Cud kanonizacyjny Ojca Pio. Uzdrowienie Matteo - relacja matki

W 2000 r. miało miejsce wydarzenie, które przesądziło o kanonizacji Ojca Pio. W cudowny sposób został uzdrowiony syn jednego z lekarzy pracujących w szpitalu założonym przez Ojca Pio. Autorką książki jest matka Matteo, która w porywający sposób opisuje wszystkie fakty i ich znaczenie nie tylko dla swoich najbliższych, ale także dla całego Kościoła. .:::::.

 


30 stycznia

Nie postrzegam już czasu ani rzeczywistości, nie obchodzi mnie, co się wokół mnie dzieje, szukam jedynie Boga, aby napełnił mnie odwagą, mocą i nie opuszczał mnie.

Jest czwarta po południu i razem z Grazią i Pasquale, którzy zechcieli zapoznać mnie z siostrą Teresą, udajemy się do klasztoru klarysek, niezrównanego miejsca spokoju i medytacji. Za kratą czeka na nas siostra Teresa. Ma twarz pełną łagodności, długo rozmawiamy o miłości Pana, o wierze, która otwiera nas na Bożą dobroć; rozmawiamy o Matteo, za którego, jak nas zapewnia siostra Teresa, Ojciec Pio modli się i będzie się modlił. Także ona przekazała nam relikwię Ojca Pio, którą kazałam powiesić przy łożu boleści na reanimacji, obok tamtej drugiej, a teraz dodaje mi otuchy, obiecując modlitwy swoje i swoich współsióstr.

Mocno wierzę, że modlitwa tak szeroka, tak doniosła otworzy serce Boga, że próba, jaką Pan nas doświadczył, jest próbą miłości, po której, jak mówi Ojciec Pio, nastąpi pocieszenie: “Nadejdzie dzień, kiedy twoje cierpienie przemieni się w radość!”.

Odchodzę umocniona na duszy i wraz z przyjaciółmi, którzy niczym aniołowie stróże zaprowadzili mnie do tej zakonnicy, udajemy się na Mszę św. do kościoła Ojca Pio. Po Mszy czuję nieodpartą chęć odwiedzenia Mattea, którego nie mogłam widzieć od tego wieczoru, kiedy przyjęto go do szpitala. Jest ze mną inna przyjaciółka, Antonietta, która zobaczyła go jako pierwsza po urodzeniu, a która teraz nakłania mnie, bym do niego poszła, i dodaje mi odwagi, mówiąc, że chce mi towarzyszyć.

Tak więc, czując w duszy ostry i niewytłumaczalnie głęboki ból, idę z nią i z mężem na oddział reanimacji. Zakładamy zielone fartuchy, czepki, ochraniacze na buty, maseczki na twarze i wreszcie, po dziesięciu nie kończących się dniach, widzę Mattea.

Wrażenie jest straszne. Zaczynam drżeć i płaczę gwałtownie, gdyż Matteo, podłączony do wielu rurek, pokryty ranami, z zamkniętymi oczami, w otoczeniu rozmaitych pomp wydających dźwięki jakiejś makabrycznej pieśni, jest dla mnie ukrzyżowanym Chrystusem.

“Jezu, Jezu, uratuj go, tylko Ty możesz tego dokonać, tylko Ty. Ojcze Pio i Święci Archaniołowie, ja jestem daleko, podajcie mu dłoń zamiast mnie, podajcie mu dłoń, by go zatrzymać na ziemi, by do nas powrócił, nie prowadźcie do nieba tego aniołka! A ty, Matteo, wytrwaj, wytrwaj, cały raj jest przy tobie, uda ci się!”. Jak szalona powtarzam głośno te słowa. Po chwili mąż odprowadza mnie. Jestem załamana, ale wołania do Mattea były za głośne.

Dopiero nazajutrz zrozumiem, dlaczego również w tej mojej potrzebie wołania był zamysł Boży; Matteo obudził się ze śpiączki na drugi dzień, w poniedziałek, i Pan chciał mnie przygotować do przyjęcia go na nowo w świecie życia.

Tego wieczoru, po powrocie do domu, znajduję drugą, niewiarygodną niespodziankę. Jeden z mych braci – na razie nie wiem który (to również zrozumiem później) – przesłał mi karteczkę z piękną modlitwą napisaną przez Ojca Pio i noszącą datę 1934 r.: “Módlcie się nawet w chwilach smutnych, aby wasz płacz był płaczem ufności, aby łzy, które Bóg wyciska, zapoczątkowały potok radości, w którym utoną!”.

Czuję, że również to jest znakiem od Ojca, który chce dodać mi odwagi, zachęcić do wiary, ufności, który chce mi powiedzieć: “Jestem z tobą, z wami”. Przychodzą mi na myśl słowa kapłana z Salerno, który podtrzymywał mnie w telefonicznej rozmowie słowami: “Pan powiedział: kto we Mnie wierzy, Ja będę z nim i nie opuszczę go!”.

 

 

 

 

«« | « | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg