Więcej prądu

Tomasz Gołąb

publikacja 26.07.2012 06:36

Samochodów elektrycznych na ulicach Warszawy wciąż jak na lekarstwo. Odstrasza cena, ale kusi możliwość dziesięciokrotnie tańszej eksploatacji. A w przypadku dystrybutorów udostępnionych przez RWE... wręcz darmowe „tankowanie”.

Ciche i ekstremalnie tanie w eksploatacji Tomasz Gołąb/GN Ciche i ekstremalnie tanie w eksploatacji
Na ulicach Warszawy można zobaczyć na razie jedynie kilkadziesiąt takich pojazdów

Pierwszą z 12 stacji szybkiego ła­dowania RWE postawiło przed swoją siedzibą na Powiślu już w 2009 r. Każda z nich wciąż oferuje darmowe „tankowanie” samochodów zasilanych energią elektryczną. Pilotaż skończy się zapewne wówczas, gdy pojazdy na baterie upowszechnią się na tyle, że sprzedawcy energii bę­dzie się opłacać wprowadzenie systemu płatności. Na razie aut podjeżdżających pod stacje ładowania jest na tyle mało, że RWE nawet nie liczy wartości pobra­nej przez nie energii.

Modeli coraz więcej
Pierwszy seryjnie produkowa­ny model auta zasilanego prądem iMiEV koncernu Mitsubishi dostępny jest w Polsce od dwóch lat. W tym czasie sprzedano go... 28 klientom. Powód? Cena, która kilkakrotnie przekracza wartość aut z tego segmentu napędza­nych silnikiem spalinowym.

– iMiEV to auto typowo miejskie. Na bateriach może przejechać ok. 140 kilometrów. Początkowo kosztowało ok. 160 tys. zł, od tego roku cena spadła do ok. 120 tys. – mówi Jakub Borucki, kierownik działu sprzedaży flotowej salonu AutoGT.

We wrześniu do sprzedaży w Pol­sce wejdą dwa pierwsze modele Renault Fluence Z.E. Elektryczny sedan w seg­mencie C oferowany będzie w cenie od 110 tys. zł. Podobną cenę będzie miał pokazywany w ubiegłym tygodniu przy okazji międzynarodowej konfe­rencji na Politechnice Warszawskiej „2012 International Conference on Elec­tric Vehicles” chiński samochód e6 firmy BYD, pozwalający przejechać na jednym tankowaniu nawet 300 km.

Czekając na dotacje
Ceny samochodów elektrycznych powodują, że auto na prąd zwróci się przy standardowej eksploatacji naj­wcześniej za 5–7 lat. Trudno się więc dziwić, że aspekty ekologiczne i wy­jątkowo niski koszt użytkowania (ok. 6 zł za 100 kilometrów to nawet dziesięć razy mniej niż w przypadku innych aut) nie przekonują do końca klientów. Zresztą specjaliści sami przyznają, że prąd w Polsce, pozyskiwany głów­nie z węgla, z ekologicznością ma nie­wiele wspólnego.

– Ceny samochodów elektrycznych będą w kolejnych latach spadać, ale dopóki ich zakup nie będzie w jakiś sposób premiowany przez pań­stwo, trudno mówić o prawdziwym upowszechnieniu tego segmentu – przyznaje Mateusz Jagodziński z Mit­subishi Motors.

Na dowód przytacza dane z innych europejskich krajów: w Norwegii właściciele e-samochodów zwolnieni są z podatku drogowego (ok. 300 euro rocznie), 25-procentowego VAT-u i opłat rejestracyjnych, we Francji czy Monako mogą liczyć na dopłatę rzędu 5 tys. euro. Nie mówiąc o innych udogodnieniach, choćby możliwości poruszania się po buspasach i darmowym parkowaniu (wartym w Londynie rocznie ok. 6 tys. funtów).

Pierwszy e-autobus
Dziś w Warszawie jest około 40 stacji szybkiego ładowania, które pozwalają na 80 proc. naładowanie baterii samochodu w ciągu 30 minut. Rozlokowane są w centrach handlo­wych i ważniejszych punktach miasta, np. pod PKiN. – Jednak podstawowym miejscem ładowania pojazdów teraz i w przyszłości pozostanie gniazdko we własnym domu – mówi Daniel Mo­czulski z RWE.

Na ulicach Warszawy pojawił się właśnie pierwszy elektryczny autobus nieemitujący spalin. Pojazd do 23 lipca testują Miejskie Zakłady Autobusowe na trasie linii 222. Prototypowy pojazd zamiast typowej deski rozdzielczej ma panel dotykowy, a wewnątrz – prze­zroczyste siedzenia. Solaris Urbino Electricm jak wszystkie pojazdy elek­tryczne, posiada niezwykle cichy, po­zbawiony biegów silnik, który zapew­nia lepszy komfort jazdy. Do zasilenia pojazdu sprowadzono specjalne łado­warki, w tym szybką umożliwiającą uzupełnienie energii w ciągu półtorej godziny. Na jednym ładowaniu autobus może przejechać ok. 100 km.