Archeolodzy w kościele

ks. Sławomir Czalej

publikacja 02.08.2012 07:12

– Po pochówku bardzo łatwo jest rozpoznać księdza. Nawet tego zmarłego kilkaset lat temu. Zwykle zachowuje się fragment stuły czy ornatu – mówi ks. Zbigniew Rutkowski, proboszcz paraf i św. Mikołaja w Gniewie.

Archeolodzy w kościele ks. słAwomir czAlej/GN

Już trzeci sezon archeolodzy z Uni­wersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu prowadzą w gniew­skim kościele i wokół niego systematyczne badania. W tym roku nie tylko udało się już odkopać szczątki kapłana, ale także go zidentyfikować! Co więcej, ksiądz spoczywający obok niego, którego kości odkryto w poprzednim sezonie,

Pamięć kości i tkanin
Pracami w kościele w Gniewie zajmuje się zespół archeologów wraz z liczną grupą stu­dentów praktykantów, pod kierownictwem dr Małgorzaty Grupy i prof. Anny Drążkowskiej.

– Wcześniej kopaliśmy m.in. w katedrze kwi­dzyńskiej. Nasze kierowniczki są specjalistkami od konserwacji tkanin – wyjaśnia Magdalena Majerek, archeolog. Średniowieczne i później­sze tkaniny zachowały się przede wszystkim w grobach naszych przodków, przy założeniu, że warunki zewnętrzne sprzyjały ich zachowa­niu w ogóle. W kościele w Gniewie pod posadzką jest suchy piasek, więc i artefaktów przetrwało sporo.

– Nawet na podstawie skrawka materiału jesteśmy w stanie określić, jaki stanowił rodzaj stroju. Czy był to żupan, szustokor, wams czy też sutanna, jak nam się tutaj zdarzyło – tłumaczy. Interesujący jest fakt, że w Gniewie znaleziono wiele fragmentów jedwabiu. Podobnie zresztą było podczas eksploracji grobów wielkich mi­strzów krzyżackich w Kwidzynie. Zachowane w Gniewie jedwabne tasiemki świadczą o tym, że miasto musiało być bogate, a także że łamano tutaj ustalony porządek pogrzebowy. – Wytycz­ne były takie, żeby zmarłych chować w koszulach pogrzebowych. Z reguły były one lniane i rzad­ko się zachowywały – podkreśla M. Majerek.

Co ciekawe, liczne kości znajdowane są wo­kół figurki Matki Bożej na zewnątrz kościoła. Pochodzą z XVIII w., a w niektórych miejscach tworzą dosyć grubą warstwę. Zachowały się po­nadto fundamenty budowli, prawdopodobnie kaplicy.

- Od początku pracuje z nami antropolog, to prawie 24 godziny na dobę. A to ze względu na skupiska kości i mogiły zbiorowe - mówi M. Majerek. Na podstawie wstępnych oględzin kości rozpoznano już wiele chorób. Stwierdzono m.in. przetoki, złamania z przemieszczeniem czy ropnie, które rozwijały się tak mocno, że docierały aż do tkanki kostnej. U jednego dziecka stwierdzono nawet przypadek syfilisu wrodzo­nego. Brak nowoczesnej medycyny skutkował bólem i nieprawidłowo zrośniętymi kośćmi.

Księża bracia
Podczas wydobywania kości archeolodzy noszą rękawice ochronne, a sam antropolog dokonuje oględzin kości w „pełnym umundu­rowaniu”. - Tak, żeby się nie zarazić - wyjaśnia. Niebezpieczeństwa raczej nie ma. Gorzej mogło­by być, gdyby otwierano zamknięte pomieszcze­nie, kryptę z „morowym powietrzem” sprzed wieków. W „oczyszczaniu” ludzkich szczątków pomagają rośliny, zwłaszcza drzewa. Jedna z cza­szek, i to wydobyta z kościoła, obrośnięta była korzeniami drzew.

- Dla roślin, które czerpią ze szczątków człowieka materię organiczną, jest to świetna pożywka - dodaje. Drzewa wo­kół świątyni rzeczywiście wyglądają okazale… W pracy archeologa zdarzają się zresztą przy­padki, że znajdowano korzeń drzewa „przebija­jący” kręgosłup, tzn. miejsce po szpiku kostnym.

Jedną z metod badawczych jest określenie wieku danej warstwy. Do tego antropolog pre­cyzuje wiek zmarłego. - Wtedy bierzemy spis duchowieństwa i próbujemy ustalić, kto to mógł być – mówi ks. Rutkowski. Jednak na trumnach osób zasłużonych umieszczano też metalowe inicjały i datę pochówku.

– Mieliśmy szczęście, bo jedno i drugie udało nam się odczytać. Często jest to już niemożliwe – cieszy się. Okazało się, że pochowanym w 1734 r. kapłanem był ks. Jó­zef Jan Pawlikowski. – Ciało zmarłego było zo­rientowane na osi wschód–zachód, pochowane głową na wschód. Osoby świeckie miały głowę zorientowaną na zachód – wyjaśnia archeolog. Historia kapłana jest niezwykle ciekawa, po­nieważ w 1721 r. jego brat Antoni był tu już wi­kariuszem.

– Po roku sprowadził tu swojego brata. Ciekawostką jest jeszcze fakt, że Antoni został księdzem w wieku 22 lat, a zmarł 12 lat później – podkreśla ks. Zbyszek. Antoni poże­gnał się ze światem w 1728 r., a pochował go brat. – Podczas jednej z rozmów przypomniało nam się, że po drugiej stronie ołtarza, gdzie był po­chowany Józef, odkryliśmy już przecież inny grób kapłana, którego nazwaliśmy „księdzem z długimi włosami”, bo te się zachowały – wyja­śnia z zacięciem eksploratora obecny proboszcz. Obaj bracia zostaną wkrótce pochowani razem.

Celem badań w Gniewie jest jeszcze określe­nie pierwszego założenia kościoła. Prawdopo­dobnie znajdowało się w nieco innym miejscu niż obecna budowla murowana. – W naszych badaniach nie chodzi jedynie o wydobycie za­bytkowego przedmiotu, ale także o rozpozna­nie historii miejsca – wyjaśnia M. Majerek.

A do najciekawszych tegorocznych zabytków wydobytych z ziemi należy 120 bursztynowych koralików. Najprawdopodobniej był to różaniec.