Mój kawałek Indonezji

Szymon Zmarlicki

publikacja 22.10.2012 08:01

Na co dzień zajmuje się usługami dla branży spożywczej i medycznej. Po pracy ucieka w świat swojego podwodnego królestwa. Największe marzenie? Mieć tyle koralowców, żeby nie było widać tylnej ścianki akwarium.

Niezwykły podwodny świat szymon zmarlicki Niezwykły podwodny świat

Nie jest może monumentalne, ale niebieska łuna emanująca z niego pozwala zapomnieć o rozmiarze. Łatwo dać się wciągnąć w świat feerii barw, filigranowych kształtów i rytmicznego falowania, w takt którego podryguje całe podwodne życie w akwarium pana Jarosława. Dlaczego nie kot, nie chomik, tylko akurat koralowce? Po co?

– Od dzieciństwa interesowałem się akwarystyką, rodzice kupili mi mały zbiornik i kilka rybek – wspomina Jarosław Grzeszczak z Bytomia. – Z czasem, gdy mama i tata widzieli, że dobrze się nimi zajmuję, dostawałem większe akwaria, a w nich ciekawsze gatunki. Później przyszła pora na poważne hodowle, ale wciąż słodkowodne. Od pięciu lat zajmuję się już tylko dużymi koralowcami. Żona ucieka z domu

Skały koralowe, szczepy i ryby
sprowadzane są z Indonezji, Malezji lub innych egzotycznych krajów. Pan Jarosław nie ukrywa fascynacji różnorodnością podwodnego życia, z zapałem pokazuje kolejne okazy i systematyzuje: są koralowce miękkie, czyli bez szkieletu wapiennego, są średnio twarde LPS-y, które mają duże polipy, oraz twarde SPS-y z małymi polipami. Niektóre są łatwiejsze w utrzymaniu, inne wymagają sporej wiedzy i niezwykle stabilnych warunków fizykochemicznych. Wystarczy orientować się w podstawowych parametrach wody – zachęca bytomianin.

– Nie „przerybiać”, nie przekarmiać... a rodzinę i znajomych ostrzec, że tabliczka czekolady w lodówce to tak naprawdę ładnie opakowane, mrożone robaki na pokarm. Wtedy można cieszyć się ze wzrastającego życia, a to główny cel każdej hodowli. Jednak praca z koralowcami to nie tylko przyjemność z podziwiania głównego akwarium. Pod nim znajdują się jeszcze cztery mniejsze zbiorniki – rezerwa wody, filtr oraz przejściowy dom dla autystycznej rybki. Tam też pracuje serce całego systemu, czyli odpieniacz białek, usuwający z wody większość zanieczyszczeń i szkodliwych związków.

– Woda nie może być ani brudna, ani zbyt sterylna, dlatego kluczowy jest dobrze dobrany rozmiar filtra – tłumaczy pan Jarosław. – O tym, ile odpadów zbiera, można się przekonać, czyszcząc wsad raz w tygodniu. Śmierdzi niemiłosiernie, aż żona ucieka z domu...

Zimowe wieczory przy akwarium
Część „brudnej roboty” załatwiają same ryby – jedne oczyszczają piasek, inne niwelują pasożyty i infekcje, a nawet żywią się odchodami swoich towarzyszy. Organizmy wzajemnie się wspomagają i uzupełniają, ale o zapewnienie im odpowiednich warunków musi zadbać sam właściciel.

– Regularnie kontroluję poziom zasolenia wody, wypośrodkowany tak, by dogodzić wszystkim mieszkańcom akwarium. Podczas upałów chłodzę akwarium zwykłym wentylatorem pokojowym, bo temperatura wody nie może przekroczyć 30°C – pan Jarosław wskazuje na termometr, a słupek rtęci niepokojąco zbliża się do dwudziestej ósmej kreski.

– Za to w zimie nie potrzebujemy kaloryfera w pokoju. Dzięki temu w całym domu panuje egzotyczny mikroklimat. Bardziej dotkliwe od opłat za wodę są rachunki za prąd. Koralowce potrzebują światła podobnego do tego, jakie znają z oryginalnych warunków. Pojedyncze promyki słońca wpadające przez okno nie wystarczą, więc na jeden litr wody przypada 1W energii, którego dostarczają specjalne lampy. Oprócz tego pracują zintegrowany system pompek i inne urządzenia. Niektórzy hodowcy wyposażają się nawet w czujnik, który wysyła wiadomość SMS w przypadku awarii zasilania.

Hodowla koralowców to nie zabawa z domowym pupilkiem – raczej wymagający proces. To pasja. Pewnie inna niż zbieranie znaczków albo fotografowanie pociągów, ale rozpalająca do głębi. Podobnie jak sportowiec przegrywa walkę o medal, tak też hodowca koralowców może ponieść spektakularną porażkę, kiedy jeden błąd zniweczy wiele lat pracy i poświęcenia. A do czego porównać zwycięstwo? – To satysfakcja z utrzymywania hodowli. Gdy za szybą trzaska mróz i szaleje zawierucha, a okno do połowy zasypane jest śniegiem, siadamy z żoną przed akwarium i kontemplujemy toczącą się w nim akcję. Oto największa nagroda.

TAGI: