Nauka nie ma końca

Tomasz Rożek

GN 46/2012 |

publikacja 15.11.2012 00:15

W nauce co jakiś czas zdarza się trzęsienie ziemi. A wtedy – w przeciwieństwie do prawdziwego kataklizmu – nie tyle burzy się stara konstrukcja, ile otwierają się drzwi do nowego świata.

Nauka nie ma końca canstockphoto/montaz studio gn

Koniec nauki? Nie raz go przepowiadano. Nie raz jeden wydawało się, że o świecie wiemy już wszystko. Nauka uczy pokory, bo gdy wszystko jest już poukładane, przychodzi huragan. I okazuje się... że nic z tego nie rozumiemy.


Tu i tam jest tak samo


Najdobitniej to gonienie rewolucji rewolucją widać chyba w fizyce i astronomii. Jeszcze 500 lat temu uważano, że Ziemia jest w centrum wszechświata. Wyobrażano sobie, że mechanika nieba jest podobna do mechaniki dobrego zegara. W czasach, w których nie było znane prawo ciążenia, nie było alternatywy, jakiś mechanizm, w sensie dosłownym – uważano – musi za tym wszystkim stać. Geocentryczny model Ptolemeusza, choć był skomplikowany, dobrze się sprawdzał. Ale przyszedł rok 1543, w Norymberdze ukazało się dzieło Mikołaja Kopernika. W „De revolutionibus orbium coelestium” (O obrotach sfer niebieskich) cały fundament nauk przyrodniczych został zburzony.

Dostępne jest 14% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.