GOSC.PL |
publikacja 22.07.2012 06:10
Astrofizyka. Latem chętniej patrzymy w nocne niebo. Co tam widzimy? A co dostrzega Nikodem Popławski, radomianin pracujący na uniwersytecie Indiana w USA, twórca koncepcji o tym, że żyjemy w czarnej dziurze?
ks. Zbigniew Niemirski/GN
Nikodem Popławski
– Na brzegu czarnej dziury, zwanym horyzontem zdarzeń, czas spowalnia się do zera. Tam można wejść, ale już nie da się wrócić – mówi astrofizyk
Czy wiecie, że jest w was gwiezdny pył? – pytam redakcyjne koleżanki. – To prawda – dodaje szybko pan Nikodem. – Bo z Wielkiego Wybuchu we wszechświecie istnieją tylko trzy pierwiastki: wodór, hel i lit. Wszystkie inne powstawały we wnętrzu gwiazd.
Wspomnienie supernowej
Kiedyś, w pobliżu Układu Słonecznego, a może zanim on powstał, istniała potężna gwiazda, która w biegu swego życia doszła do etapu, gdy wybuchła jako supernowa, wyrzucając w przestrzeń kosmiczną te pierwiastki, których normalnie brakuje w przestrzeni kosmicznej. Od żelaza, które dziś wchodzi w skład cząstek naszej krwi, po uran i wiele, wiele innych. Astrofizyk zgadza się ze mną, choć temu wywodowi przydałby tysiące szczegółowych dopowiedzeń i wyliczeń.
– Już jako chłopiec, który jeszcze nie potrafił mówić, Nikodem wykazywał ogromne zainteresowanie otaczającym go światem. Fascynowały go barwy, kształty – opowiada ojciec, Janusz Popławski, znany w Radomiu artysta grafik. A potem, z roku na rok, chłopiec wręcz eksplodował, niczym supernowa! Jego pierwszym światem stała się chemia, którą zaczął zgłębiać, zanim jeszcze jego klasa zaczęła się uczyć tego przedmiotu. Stał się olimpijczykiem, i to niezwykłym. Był laureatem olimpiady z chemii dla szkół średnich, będąc uczniem szkoły podstawowej. Nic dziwnego, że już wtedy wyłuskał go Stanisław Banaszkiewicz, chemik z Wyższej Szkoły Inżynierskiej w Radomiu i nauczyciel tego przedmiotu w LO im J. Kochanowskiego, nauczyciel legenda, wychowawca pokoleń olimpijczyków.
Gdy Nikodem zjawił się w I klasie jako kochanowszczak, znał już podstawy całek. Zapisał się na kółko chemiczne i tu przyszedł pewien niepokój. – Na kółku były zajęcia z elektrochemii i termochemii. W toku dociekań i uzasadnień wciąż wracała sprawa odniesień do praw fizyki. Skoro tak jest, to znaczy, że fizyka jest bardziej pierwotna niż chemia – mówi badacz. Chemii nie porzucił. Wciąż brał udział w olimpiadach z tego przedmiotu. Do tego doszły jeszcze techniczna i astronomiczna, ale fizyka zaczęła wychodzić na pierwsze miejsce. I tu pojawia się drugi z licealnych profesorów, fizyk Marek Golka, kolejna legenda i wychowawca pokoleń olimpijczyków w Kochanowskim. To on kierował wybitnym uczniem.
– Miałem wtedy 17 lat. Dorwałem gdzieś podręcznik do podstaw ogólnej teorii względności i zacząłem się tego uczyć. Na obozie dla młodych astronomów na Suchorze wypożyczyłem książkę o grawitacji oraz geometrii różniczkowej i uczyłem się. To było przed IV klasą. W maturalnej zacząłem poznawać, co to jest tensor krzywizny i wtedy stwierdziłem, że to najpiękniejsza teoria w fizyce, jaką poznałem, i takie zdanie mam do tej pory – mówi astrofizyk.
Kłopot z osobliwościami
Maturę Nikodem zdawał niespełna dwadzieścia lat temu. Potem przyszły studia z fizyki na UJ w Krakowie, międzywydziałowe studia na Uniwersytecie Warszawskim i zgłębianie fizyki jądrowej uwieńczone doktoratem na Indiana University w USA. Tam dziś jest wykładowcą. W ostatnich miesiącach wykładał biofizykę komputerową i mechanikę analityczną.
