publikacja 26.04.2012 00:15
Bez cienia przesady można powiedzieć, że światowy boom naftowy rozpoczął się w Galicji, a konkretnie w okolicach Krosna, Jasła i Gorlic. Na ropę mówiono tam „skałolej”, bo wypływała spomiędzy skał.
roman koszowski
Wiertnica ręczna wybudowana w Bóbrce w 1862 roku. Budowano ją nad wykopanymi studniami po to, by je pogłębiać. Duże koło na pierwszym planie służyło do ręcznego opuszczania wiertła
Ropy w okolicach Krosna, Jasła czy Gorlic nie trzeba wydobywać. Sama wypływa albo zbiera się w wykopanych dołach. W lasach bez problemu można natrafić na niewielkie strumyki z krystalicznie czystą wodą, na której powierzchni… płyną oka ropy naftowej. I to wszystko nie w Arabii Saudyjskiej czy amerykańskim Teksasie, tylko w Polsce.
Pierwsza kopalnia
Ropę wykorzystywano od zawsze. Starożytni uszczelniali nią okręty i impregnowali drewno oraz skóry. Z długo gotowanej ropy powstawał asfalt, którego Babilończycy używali jako zaprawy łączącej kamienie. Pierwsze informacje o samoistnych wyciekach ropy na terenach dzisiejszej Polski pochodzą z okolic Gorlic z 1520 roku. Doskonale konserwowała drewniane konstrukcje. Wykorzystywano ją też do smarowania drewnianych elementów tocznych, jak chociażby osi wozów czy piast kół. Stosowana była też w medycynie ludowej jako substancja bakteriobójcza, smarowano nią rany. I tak przez wieki. Nikomu nie przychodziło do głowy, by ropę wykorzystać jako źródło energii, choć z innymi paliwami płynnymi tak robiono. Na przykład oleje były źródłami światła. Niestety, w czasie spalania kopciły. Pierwszą osobą, której udało się uzyskać niebrudzące paliwo płynne, był Ignacy Łukasiewicz, polski chemik i farmaceuta, a przy okazji filantrop i społecznik.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.