Radomska Troja

ks. Zbigniew Niemirski

publikacja 20.02.2013 06:31

To wyjątkowe znalezisko. Czymś podobnym mogą poszczycić się jeszcze jedynie Gniezno, Ostrów Lednicki, Kraków i Łęczyca.

Na wystawie można oglądać szydła i zgrzebła wykonane z kości ks. Zbigniew Niemirski/GN Na wystawie można oglądać szydła i zgrzebła wykonane z kości
To dowody prac przy obróbce włókna

To jest zabytek numer jeden i już tylko dla niego warto zobaczyć tę wystawę – mówi kierownik prac archeologicznych na radomskiej Piotrówce, dr Maciej Trzeciecki, zachęcając do odwiedzenia Muzeum im. Jacka Malczewskiego. Skwapliwie skorzystałem z tej zachęty, bo przecież wcześniej byłem na tych wykopaliskach.

Pektorał
Widzę go już na plakacie przygotowanym z okazji otwarcia wystawy. Widnieje też na okładce katalogu. Enkolpion z grecka to coś noszonego na piersi – en kolpos. I jest czymś zupełnie zrozumiałym, że po wejściu do sal, gdzie urządzono wystawę „Piotrówka. Pamięć rodowodu”, szukam najpierw jego. Jest niewielki, wysoki na 8 cm, szeroki na 6. Skryty za szybą, skłania do zadumy. Takie krzyże noszono na chrześcijańskim Wschodzie, głównie w Bizancjum. Stamtąd rozpowszechniły się, sięgając na Ruś Kijowską. Badacze enkolpionów mówią, że ten z radomskiej wystawy nosi cechy bardziej bizantyńskie niż ruskie. Skoro tak, to skąd się tu wziął? Kto go tu przyniósł? Czyją był własnością?

Enkolpiony nosili cesarze i wschodni biskupi. Ale przecież nie ma najmniejszego historycznego śladu takiej wizyty czy wyprawy na nasze tereny. Ponoć enkolpiony oprócz duchownych nosili także członkowie ówczesnej świeckiej arystokracji. Były znakiem wiary, a obok tego traktowano je jako obronne amulety. To dlatego te wizerunki nie zawsze spotykały się z aprobatą kościelnych władz. Miały kształt krzyża, gdzie na awersie był wizerunek Ukrzyżowanego, a rewers posiadał pięć medalionów z wyobrażeniem świętych. A to św. Mikołaja, a to św. Grzegorza z Nazjanzu – a więc świętych Wschodu.

Prawie zawsze widniała tam Matka Boża i bardzo często św. Jan Chrzciciel. Tych z radomskiego enkolpionu nie udało się na razie rozpoznać. Nie znaleziono też tego, co było w środku. Enkolpiony były bowiem otwierane, a do wnętrza wkładano relikwie albo – jak w żydowskich filakteriach – fragmenty Biblii. W jaki sposób ten krzyż znaleziony na Piotrówce trafił do starego Radomia? Kto wie, może przynieśli go kupcy, którzy odwiedzali tę osadę i handlowali na miejscowym targu, a potem w swej drodze z Bizancjum szli dalej, do Łęczycy, Gniezna, Poznania, a stamtąd do Halle czy Magdeburga albo na północ, nad Bałtyk do Gdańska. Przecież na takim handlowym szlaku leżały osada i gród nad Mleczną. Dr Trzeciecki zastanawia się, czy enkolpion nie był być może złożony w kaplicy grodowej lub w kościele św. Piotra, świątyni, której szukają archeolodzy – pierwszej i najstarszej, która nadała nazwę temu miejscu.

Najstarsze radomianki
Dopiero potem rozpoczynam bardziej systematyczne zwiedzanie wystawy. Świetna robota organizatorów, między innymi Małgorzaty Cieślak-Kopyt – autorki scenariusza, Marka Citaka i Moniki Zahorskiej – twórców oprawy plastycznej i graficznej, Zygmunta Chałupki – konserwatora zabytków oraz Elżbiety Skubichy i Magdaleny Kwiatkowskiej-Rzodeczko, które są redaktorkami katalogu. Konsultację naukową zapewnili prof. Andrzej Buko, dr hab. Joanna Kalaga i dr Maciej Trzeciecki.

Oglądam całą kolekcję paciorków, w dużej mierze szklanych, które tysiąc lat temu były ozdobami kobiecych strojów. Podziwiam kościane gwizdki i piszczałki. To nieme dowody zamożności tamtego społeczeństwa, które zakupiwszy najpilniejsze sprzęty dla domostw i codziennej pracy, pozwalało sobie na takie „luksusy”. Jak wyglądały te pierwsze radomianki? – pytam się w myśli.

Badania odkrytych grobów pokazują, że żyły krótko, 22 do 35 lat. Mężczyźni żyli dłużej, dożywali 55, a nawet 70 lat. Ale wszyscy w zdecydowanej większości byli zdrową populacją. Nie znać śladów chorób spowodowanych biedą czy niedostatkiem. Badacze przypuszczają, że kobiety z Piotrówki umierały wcześnie na skutek powikłań poporodowych.

