Komputerem w epidemię

Tomasz Rożek

GN 38/2012 |

publikacja 20.09.2012 00:15

Największym przyjacielem zarazków są samoloty. Dopiero w erze lotnictwa cywilnego pojawił się problem epidemii globalnej. Jak się przed tym bronimy?

Komputerem w epidemię canstockphoto

Oczywiście ludzie podróżowali także w czasach przedlotniczych. Tamte podróże różniły się jednak od tych dzisiejszych czasem trwania i popularnością. Na początku XXI wieku rocznie z samolotów korzysta kilkadziesiąt, może nawet kilkaset milionów ludzi. Wraz z rozpowszechnieniem ruchu lotniczego drastycznie skrócił się także czas, jaki spędzany jest w podróży. Warto sobie uzmysłowić, jaki to ma wpływ na rozprzestrzenianie się epidemii.

Zarazki w człowieku mogą żyć czy „wykluwać się” latami. Przykładem takiej choroby jest chociażby AIDS wywoływany wirusem HIV. Od momentu infekcji do momentu wystąpienia pierwszych oznak choroby mogą minąć lata. Ten długi czas powoduje, że wyśledzenie miejsca zarażenia jest niezwykle trudne. Przeważająca większość chorób pojawia się jednak w stosunkowo krótkim czasie od momentu zarażenia. Szybki i masowy transport na duże odległości powoduje, że ludzie mogą przenosić bakterie, wirusy czy grzyby, nie mając nawet świadomości, że są nimi zainfekowani. Może się zdarzyć, że wsiadając do samolotu i wysiadając z niego na drugiej półkuli, u pasażera nie zdążą nawet wystąpić pierwsze symptomy infekcji.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.