Smog nas dusi

Tomasz Rożek

GN 09/2013 |

publikacja 28.03.2013 00:15

Zimą jest najgorzej. W niektórych polskich miastach normy pyłu zawieszonego są przekroczone o kilkaset procent. Smog zbiera śmiertelne żniwo, choć egzekucja chorych, starych i dzieci bywa odroczona.

Smog nas dusi EAST NEWS/REPORTER/Strozyk W pierwszych dniach lutego w Krakowie normy pyłu zawieszonego były przekroczone o 800 proc.

Kilkanaście dni temu w Krakowie normy pyłu zawieszonego były przekroczone o prawie 800 procent. W tym samym czasie w Nowym Sączu o 600 proc., Katowicach o 300 proc., a Wrocławiu o 400 proc. W Krakowie dopuszczalne normy są przekroczone przez 200 dni w roku!

To domy, a nie auta

Pył zawieszony to mieszanina substancji organicznych i nieorganicznych zawierająca toksyny, takie jak wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne, metale ciężkie oraz dioksyny i furany. Pył oznaczony PM10 oznacza, że poszczególne jego cząsteczki są mniejsze niż 10 mikrometrów, czyli setnych części milimetra. Ilość pyłu zawieszonego w powietrzu jest silnie zależna od działalności człowieka. W polskich warunkach w naszych miastach drastycznie rośnie zimą. Źródłem pyłu są tysiące indywidualnych pieców centralnego ogrzewania.

Opalane węglem (często węglem bardzo niskiej jakości), śmieciami, w tym tworzywami sztucznymi, powodują, że w miastach o gęstej zabudowie, szczególnie takich, które leżą w kotlinach czy na terenie nizinnym, zimową porą sytuacja jest dramatyczna. Smog to połączenie dymu i mgły. Po to, by powstał, potrzeba dużej wilgotności, zanieczyszczeń i braku wiatru. Zahaczone o cząsteczki mgły tlenki siarki, azotu i węgla, mogą w powietrzu wisieć przez wiele godzin, a nawet dni. Sytuacja jest szczególnie trudna, gdy temperatura waha się w okolicach zera. Wtedy w powietrzu jest sporo wilgoci. Przy niższych temperaturach powietrze jest suche, a cząsteczki smogu nie mają się o co zaczepić. Nadmierny ruch samochodów i dymiący przemysł w zimowe miesiące tylko w niewielkim stopniu wpływają na zanieczyszczenie powietrza. Przeważająca większość szkodliwych związków chemicznych w smogu pochodzi z kominów mieszkańców. Smog produkują głównie ci, którzy najbardziej na niego narzekają i ci, którzy najwięcej płacą. Płacą zdrowiem.

Zrujnowane zdrowie

Smog ma bardzo duży i negatywny wpływ na zdrowie człowieka. Może wywoływać astmę, powodować niewydolność oddechową, a nawet poważne uszkodzenia układu krwionośnego. Nie tylko u dorosłych, ale także, a może przede wszystkim u dzieci. Nawet tych, których mamy oddychały zanieczyszczonym powietrzem, będąc w ciąży. Trujące drobinki dostają się do organizmu głównie przez system oddechowy, ale także wraz z jedzeniem. Ta ostatnia droga jest szczególnie groźna w przypadku metali ciężkich. Czym mniejsze są cząsteczki pyłów, tym łatwiej penetrują ludzki organizm. Pyły osiadają na ściankach pęcherzyków płucnych, a to jest podwójnie niekorzystne. Po pierwsze zmniejsza powierzchnię płuc, bo nie wszędzie z równą łatwością może dochodzić do wymiany gazowej pomiędzy krwią a otoczeniem, a po drugie – z racji swojej toksyczności zatruwa organizm. Podrażnienie śluzówki może prowadzić do zapalenia górnych dróg oddechowych, wywołując choroby alergiczne czy astmę. W skrajnych wypadkach może prowadzić do nowotworów płuc, gardła i krtani. Toksyczne substancje roznoszone są razem z krwią po całym organizmie. Metale ciężkie mogą zaburzać gospodarkę hormonalną, a u dzieci prowadzić do niedorozwoju. Mniejsza powierzchnia płuc jest z kolei groźna dla osób starszych, często już z innymi problemami zdrowotnymi.

Jak epidemia

Pomiędzy 5 i 9 grudnia 1952 roku w Londynie zmarło kilka tysięcy osób. Umierali starsi i dzieci. Głównie z powodu niewydolności oddechowej. Powodem ich śmierci był smog. Setki tysięcy pieców centralnego ogrzewania i pieców kaflowych emitowało w tę wyjątkowo wilgotną zimę tlenki siarki, azotu i pyły. Bardzo szybko władze miasta odwołały wszystkie imprezy plenerowe. Zamknięto szkoły, kina, teatry i wiele zakładów pracy. Londyńczykom zalecano niewychodzenie z domów. Mimo tego w tych dniach zmarło ponad 4 tysiące ludzi. W pewnym sensie zaczadzili się w dymie, który sami wyprodukowali. Tyle że zaczadzili się nie we własnych mieszkaniach, ale na... świeżym powietrzu. Po kolejnych kilkudziesięciu dniach, już długo po tym, gdy smog zniknął, z powodu ostrej niewydolności oddechowej zmarło kolejnych 8 tysięcy osób. Cztery lata później brytyjski parlament uchwalił serię ustaw, która narzucał władzom miejskim obowiązek dostarczenia do indywidualnych mieszkań ciepłej wody i ciepła do ogrzewania pomieszczeń. Smog więcej już się nie pojawił. W polskich miastach problem smogu jest związany z nieświadomością mieszkańców, ale przede wszystkim z biedą i przestarzałą infrastrukturą miejską. Nie można zakazać korzystania z pieców w sytuacji, w której nie ma technicznych możliwości podpięcia się do miejskiej linii ciepłowniczej. Wymiana instalacji grzewczej albo przynajmniej pieca to koszt wielu tysięcy złotych. Ogrzewanie gazem czy prądem jest też droższe niż opalanie tanim (bo niskiej jakości) węglem. Władze Krakowa chcą przeznaczyć ponad 130 mln zł w ciągu pięciu lat i zwiększyć budżet z 2,8 mln do ponad 20 mln zł na likwidację smogu. Te pieniądze mają służyć likwidacji niskiej emisji. Chodzi o dofinansowanie wymiany starych pieców, ocieplenia budynków i wymiany okien (te ostatnie zwiększają efektywność energetyczną budynków). Na przełomie 2012 i 2013 roku zanieczyszczenie powietrza w Krakowie było tak duże, że mieszkańcom zalecano pozostanie w domach.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.