Co z górnictwem

dr inż. Piotr Buchwald

publikacja 04.12.2012 06:00

Przez najbliższych 20 lat świat dalej stawiać będzie na węgiel

Co z górnictwem Henryk Przondziono/GN Węgiel pozostaje w Polsce podstawowym paliwem, czy się komuś to podoba, czy nie.

Z gruntownej analizy danych autorstwa wyspecjalizowanych organów rządowych i pozarządowych liczących się gospodarek świata wynika jednoznacznie, iż w okresie najbliższych 20 lat świat dalej stawiać będzie na węgiel. Natomiast na przykładzie Europy (zgodnie z założeniami zapisów pakietu klimatyczno-energetycznego Unii Europejskiej) można zaobserwować trend całkowicie odwrotny.

Ktoś w ramach struktur europejskich nie do końca przemyślał, jaki wpływ mogą mieć absurdalne zapisy tego pakietu na rozwój gospodarek państw europejskich. W konstrukcji zapisów pakietu nie widać logiki, widzę natomiast wyraźnie interes poszczególnych grup polityczno-biznesowych. Nie potrafię zrozumieć tego ogromnego ataku na dwutlenek węgla, patrząc jedynie przez pryzmat samego efektu cieplarnianego. Dla przypomnienia: w samym procesie cieplarnianym bierze udział nie tylko dwutlenek węgla. Gazami o istotnym znaczeniu są: para wodna, która nawet w 65-70% najbardziej oddziałuje na ten proces,
a doskonale wiemy, że jej znaczący udział regulowany jest naturalnymi procesami życiowymi. Dalej można wymieniać takie gazy jak: metan, freony czy też tlenki azotu.

Zupełnie osobnym zagadnieniem, jednak w mojej ocenie bardzo zbieżnym w kontekście węgiel-energetyka, jest dogłębna ocena zabezpieczenia energetycznego Polski.

Polska nie posiada na chwilę obecną innych nośników energetycznych, którymi moglibyśmy zabezpieczyć zapotrzebowanie energetyczne naszego kraju. Podkreślam, że mówimy tutaj
o poziomie zabezpieczenia energetycznego Polski. Niewątpliwie za ok. 20 lat sytuacja na rynku energii może być już zgoła odmienna. Dzisiaj jednak w Polsce węgiel pozostaje podstawowym paliwem, czy się komuś to podoba, czy nie.

Dzisiaj im więcej mówimy o węglu, odnoszę wrażenie że wciąż z czegoś się tłumaczymy. To, że nie ma przychylności dla tzw. „czarnego złota” w ramach samych struktur Komisji Europejskiej, traktujemy jako porażkę. Co gorsze zaczynamy się tłumaczyć z tego, że natura obdarzyła nas odpowiednio znaczącymi (ale tylko w ramach państw Unii Europejskiej) zasobami tego surowca energetycznego.

Czy zatem problemem jest węgiel? Nie! Problemem jest sposób jego spalania.

W tym miejscu nie potrzeba nikogo przekonywać, że właściwym rozwiązaniem w tej materii jest rozwój czystych technologii węglowych (CTW), obejmujących technologie naziemnego
i podziemnego zgazowania węgla. Czy obecnie prowadzone próby w tym zakresie będą na tyle obiecujące, ażeby na dalszym etapie nastąpiło uruchomienie inwestycji na skalę przemysłową? Jednoznacznej odpowiedzi na chwilę obecną tutaj być nie może. Kilkadziesiąt podobnych inwestycji zostało przebadanych w wielu państwach świata, jednak w skali przemysłowej ani jedna nie podjęła pracy.

Czy polskim ekspertom, naukowcom w końcu się uda?

Chciałbym, żeby tak było, jednak patrząc realistycznie, wydaje mi się, że temat przez najbliższe kilka lat pozostanie wyłącznie w sferze badawczej. Oczywiście, jak zawsze przy tego typu projektach, głos decydujący będzie miała ekonomia, ale uważam, że lepiej w tym kierunku pójść i na taki cel kierować również niemałe środki europejskie, aniżeli upierać się
i lansować utopijnie projekty europejskie dotyczące (CCS) tj. wychwytywania i sekwestracji (lokowania w skorupie ziemskiej) dwutlenku węgla. Uważam, że nie warto już więcej czasu poświęcać temu projektowi, który tak ochoczo był lansowany w poprzednich latach przez niektórych wpływowych przedstawicieli Parlamentu Europejskiego wraz z nieliczną grupą polskich przedstawicieli nauki.

