Efekt Łazarza w palmiarni

Michał Orda

publikacja 23.09.2012 07:10

Dotykali państwo kiedykolwiek rośliny z czasów dinozaurów? Takiej żyjącej rośliny?

 Niepozorna roślina jest prawdziwym skarbem legnickiej palmiarni  Michał Orda Niepozorna roślina jest prawdziwym skarbem legnickiej palmiarni

Niedawno lokalne media obiegła elektryzująca informacja. Otóż okazało się, że w gąszczu roślin rosnących w legnickiej palmiarni znajduje się pewna ciekawa roślina. Jest ona chyba najcenniejszym okazem nie tylko tej palmiarni, ale w kraju. Mowa o wolemii szlachetnej, czyli wollemia nobilis.

– Pierwszą informację o posiadaniu przez nas wolemii przekazałam do mediów już przed 6 laty. Nie było jednak z ich strony praktycznie żadnego odzewu. Było mi nawet przykro z tego powodu. Dzisiaj nawet się cieszę. Oto teraz możemy pokazać, że drzewko żyje i ma pierwsze odrosty. Po prostu się u nas zadomowiło – cieszy się Henryka Zdziech, miejski ogrodnik. A dlaczego tyle emocji wywołuje ta niepozorna roślina?

Rodem z Australii
W naukach przyrodniczych pojawia się od czasu do czasu pojęcie żywej skamieliny bądź żywej skamieniałości. W ten sposób określa się rośliny i zwierzęta, które nie mają swoich krewnych wśród żyjących organizmów. Jedyne pokrewieństwa, jakie można znaleźć, to te odkryte w czasie wykopalisk z epoki dinozaurów sprzed setek milionów lat. Takimi gatunkami roślin są m.in. miłorząb dwuklapowy, araukaria czy paprocie. Wśród zwierząt klasyfikacja ta obejmuje np. skorpiony, żółwie i okapi. Mało tego. Znamy przecież historię odkrycia dziobaka w Australii. Aż do końca XVIII wieku świat europejskiej nauki nie znał tego stworzenia! Bardzo podobnie było z wolemią szlachetną.

Przez wiele lat naukowcy znajdowali w Australii, Nowej Zelandii i na Antarktydzie odciśnięte w skałach fragmenty liści nieznanych roślin z epoki dinozaurów. Najstarsze ślady znalezione w skałach wskazywały na masowe występowanie wolemii szlachetnej bądź jej bardzo podobnych przodków już około 150 mln lat temu. W coraz młodszych pokładach malała ilość tych szczątków. Najmłodsze znalezione fragmenty datuje się na około 2 mln lat temu. Później ślady giną.

Znaczyło to, że przodkowie wolemii wyginęli. Zmienił się klimat, a może po prostu cały ekosystem południowej półkuli na tyle ewoluował, że przetrwał tylko jakiś zmutowany krewny wolemii. Aż tu nagle w połowie lat 90. XX wieku w Parku Narodowym Wolemia w Australii podjęto próbę eksploracji niezbadanych kanionów Gór Błękitnych. Jest ich tam prawie 500 i żaden nie został dotąd tak naprawdę zbadany.

Jeden z naukowców, David Noble, zwrócił uwagę na nieznany dotychczas gatunek drzewa. Było ich niewiele, może 30 sztuk. Łącznie znaleziono wolno żyjących drzew niecałe 100! Aż dziw, że dotychczas nikt ich nie odkrył. Dorosły osobnik wolemii szlachetnej osiąga wysokość do 40 metrów i szerokość u podstawy nawet 3 metry! Odnalezienie i opublikowanie informacji w naukowych czasopismach spowodowało prawdziwą burzę. Jak się okazało, było to odkrycie na miarę znalezienia żywych dinozaurów. Takie znalezisko nazywane jest „efektem Łazarza”, od wydarzenia opisanego w Piśmie Świętym. Podobne określenie przypisywane jest rybie latimerii – do tej pory złowiono tylko jednego osobnika tego gatunku, oraz żabie drzewnej z Kostaryki, uważanej za wymarłą.

Byle nie klatka
Jak okaz trafił do Legnicy? Otóż zakup jest możliwy tylko na specjalnych aukcjach. Czas, miejsce i cena okazów są trzymane w tajemnicy i znane nielicznym osobom ze środowiska. Ba, nawet miejsce, sposób hodowli i badań nad jej właściwościami biologicznymi pozostają w tajemnicy.

– Na pierwsze informacje o wolemii trafiłam, oglądając program o londyńskim ogrodzie botanicznym. Zaczęłam szukać informacji i postanowiłam sprowadzić ją do Legnicy. Trochę to trwało. Jeden ze znajomych hodowców rośliny był na bardzo dużych targach. Zadzwonił, że można kupić kilka sztuk. I licytowaliśmy przez telefon – wspomina Henryka Zdziech. Każdy kupiony dotychczas egzemplarz posiada certyfikat. Wielkie ogrody botaniczne stawiają wolemię do klatek, bo boją się, że zwiedzający będą łamać ich gałęzie na rozsady. – U nas można ją dotknąć, powąchać, nacieszyć zmysły – zaprasza Henryka Zdziech do legnickiej palmiarni.

TAGI: