Morze wynosi na brzeg mnóstwo zanieczyszczeń organicznych. Glony dostają się między ziarna piasku i służą za pożywienie dla bakterii i mikroorganizmów.
Plaża to nie pustynia – przekonuje dr Lech Kotwicki z Instytutu Oceanologii w Sopocie, biolog i ekolog zajmujący się biologią Bałtyku i mórz wewnętrznych. Choć polskie plaże nie są takie piękne, jak porośnięte palmami wybrzeża tropików, naukowcy odnajdują na nich fascynujące zwierzęta i udowadniają, że nawet garść piasku może być ciekawa, jeśli uświadomimy sobie, że tętni życiem. Pod kocem, na którym się opalamy, wędruje około miliarda różnych stworzeń.
Plaża to strefa pomiędzy linią wody a linią wydm, czyli najmniejszego i największego zasięgu fal. Ten wąski pas zajmuje powierzchnię zaledwie 20 kilometrów kwadratowych, które w ciągu roku odwiedza około 8 milionów osób. W Warszawie, która rozciąga się na 500 kilometrów kwadratowych, mieszkają 2 miliony ludzi.
„Na naszych plażach widujemy najczęściej ssaki naczelne, których zagęszczenie w dużym stopniu uzależnione jest od temperatury powietrza i warunków pogodowych” – żartuje dr Kotwicki. „Czasem można tam też zauważyć naukowca” – dodaje.
Naukowcy zajmują się badaniem życia, które jest ukryte nieco głębiej, niż za plażowym parawanem.
Na makrofaunę Bałtyku składają się m.in. ryby, meduzy, rzadziej kraby, jest tu niewielka populacja delfinów bałtyckich – morświnów, będących pod ścisłą ochroną.
Mniejsze organizmy najłatwiej znaleźć przy pomocy sitka. „To »skomplikowane narzędzie badawcze« zarekomendował mi mój profesor” – zdradza doktor. Zwierzęta, które staja się widoczne po przesypaniu piasku przez sitko są piaskowe lub przezroczyste i stosunkowo duże. Niektóre gatunki licznie występują nad Bałtykiem, inne – jak zmieraczek zwany popularnie „pchłą piaskową” – zajmują tylko niewielkie obszary.
„Zmieraczek piaskowy to jedno z niewielu zwierząt występujących na suchej plaży. W dzień zakopuje się w piasku, nocą zbiera wszystkie zanieczyszczenia, które nadają się do zjedzenia, a gustuje nawet w celulozie, może więc zbierać papierki po niesfornych turystach. Dlatego mówi się o nim »czyściciel plaż«” – opowiada dr Kotwicki. Jak mówi, zmieraczek potrafi wyskakiwać w górę na wysokość metra. Nie można go jednak znaleźć na najbardziej uczęszczanych plażach, nigdy nie występuje w odległości mniejszej niż 200-300 metrów od zejścia na plażę, gdzie najczęściej koncentrują się turyści.
„W latach 60. zmieraczki były u nas powszechne. Dziś, wydeptane, pojawiają się w śladowych ilościach” – stwierdza badacz.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W ciągu miesięcy całkowicie się rozkłada, nie tworząc nawet mikrocząstek.
Badacze kolejny raz obalili wyniki uzyskane pod koniec lat 80. metodą radiowęglową.
Plamy krwi na Całunie zachowują czerwoną barwę. Naukowcy podjęli próbę wyjaśnienia tego fenomenu.