Niezależnie od tego, jak negatywny jest nasz stosunek do europejskiego pakietu
klimatyczno-energetycznego, musimy bezwzględnie rozwijać podstawową technologię, zapewniającą wysoką sprawność wytwarzania energii z węgla kamiennego i brunatnego, opartą o nowoczesne rozwiązania techniczne w tym zakresie. Takie nowoczesne bloki energetyczne już funkcjonują i to w tej dziedzinie następuje daleko idący rozwój.

Rządzący natomiast powinni zadbać, aby niskoemisyjne technologie zostały szybko dopracowane i wdrożone nie tylko w Europie, ale także w innych miejscach na świecie.
Wtedy odbywające się cykliczne szczyty klimatyczne nie będą jedynie fikcją. Należy zauważyć, iż państwa o silnych gospodarkach posiadają wypracowaną wizję i strategię oparcia swego potencjału w przyszłości także o nośniki węglowe – tak wynika z informacji zamieszczonych w bilansach energetycznych tych państw. To również potwierdza Międzynarodowa Agencja Energii i wskazuje na zdecydowany globalny popyt na energię,
i to w przedziale najbliższych 25 lat, blisko o jedną trzecią. Nie oznacza to, że we wszystkich rejonach świata będzie to jednakowy skok procentowy. Największy prognozowany jest
w Chinach, Indiach i Krajach Bliskiego Wschodu. W tym samym czasie, według prognoz (MAE), Amerykanie z kraju importującego energię przejdą do roli głównego eksportera.

Dominacja Stanów Zjednoczonych to zasługa dodatkowych kroków jakie podjęto w kierunku zwiększenia eksploatacji złóż ropy i gazu. Międzynarodowa Agencja Energii w swych raportach wyraźnie dostrzega, iż wzrost eksploatacji poszczególnych nośników energetycznych zależny jest od dostępności do tych nośników w poszczególnych rejonach świata.

W tym miejscu należy przywołać pojęcie wskaźnika uzależnienia energetycznego, o którym rzadko się mówi. Uzależnienie energetyczne danego Państwa opiera się na imporcie w odniesieniu do potrzeb energetycznych. Wskaźnik uzależnienia obliczany jest jako stosunek importu energii netto do krajowego zużycia energii brutto. Bazując na danych z 2010 roku, wskaźnik ten w Polsce wynosi 19,9% i jest jednym z najniższych w całej Unii Europejskiej. Precyzyjnie należy stwierdzić, iż pomimo wzrostu w ostatnich latach zapotrzebowania na energię, Polska posiada najniższą zależność energetyczną w Unii Europejskiej.

A jak wygląda ów poziom wskaźnika w wybranych państwach Unii?

Np.:

            Czechy            -           28,0%

            Szwecja          -           37,4%

            Francja            -           51,4%

            Niemcy           -           61,3%

            Austria            -           72,9%

            Włochy           -           86,8%

przy średniej UE wynoszącej 53,8%

Na chwilę obecną poziom tegoż wskaźnika w Polsce, przy zapotrzebowaniu na energię elektryczną i generalnie wytwarzanie jej z własnych złóż węglowych, jest bardzo obiecujący. W tym miejscu pozwolę sobie na przytoczenie pewnych danych dot. produkcji energii elektrycznej wyłącznie z węgla.

