Po co mi kierowca?

Tomasz Rożek

GN 45/2011 |

publikacja 09.11.2011 00:15

Już dzisiaj można kupić samochód, który potrafi rozpoznawać znaki drogowe, a gdy potrzeba, sam zaparkuje. A to dopiero początek. Za 10–15 lat w sprzedaży będą samochody samosterujące.

Dwuosobowy Chevrolet EN-V ma być miejskim autem przyszłości httpmedia.gm.comcontentmediaintlenchevrolet Dwuosobowy Chevrolet EN-V ma być miejskim autem przyszłości

Nad odpowiednimi konstrukcjami pracują centra technologiczne Chevroleta, Toyoty, Hondy, Mercedesa, Renault, Forda, Peugeota i Citroëna. Od strony informatycznej odpowiednie oprogramowanie próbuje napisać Google. Problemem nie jest stworzenie samochodu, który potrafiłby sam jechać, ale wyposażenie go w taki zestaw czujników, by potrafił reagować na to, co dzieje się na drodze. Już dzisiaj w wielu konstrukcjach to komputer decyduje za kierowcę. Gdy jest za ciemno – włącza światła, gdy pada deszcz – uruchamia wycieraczki, a gdy kierowca jedzie za szybko – ostrzega o łamaniu przepisów. Automatyczne rozpoznawanie znaków, ustawianie świateł tak, by nie oślepiały kierowców jadących z naprzeciwka, utrzymywanie stałej i bezpiecznej odległości od poprzedzającego pojazdu – to wszystko już jest. Tak samo jak urządzenie pilnujące, czy pojazd nie zjeżdża z drogi, gdy kierowca zasnął. Wspomniane gadżety nie tyle zastępują kierowcę, ile mu pomagają. Są jak asystent. Ale producenci samochodów chcą więcej. Chcą stworzyć samochód, który będzie się sam prowadził. Jak?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.