Studia łączyły się nie tylko z zaliczaniem kolejnych semestrów. Były czasem zgłębiania krok po kroku kwestii, która zdawała się spędzać sen z oczu młodemu naukowcowi. Męczyła go sprawa osobliwości, jednego z elementów, nad którymi mozolił się Albert Einstein w ramach swej teorii względności i teorii grawitacji.
– Początkowo uważałem, że teoria grawitacji Einsteina jest tak piękna, że nie ma tam co poprawiać. Ale w moich rozważaniach wracała sprawa obecnych tam osobliwości. Są to punkty, gdzie materia zapada się do nieskończenie gęstego stanu. Nieskończoność nie jest pojęciem za bardzo fizycznym, bo w fizyce wszystko trzeba zmierzyć, a nieskończoności zmierzyć nie można – wspomina Nikodem.
Kolejnym punktem, gdzie Einstein go niepokoił, była sprawa geometrycznego skręcenia czasoprzestrzeni. Twórca teorii względności mówił o jej zakrzywieniu, ale pomijał skręcenie. – Mówiąc obrazowo, to jest tak jak z metalowym prętem, który możemy zgiąć. Ale przecież możemy go też jednocześnie skręcić – wyjaśnia. – A przecież ugięcie i skręcenie czasoprzestrzeni istnieje. Wiedział o tym Einstein, choć je pomijał – dodaje.
Trudno językiem laika wyjaśnić każdy z elementów dowodzenia astrofizyka. Ufając jego kompetencji, przejdźmy do ostatecznych wyników. Uwzględnienie skręcenia czasoprzestrzeni połączone z grawitacją sprawia, że da się uniknąć osobliwości. Materia nie zapada się do nieskończoności. Ona w pewnym momencie zaczyna odbijać w potężnym wybuchu i rozszerza się. Ten stan można obliczać. I co z tego wynika?
Żyjemy w czarnej dziurze
Trzy lata temu Nikodem Popławski zaczął publikować w fachowych czasopismach artykuły, które przyciągnęły uwagę badaczy. Zdaniem astrofizyka, nasz wszechświat, to znaczy ten, który możemy obserwować i badać, swój początek bierze w czarnej dziurze, a więc w momencie, gdy jakaś bardzo duża gwiazda zaczęła zapadać się w ten właśnie stan.
Trzeba tutaj dopowiedzieć, że każda gwiazda, żyjąc kilkanaście miliardów lat, przechodzi kilka etapów. Ten istotny – to czas, gdy zapali się w niej wodór i w reakcji termojądrowej powstanie hel. Tak jest z naszym Słońcem, które spala wodór już od dobrych czterech miliardów lat i będzie tak przez kolejne cztery miliardy lat. A potem wiele zależy od jej wielkości. Gdy wodór zaczyna się wyczerpywać, przychodzą etapy późnego życia gwiazdy. Tylko te większe, to znaczy większe przynajmniej dziewięć razy od naszego Słońca, staną się czarnymi dziurami. Inne przerodzą się w gwiazdy neutronowe i różne gwiezdne karły.
Tak więc, wracając do rozważań astrofizyka, początkowe zapadanie się materii w owej czarnej dziurze powstałej po wielkiej gwieździe przerodziło się w wybuch i rozrost znanego nam wszechświata. Potem powstawały galaktyki, układy planetarne itd. Tak więc Wielki Wybuch, o którym mówi astrofizyka, poczynając od Georgesa-Henriego Lemaître’a, był w istocie nie tyle początkiem, co najpierw końcem istnienia czegoś, do czego nie jesteśmy w stanie wrócić, jakiegoś przedwszechświata.
Co więcej, właściwie każda z miliardów istniejących w znanym nam wszechświecie galaktyk posiada czarne dziury, a te są początkami nowych światów, które rozwijają się w ich wnętrzu. Tak to z obrazu jednego świata rodzi się jakiś wieloświat.
Nikodem Popławski mówi, że nie jest twórcą czegoś absolutnie nowego w nauce, bo koncepcja naszego wszechświata, który rozwinął się we wnętrzu czarnej dziury, powstała niemal pół wieku temu.