 

Świat

Unia Europejska

Polska

41%

29%

90%

 

 

Pamiętać jednak musimy, że Polska ma również pewne bariery dotyczące zasobności złóż. Nic nie jest nam dane bezgranicznie. Czy w przyszłości własne złoża węglowe będziemy mogli zastąpić np. złożami gazu niekonwencjonalnego (łupkowego), okaże się w dalszej perspektywie czasowej, mając na uwadze również przekierunkowanie się elektroenergetyki na ten sposób zasilania. Czy odnawialne źródła energii (OZE) należy rozwijać? Uważam,
że należy bezwzględnie rozwijać, lecz pamiętać musimy, że nigdy w Polsce nie zastąpią one mocy obecnych tradycyjnych źródeł wytwarzania energii nawet za 10, 15 lat. Tak wynika
z danych opracowanych przez Polską Akademię Nauk (raport z marca 2012 roku).

Do tego czasu musimy mieć na uwadze racjonalne i efektywne gospodarowanie złożami węgla, znajdującymi się na terytorium Rzeczypospolitej. Dlatego działania w polski węgiel muszą być systemowe, a nie doraźne, ukierunkowane w sposób zdecydowany na działania inwestycyjne, ze szczególnie mocnym uwypukleniem spraw dotyczących szeroko pojętego bezpieczeństwa. Chciałbym w tym miejscu mocno uświadomić, szczególnie starszemu pokoleniu, że nie jesteśmy żadną potęgą węglową, jak często można usłyszeć. W skali światowego wydobycia węgla zajmujemy odległe miejsce (wydobywamy ~ 1% produkcji światowej) zaś w skali posiadanych zasobów tego surowca również zajmujemy odległą pozycję z dwuprocentowym udziałem, jeśli chodzi o rozmieszczenie zasobów w świecie.

Przy takich potentatach w światowym wydobyciu i posiadanych zasobach jak Chiny, USA, Rosja, Indie czy Australia, rzeczywiście wyglądamy blado. Ale tutaj nie odpowiednie klasyfikacje są najważniejsze. Bardziej – a jestem przekonany że przede wszystkim – zależne
to będzie od tego, w jak racjonalny sposób podejdziemy do zagospodarowania polskich złóż węgla, ażeby ostatecznie osiągnąć odpowiednią wydajność i konkurencyjność
tej branży
. Uwzględniając na chwilę obecną klasyczny sposób eksploatacji złóż węglowych, należałoby się również zastanowić, czy przy coraz trudniejszych warunkach górniczo-geologicznych, z którymi mamy do czynienia w kopalniach obszaru górnośląskiego, należałoby za wszelką cenę sięgać po złoża, gdzie doskonale wiemy, że eksploatacja taka jest obciążona dużym ryzykiem i nie w pełni (mimo ogromnego w ostatnich latach postępu nauki) jesteśmy zagwarantować ten właściwy poziom bezpiecznego fedrowania.

Parę lat temu na mój wniosek została dokonana gruntowna analiza posiadanych zasobów węgla, umiejscowionych w pokładach cienkich, i to pokładach płycej zalegających w stosunku do obecnego średniego poziomu eksploatacji w Polsce.

Przez ostatnich prawie dwadzieścia lat nikt w naszym kraju nawet nie myślał, ażeby pochylić się nad węglem tam zalegającym. Wtenczas występowały pewne utrudnienia natury technicznej, natomiast nie pamiętam z tego okresu opracowań, które definitywnie przekreślałyby opłacalność takiej eksploatacji.

Dzisiaj czasy się zmieniły. W tej materii nastąpił znaczący postęp techniczny (bardzo elastyczne układy strugowe) i eksploatacyjny – w takich czy podobnych warunkach
nie nastręcza już jakichkolwiek problemów. A może rozsądnie by było, gdyby w przyszłości, po udanych próbach zgazowania węgla, również ten element uzyskiwania energii mógł być
w tych pokładach zastosowany. Wiedząc równocześnie, że nie każdy typ węgla nadaje się do zastosowania w tym procesie. Widzimy zatem, że na każdym kroku naszej działalności potrzebne jest racjonalne myślenie.

