cierpiał na glejaka mózgu. W swojej książce „Można żegnać się wiele razy” rozdział „Próba Lourdes” poświęcił cudownym uzdrowieniom w sanktuarium. – Pisze w nim wyraźnie, że żaden lekarz nie może odradzać chorym takiej możliwości szukania wyleczenia – mówi dr de Franciscis. – To na równi z innymi realna droga odzyskania zdrowia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Badania puszkowanych łososi pomogły ocenić zmiany stanu mórz w ciągu 40 lat
A potem zdziwienie że coraz częściej pojawiają się zdrowotne problemy.
Splątane znaczy jakoś połączone niezależnie od dzielącej je odległości.
Badacze kolejny raz obalili wyniki uzyskane pod koniec lat 80. metodą radiowęglową.
Plamy krwi na Całunie zachowują czerwoną barwę. Naukowcy podjęli próbę wyjaśnienia tego fenomenu.