Lubimy postrzegać świat jako miejsce uporządkowane. Świat, wszechświat, rzeczywiście taki jest, ale w inny sposób, niż nam się wydaje.
Dla nas porządkowanie to synonim szufladkowania. Bielizna do jednej szuflady, skarpetki do innej. Koszule wieszamy z prawej strony szafy, a marynarki z lewej. Głębokie talerze dajemy na pierwszą półkę, a płytkie na drugą. Gdy porządki zostaną zrobione, wszystko jest na swoim miejscu, wszystko jest poukładane.
W przyrodzie ożywionej czy nieożywionej, ale także w ekonomii czy społeczeństwie mamy do czynienia z systemem naczyń połączonych. Czasami mówi się o efekcie motyla, czyli inaczej o chaosie deterministycznym. Wokół tych motyli Lorenza (to genialny amerykański matematyk Edward Lorenz zdał sobie w latach 60. XX w. sprawę z tego, że dowolny układ, który zachowuje się nieokresowo, jest nieprzewidywalny) jest bardzo dużo. Na przykład nie zdajemy sobie sprawy z konsekwencji zanieczyszczania atmosfery sztucznym światłem. To światło powoduje, że w nocy czujemy się bezpieczniej, ale równocześnie wpływa ono na zachowania wielu zwierząt, w tym owadów zapylających. W efekcie jedne rośliny są bardziej zapylane, a drugie mniej. Te różnice są ogromne i w przyszłości mogą mieć wpływ na populację roślin, którymi się żywimy. Nie rozumiemy tych zależności, ale wiemy, że nawet niewielkie naruszenie jednego z elementów kruchej równowagi może mieć ogromne konsekwencje tam, gdzie kompletnie się tego nie spodziewamy. Podobnie jest z pogodą. Nie potrafimy jej przewidywać, bo ziemska atmosfera to system naczyń połączonych. Atmosferą i pogodą zajmował się wspomniany już Edward Lorenz, gdy zdał sobie sprawę z tego, że nie da się opracować prognozy pogody wykraczającej poza kilka dni. Matematyk zauważył też, że niewielkie różnice i niepewności, niewielkie niewiadome, mogą skutkować poważnymi konsekwencjami. Efekt motyla oznacza, że gdy motyl machnie skrzydłem w Japonii, na Karaibach może pojawić się huragan.
Ceny masła biją w ostatnich tygodniach rekordy. Dlaczego? Bo na drugim krańcu świata, w Chinach, ludzie się bogacą. Więcej konsumują i pokochali nabiał. Na to nakłada się obserwowana od lat zmiana diety Amerykanów. Z półek sklepowych, ale także z pożywienia zaczęto wycofywać tłuszcze utwardzalne, czyli np. margarynę. Jej miejsce zajęło masło. Zmiany, jakie wprowadzono w rolnictwie Nowej Zelandii i Oceanii, spowodowały, że na rynku znalazło się mniej mleka. Z kolei ceny jajek poszybowały z powodu afery z pestycydem fipronilem. W takich krajach jak Niemcy, Francja, Belgia czy Holandia bardzo duże ilości jajek trzeba było zniszczyć. Krajowi producenci woleli swoje zapasy sprzedać za granicę, bo nawet płacąc kary za zerwanie umów z krajowymi odbiorcami i tak wychodzą na swoje. Stąd brak jajek w naszych sklepach. Ich eksport w tym roku będzie ponaddwukrotnie wyższy niż w zeszłym. A co do cen masła (podrożało w ostatnich tygodniach o około 50 proc.) winni są bogacący się Chińczycy, lepiej odżywiający się Amerykanie i „reforma” rolna w Nowej Zelandii. System naczyń połączonych. Porządek, który bardzo trudno nam pojąć.
W ciągu miesięcy całkowicie się rozkłada, nie tworząc nawet mikrocząstek.
Badacze kolejny raz obalili wyniki uzyskane pod koniec lat 80. metodą radiowęglową.
Plamy krwi na Całunie zachowują czerwoną barwę. Naukowcy podjęli próbę wyjaśnienia tego fenomenu.