Zatem powrócę jeszcze raz do bardzo ogólnego pojęcia, a mianowicie konkurencyjności sektora węgla kamiennego. Podstawowa zasada, wypowiadana zresztą bardzo ogólnie, to tanio wydobywać i dobrze sprzedać (czyli z odpowiednim zyskiem). Stratedzy biznesowi doskonale wiedzą, że największe koszty związane są z magazynowaniem wyprodukowanych towarów.
W tych elementach biznesowych najlepszą wiedzę posiadają Japończycy. Podobnie jest
w branży surowcowej. Jeżeli wydobywamy węgiel i nie potrafimy go sprzedać, to tracimy
na tym podwójnie. Co zatem zrobić, ażeby z węglem nie zostać na zwałach kopalnianych
a jednocześnie umieć spiąć bilans paliwowo-energetyczny w kontekście przywoływanego wcześniej przeze mnie bezpieczeństwa energetycznego kraju?

Sektor wydobywczy w Polsce nie może właściwie funkcjonować, jeśli nie doprowadzi się
do obniżenia kosztów produkcji. Popatrzmy na parę danych z ostatnich lat, a dotyczących tej branży. Tylko w 2011 roku spółki węglowe odnotowały blisko 2,9 mld zł. zysku.

Ale równocześnie, gdyby nie wysokie ceny węgla w świecie (szczególnie w 2011 roku),
w dalszym ciągu górnictwo w Polsce byłoby nierentowne. Tak wynikało z danych Ministerstwa Gospodarki, podsumowujących ubiegły rok.

W 2011 roku odnotowaliśmy obniżkę w wydobyciu o 0,5 mln ton w stosunku do 2010 roku. Zdecydowanie lepiej z wydobyciem jest już w 2012 roku. Co z tego jednak, skoro nie potrafimy go odpowiednio sprzedać i odstawiamy go na przy kopalniane zwały. Niezależnie od tego, czy gospodarkę polską dotykają już pierwsze elementy kryzysowe, czy będziemy mieli do czynienia wyłącznie z drobną recesją, nie ulega wątpliwości że górnictwo ten rodzaj spowolnienia odczuje w sposób znaczący.

Taki stan prognozują analitycy giełdowi w odniesieniu do gospodarki surowcami.
Bardzo często słychać głosy, że całym tym nieszczęściem jest wysoki import węgla, który spływa do naszego kraju. Przyzwyczajeni jesteśmy do informacji, że Polska przez dziesięciolecia była znaczącym eksporterem netto. Tymczasem polski eksport węgla wyniósł w ubiegłym roku 5,7 mln ton wobec 14,7 mln ton zaimportowanego węgla, głównie z Rosji, Ukrainy, Czech, Kolumbii i USA. Według danych Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP), Polska od 2008 roku jest importerem węgla netto, czyli więcej węgla importuje niż wysyła
za granicę. To również jest miarą wydajności branży. Dzisiaj nie da się działać w sposób sztuczny (nakazowy). Dążyliśmy do tego i mamy do czynienia z gospodarką wolnorynkową. Obowiązują w tej materii odpowiednie ustalenia, również europejskie. Dobra koniunktura
na węgiel może jedynie pomóc. Polskie górnictwo, żeby być konkurencyjne, musi generalnie wprowadzać lepszą organizację pracy, lepsze wykorzystywanie parku maszynowego nawet przez sześć dni w tygodniu, natomiast w niedzielę należy „odpocząć”. Ten aspekt również wymaga dialogu. Od kadry menedżerskiej i strony społecznej wymagany jest dialog i chęć obopólna do zrewidowania wysokich kosztów jednostkowych w naszych zakładach wydobywczych.

To są podstawowe elementy, które zależą wyłącznie od nas, natomiast nie należy zasłaniać się, jak to chętnie czynimy, czynnikami zewnętrznymi, na poziom których nie zawsze mamy bezpośredni wpływ. Przywoływana wielokrotnie przez media kopalnia „Bogdanka” nie
w każdym wymiarze jest tutaj do „skopiowania” przez kopalnie śląskie. To są zupełnie dwa nieporównywalne środowiska górnicze pod względem dostępności i zalegania złoża. Kopalnie na Śląsku prowadzą eksploatację w skomplikowanych i trudnych warunkach górniczo-geologicznych. Z tym nie mamy do czynienia na Lubelszczyźnie. Natomiast nie ulega wątpliwości, że w kopalni „Bogdanka” dopracowano się właściwego, przejrzystego systemu organizacji pracy, który zresztą na bieżąco jest dopracowywany. Wielokrotnie o tym mówiłem, iż miarę rozwoju danego segmentu gospodarki, jest rozwój procesów inwestycyjnych.

