publikacja 01.12.2011 00:15
Ponad pięć ton zabytków wydobyli archeolodzy z dna Wisły. 355 lat temu zgubili je rabujący Warszawę Szwedzi.
Jakub Szymczuk/GN
Naukowcy informują dziennikarzy o odkryciu
Naukowcy i nurkowie wyciągnęli te zabytki z rzeki w połowie listopada. Przez 355 lat leżały na dnie Wisły na wysokości Cytadeli w Warszawie. To 70 kamiennych elementów: łuki, ozdobne gzymsy i płaskorzeźby, a nawet coś, co przypomina parkową ławkę. Rabusie ze Skandynawii kradli wszystko jak leci. – Najcięższy z wyciągniętych przez nas elementów waży 720 kg. To marmurowe nadproże, zrabowane z Zamku Królewskiego w Warszawie – mówi Marcin Jamkowski, reporter, płetwonurek, podróżnik i członek zespołu poszukiwawczego.
Paradoksalnie, te zabytki z marmuru i alabastru są dziś w niezłym stanie właśnie dlatego, że piach i muł na dnie Wisły dobrze je zakonserwowały. Gdyby przez te 350 lat stały w miejscu, gdzie padałby na nie deszcz, latem paliło słońce i zimą rozsadzał mróz, zapewne nie przetrwałyby.
Skradzione bogactwo
Jak trafiły na dno Wisły? Otóż rabowanie Polski przez Szwedów w czasie potopu w latach 1655–1657 miało gigantyczną skalę. Szwedzi ładowali na około 30-metrowe wiślane łodzie, zwane szkutami, drogocenne zastawy stołowe, setki obrazów, posągi z brązu, meble, 21 skrzyń z bezcennymi starymi księgami i archiwaliami, stroje, tureckie namioty, arrasy. – Kradli też kamienne kolumny, portale, a nawet posadzki. Rozkładali na części futryny i ładowali na łodzie – mówi dr Hubert Kowalski z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, kierownik zespołu, który dokonał odkrycia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.