- Mój skromny wkład jest taki, że połączyłem w jedno trzy teorie: grawitacji Alberta Einsteina, Éliego Josepha Cartana o skręceniu czasoprzestrzeni i hipotezę, że nasz świat istnieje we wnętrzu czarnej dziury - podsumowuje. Trzeba tu dodać, że to połączenie nie jest tylko teoretyczną układanką. Koncepcja radomskiego badacza zdradza jego doskonałą intuicję naukową. Potrafił on dostrzec braki i zalety kilku naukowych koncepcji astrofizycznych, wysupłać je z mnogości innych i opatrzyć sumą fizycznych i matematycznych obliczeń. To w tym osadza się jej naukowa nowość i rzetelność.
A co z Panem Bogiem?
- Nie widzę żadnej sprzeczności między koncepcjami rodzącymi się w toku badań astrofizyki a kwestią wiary. Fizyka bowiem odpowiada na pytanie „jak”, a nie „dlaczego”. Bóg, który wiąże się z pojęciem nieskończoności, jest ponad tym, co skończone. A nasz wieloświat, nawet wielki i dążący do nieskończoności, nie jest nieskończonością. Bóg jest wciąż większy i jest ponad tym, jest ponad fizyką. Ja sam spotkałem fizyków, także tych zajmujących się badaniem cząstek elementarnych, a więc badających świat atomów, którzy są osobami głęboko wierzącymi - mówi N. Popławski.
A skoro o wierze mowa, dopowiedzmy jeszcze jedno. - Muszę powiedzieć, że to moja druga rozmowa z księdzem odnosząca się do moich badań. Ta pierwsza to było spotkanie z ks. prof. Michałem Hellerem. A w toku moich badań pojawiła się także osoba Georgesa-Henriego Lemaître’a, belgiskiego księdza i astronoma - podkreśla astrofizyk. Ksiądz Lemaître, zmarły w 1966 r., jest jednym ze współtwórców współczesnej kosmologii relatywistycznej. To on jako pierwszy zastosował w niej fizykę kwantową i on stworzył hipotezę początku świata jako Wielkiego Wybuchu.
Boska cząstka
Gdy kończyłem pisanie tego artykułu, światowe agencje donosiły, że fizykom pracującym w szwajcarskim CERN-ie udało się złapać cząstkę Bozon Higgsa, zwaną boską cząstką. Tak o tym pisał „Gość Niedzielny” w wydaniu internetowym:
„W środę (4 lipca) fizycy pracujący w CERN-ie, największym laboratorium fizyki cząstek elementarnych na świecie, ogłosili wyniki dwóch eksperymentów CMS i Atlas. Wynika z nich, że złapano najbardziej bo daj poszukiwaną cząstkę ostatnich lat. Bozon Higgsa, zwana boską cząstką, jest fundamentem teorii budowy materii. Cząstka jest odpowiedzialna za nadawanie masy To ona »decyduje«, które cząstki w momencie, w którym powstają, będą miały masę, a które będą bezmasowe. Proces nadawania masy jest zwany »mechanizmem Higgsa«, a cząstka, która w tym procesie gra najważniejszą rolę to właśnie wspomniany bozon… Czy to już koniec fizyki Czy wszystko wiemy, wszystko rozumiemy? Cząstka Higgsa gra kluczową rolę w tzw. Modelu Standardowym, niezwykle udanej teorii budowy materii”.
Z jednej strony takie informacje, podobnie jak i teorie budowane przez takich badaczy jak Nikodem Popławski, wśród wielu budzą lęk o miejsce wiary w naszym życiu Z drugiej strony niejeden pyszałek gotów jest przyjąć pogląd, że skoro rozumiemy prawie wszystko, Pan Bóg staje się wręcz niepotrzebny.
Gdy trzy lata temu w CERN-ie zaczęto w akceleratorze rozpędzać cząstki, wyczytałem gdzieś tak dowcip - Pewien badacz zwrócił się do Pana Boga: - Zasadniczo wszystko już rozumiemy i tyle po trafmy, że, Panie Boże, jesteś nam właściwie niepotrzebny. Bo oto widzisz, bierzemy cząstki elementarne, zderzamy je w akceleratorze i sami stwarzamy światy. - Hola hola! - rzekł na to Pan Bóg. - Zgoda ale pod jednym warunkiem. Czemu bierzecie moje? Stwórzcie sobie swoje cząstki!