Zatem nie ulega wątpliwości, iż podstawą konkurencyjności branży wydobywczej w Polsce jest zwiększenie robót inwestycyjnych i to szczególnie teraz, gdy już odczuwamy znaczące spowolnienie gospodarcze. Ten proces inwestycyjny może w jakiejś perspektywie czasowej przyczynić się do wzrostu wydajności branży, czyli obniżenia importu węgla w stosunku
do eksportu.

Wartością każdej firmy wydobywczej jest posiadanie odpowiednich złóż surowców,
do których w sposób prosty można sięgnąć i również w sposób mało skomplikowany
je wydobyć. Wszystkie pozostałe sprawy, dot. infrastruktury czy wyposażenia, mają istotne znaczenie, jeśli chodzi o bezpieczeństwo wydobycia, ale jest to element wyłącznie kształtowany przez ludzi.

Dlatego wszelkie informacje, choć na tym etapie tylko medialne, związane z przejęciem Bogdanki przez JSW S.A. czy ekspansję Kompanii Węglowej w nowe złoża
na Lubelszczyźnie, uważam za jak najbardziej poprawny element strategii tak jednej, jak
i drugiej spółki wydobywczej.

Podkreślałem to wielokrotnie, iż każde działanie inwestycyjne, poprawiające generalnie mechanizm wydobycia, przekłada się w sposób bezpośredni na bezpieczeństwo pracy.

W górnictwie wypadkowość pozostaje w związku z wielkością zagrożeń i ryzyka oraz poziomu kultury bezpieczeństwa. Natomiast kultura bezpieczeństwa to indywidualna wrażliwość człowieka na zagrożenia, postawa wobec ryzyka oraz przywiązanie
do wartości zgodnych z przepisami bezpieczeństwa
.

Z danych Wyższego Urzędu Górniczego wynika, że niemal co drugi lub trzeci pracownik zatrudniony na dole kopalni, nakłaniany jest przez osoby bezpośrednio odpowiadające za bezpieczeństwo prowadzonych robót do podejmowania ryzyka w kontakcie z obsługiwaną maszyną lub urządzeniem. Wyniki badań, które w ostatnich latach były prowadzone przez Politechnikę Śląską, a także ostatnie wyniki badań ankietowych, przeprowadzonych przez Główny Instytut Górnictwa w jednej czwartej naszych kopalń, są zatrważające. Około jedna trzecia ankietowanych zetknęła się z poleceniami, w których planowa realizacja zadań produkcyjnych dopuszczała naruszenie zasad bezpiecznego ich wykonania.

Należy zwrócić uwagę na jeszcze jedno badanie ankietowe, dotyczące przyczyn podejmowania ryzykownych zachowań przez pracowników:

  • odgórne naciski na szybkie wykonanie zadania ( 66,7%)
  • błędy w organizacji pracy (57,9%)
  • rutyna (56,1%)
  • brak koncentracji, pośpiech (52,6%)
  • stres, nerwy (50,9%)
  • zbyt duże nakłady pracy a niewystarczająca liczba ludzi (47,3%)
  • nierealne terminy wykonania zadania (43,8%)

 

To są fakty i z tym nie powinno się polemizować.

Przedstawiane przeze mnie tylko nieliczne wyniki przeprowadzonych badań powinny być cennym materiałem wyjściowym przy opracowywaniu programów dla poprawy bezpieczeństwa w zakładach górniczych. Wyniki sygnalizowanych badań ankietowych potwierdzają również analizy przyczyn wypadków prowadzonych przez nadzór górniczy.

Bezpieczeństwo to temat niezwykle złożony i aby go rozwiązać, potrzeba żelaznej konsekwencji. Temat ten wymaga wiedzy i doświadczenia.

