Niektóre gatunki dinozaurów składały jaja w pobliżu gejzerów - dowodzą naukowcy na łamach "Nature Communication".
W epoce kredowej, ponad sto milionów lat temu, północny zachód dzisiejszej Argentyny obfitował w gorące źródła. Aktywność hydrotermalna była tam większa niż obecnie w Parku Yellowstone czy na Islandii.
Kanały niosące wodę bliską wrzeniu tworzyły gęstą podziemną sieć, nad ziemią zaś strzelały w niebo gejzery. Taki krajobraz nie wydaje się wymarzonym miejscem na założenie rodziny.
Mimo to amerykańscy i argentyńscy naukowcy odkryli na tym obszarze około 80 skupisk skamieniałych jaj. W każdym naliczono kilkanaście lub więcej sztuk. Wszystkie znajdowały się w promieniu najwyżej trzech metrów od gorącego źródła. Dinozaury musiały wykorzystywać wysoką temperaturę jako pomoc w inkubacji jaj, trwającej nawet 1-2 miesiące.
Naukowcy nie wiedzą, jaki gatunek dinozaura składał jaja. Nie odnaleziono w pobliżu żadnych kości, które można by bezpośrednio z nimi powiązać. Jaja są dość spore, większe nawet niż strusie. W tym regionie, w innych miejscach, znajdowano kości dinozaurów z rodziny tytanozaurów. Być może zatem jaja składały te dochodzące do 100 ton wagi olbrzymy.
Ciepło gejzerów było kluczowe dla utrzymania właściwej temperatury tak dużych jaj. Niektóre z nich miały skorupę grubą nawet na siedem milimetrów. Zapewne była to adaptacja do środowiska bogatego w kwasy. Po kilku tygodniach pozostawania w tak bogatej chemicznie glebie cieńsza skorupka uległaby rozpuszczeniu.
W ciągu miesięcy całkowicie się rozkłada, nie tworząc nawet mikrocząstek.
Badacze kolejny raz obalili wyniki uzyskane pod koniec lat 80. metodą radiowęglową.
Plamy krwi na Całunie zachowują czerwoną barwę. Naukowcy podjęli próbę wyjaśnienia tego fenomenu.