Oglądam igły wykonane z rybich ości, kościane szydła i zgrzebła, narzędzia używane do pracy na roli, ceramikę. Staram się wyobrazić sobie tamte kobiety przy pracy. Zapewne śpiewały, bo mówią o tym znalezione instrumenty, a jeśli tak, to o czym? Może o pracy? Może o bogach, a potem o Bogu? Myślę też o ich wierzeniach. Zdaje się, że chrześcijaństwo dotarło tutaj bardzo szybko. Dowodzą tego owe pochówki. Badacze podkreślają, że nasi pogańscy prasłowiańscy przodkowie palili swych zmarłych. Chrześcijaństwo wprowadziło praktykę chowania w grobach, a właśnie w grobach znaleźli ich archeolodzy.

Groty strzał
Osobne gabloty na wystawie zdają się mieć bardziej „męski” charakter. Ostatni sezon prac archeologicznych przyniósł dość dużo znalezisk militariów. Groty strzał łuków i kusz, noże bojowe, żelazne topory, fragmenty końskich uprzęży. Patrzę na te znaleziska i myślę sobie, który z grotów przeszył człowieka, odbierając mu życie, a który w czasie łowów ugodził dzika, bobra, borsuka, wilka czy lisa, a nawet niedźwiedzia czy tura, bo kości takich zwierząt znaleziono na Piotrówce. Zdaje się jednak, że w najstarszym okresie istnienia osady na Piotrówce, a więc gdzieś w IX–X w., nieczęsto trzeba się było potykać z wrogami. Dzisiejszy Radom skryty był bowiem wśród wielkich lasów, a pierwsze domostwa, właśnie dla ochrony przed obcymi, budowano na wydmowych wysepkach wśród bagnistego terenu wijącej się rzeki Mlecznej. Tak to jeszcze w XIX w. wyjaśniał regionalista J.N. Chądzyński: „Przez lasy te obcy żołnierz przedzierać się nie umiał, a wędrowiec dla słynnych w owym wieku rozbojów, z daleka je omijał”.

Jednakże zwierzęce kości z Piotrówki mówią jeszcze o czymś, co potwierdzają badania cmentarzyska. Najpierw to owo zdrowie, bez wątpienia owoc suto odżywiających się mieszkańców. Ale obok tego to dowód rangi osady, a przede wszystkim powstałego gdzieś w XI w. grodziska. Na łowy na tak duże zwierzęta jak tury czy niedźwiedzie mogli sobie pozwolić ludzie z wyższych sfer, nie tylko możniejsi, ale też i łowcy wysoko stojący w społecznym porządku tworzącego się państwa pierwszych Piastów.

Studnia czasu
Ta studnia jest wyjątkowym znaleziskiem. Drewno z jej cembrowiny poddano badaniu dendrologicznemu. Wynik okazał się sensacyjny, a zarazem bardzo precyzyjny. Drzewo dla jej wykonania ścięto w 888 r.! Ta data rodzi proste pytanie: Kim byli mieszkańcy osady nad Mleczną prawie sto lat przed chrztem Polski? Bez wątpienia Słowianami. Czy byli członkami któregoś ze znanych plemion?

– Teoria prostego podziału na Wiślan czy Mazowszan to anachronizm. Oni mieli jakąś wewnętrzną organizację, terytorialną może też. Ale przypisywanie określonych jednostek do nazw znanych z wyrywkowych źródeł nie jest takie proste. Na przykład nazwa „Mazowszanie” pojawia się w XI w., gdy było już państwo polskie. Ci osadnicy żyli w okresie przedpaństwowym, plemiennym. Niewiele wiemy o tym, jak było zorganizowane społeczeństwo, jak się poszczególne grupy różniły i na czym się te różnice zasadzały. Z pewnością łączył je język – mówi M. Trzeciecki.

Tej studni nie ma na wystawie. Jest za to drewniany fragment narożnika zrębowej chaty. Daje ona wyobrażenie o stanie zachowania drewna z tamtego czasu. Staję przy niej, przyglądam się i stawiam sobie pytanie, czy to zmurszałe drewno nie jest jakimś symbolicznym obrazem stanu dumy i wiedzy o przeszłości naszego miasta.

– Ciągłość pokoleń zerwały II wojna światowa i program modernizacji Polski Ludowej. Piotrówka, miejsce narodzin miasta, stało się jedną z jego najbardziej zaniedbanych części. Trzeba zmienić stosunek radomian do własnej zapomnianej przeszłości – ocenia Maciej Trzeciecki, archeolog z Warszawy, który zafascynował się wielką przeszłością Radomia.

Oby udało się doprowadzić do końca pogram prac wykopaliskowych, a potem zbudować park doliny rzeki Mlecznej. Nad realizacją przedsięwzięcia czuwają: Instytut Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk, Instytut Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego oraz Gmina Miasta Radomia. Przecież Piotrówka – jak mówi Adam Zieleziński, dyrektor Muzeum im. Jacka Malczewskiego – to radomska Troja.