Górnictwo to nie tylko splot zagrożeń naturalnych czy technicznych. To również zagrożenia społeczne, stanowiące dla pracowników dodatkowe źródło stresu, osłabienia koncentracji i w efekcie mogące doprowadzić do mniej lub bardziej poważnych wypadków, o czym wskazuje nasza ostatnia statystyka wypadkowa.

Z elementem bezpieczeństwa w górnictwie nierozerwalnie związane jest szkolnictwo górnicze. Mamy bardzo dobre w tym zakresie przykłady, np. z górnictwa niemieckiego, szkoda tylko że nie potrafimy z nich skorzystać. My szkolnictwo górnicze na poziomie zawodowym w sposób lekkomyślny zlikwidowaliśmy. Dzisiaj, z uwagi na powstałą w ten sposób lukę pokoleniową i trudny rynek pracy, przyjmujemy do kopalń ludzi bardziej przypadkowych, gdzie jednym z kryteriów jest posiadanie odpowiedniego stanu zdrowia. Jedynym pozytywnym elementem w tym zakresie jest budowanie od blisko trzech lat przy niektórych wyselekcjonowanych podmiotach spółek węglowych szkół zawodowych. Jest to jak najbardziej element pozytywny, jednak na efektywność tegoż przedsięwzięcia przyjdzie nam poczekać jeszcze parę lat.

Na podstawie powyższych badań ankietowych widzimy wyraźnie, że wszelkiego rodzaju szkolenia to jedna strona medalu, natomiast praktyka, to druga strona prawdziwego życia.

Praktyka jest taka, że trzeba wykonać normę, plan, jak też inne ważne zadanie bez względu
na wszelkie okoliczności. Jeśli coś się wydarzy, winni generalnie znajdują się na poziomie dozoru niższego lub średniego. Natomiast w tym całym mechanizmie nie widzę żadnego sensownego rozwiązania, które by ten system porządkowało. Kulturę bezpieczeństwa kształtują pracownicy kopalń i ich pracodawcy. Stwierdzenie, że „ryba psuje się od głowy” dzisiaj dokładnie pasuje do tego stanu.

I również tutaj brakuje działań systemowych, a nie doraźnych. Na tych drugich rozwiązaniach można działać w sytuacjach awaryjnych, a nie na dłuższą metę. A przecież górnictwo pokazuje wiele dobrych rozwiązań. To wszystko wymaga jednak uporządkowania.

Tym elementem w zakresie bezpieczeństwa jest niewątpliwie system ubezpieczeń.
W poważnych towarzystwach ubezpieczeniowych wykonywany zawód górnika jest zaliczany obok kierowcy Formuły 1, pilota oblatywacza, do zawodów, których wykonywanie obciążone jest dużym ryzykiem utraty życia lub kalectwem. Dlatego powinna zostać zmieniona forma ubezpieczenia górników, a przede wszystkim składka na jego ubezpieczenie, którą powinien ponosić pracodawca. Forma naliczania składki zależna byłaby od kopalni, np. od ilości zaistniałych wypadków, ich kategorii i skali.
I powtórzę to za sugestiami w tej materii innych ekspertów, iż owa propozycja podniesie koszty wydobycia, to jednak pracodawcy powinni dążyć do obniżenia innych kosztów,
o których wspominam wcześniej. To również wywrze na przedsiębiorcy dodatkowy efekt w działaniu, gdzie wynik finansowy oczywiście się liczy, ale bezpieczeństwo przede wszystkim.

Cały system bezpieczeństwa pracy w górnictwie podziemnym sam nie jest w stanie
się uzdrowić. Wymaga systemowych rozwiązań w tym zakresie, nad którymi kontrolę powinien sprawować Prezes Wyższego Urzędu Górniczego, a więc organ odpowiednio
do tego przygotowany, autonomiczny i niezależny finansowo od 1 stycznia 2008 roku.
Można by w tym miejscu dotykać kolejnych zagadnień, które ja nazywam składowymi polskiego górnictwa. Chciałbym, ażeby głoszone obecnie hasło „Górnictwo z zasadami” stało się prawdziwą wizytówką branży czasu aktualnego, jak również i w przyszłości.

dr inż. Piotr Buchwald jest wykładowcą akademickim, był prezesem Wyższego Urzędu Górniczego