Zwierzęta wojenne

Karol Kloc


GN 36/2013 |

publikacja 05.09.2013 00:15

W szkole uczymy się o dzielnych rycerzach jeżdżących na koniach. Wiemy, że Hannibal używał słoni bojowych. Ale o tym, że psy wysadzały czołgi, a delfiny walczą z wrogim sabotażem, wie mało kto.


W armii
 amerykańskiej
delfiny służą
od lat 60. XX w. Są wykorzystywane
 m.in. do wykrywania min podwodnych US NAVY/SCIENCE PHOTO LIBRARY W armii
 amerykańskiej
delfiny służą
od lat 60. XX w. Są wykorzystywane
 m.in. do wykrywania min podwodnych

Kiedy Niemcy zaatakowali ZSRR, Armia Czerwona chwytała się rozmaitych sposobów, by powstrzymać czołgi wroga. Jednym z pomysłów było użycie psów przeciwpancernych. Pies miał przyczepiony do grzbietu ładunek wybuchowy i zapalnik przypominający antenę. Kiedy zwierzę wpełzało pod czołg, antena łamała się i ładunek eksplodował. Jak jednak skłonić psa, by wpełzł pod czołg? Radzieccy towarzysze najpierw przez kilka dni głodzili czworonogi. Następnie na poligonie, pod pojazd z pracującym silnikiem kładziono jedzenie. Wygłodzony pies przyzwyczajał się, że pod czołgiem zawsze znajdzie jakąś przekąskę. Tak więc jeśli po kilku dniach głodzenia wypuszczano watahę przeszkolonych psów w pobliżu niemieckich pojazdów, to w teorii czworonogi powinny rozprawić się z nazistowskim najeźdźcą. W praktyce zwierzęta nie sprawdziły się jako broń przeciwpancerna. Dlaczego?

Czołg radziecki z racji używanych smarów czy paliwa wydzielał inną woń niż czołg niemiecki. Dlatego wypuszczone psy nie chciały wpełznąć pod niemiecki pojazd albo... biegły w kierunku dobrze znanych radzieckich czołgów.

Świnią w słonia


Innymi zwierzętami, które mają swój wkład w historię, są świnie. Według starożytnych historyków słonie bojowe bały się kwiku świń. Dlatego zarówno Rzymianie, jak i Grecy polewali świnie smołą, podpalali i wypuszczali w kierunku słoni wroga – te zaś wpadały w panikę. Tym sposobem przerwano oblężenie Megary przez Macedończyków. Spanikowane słonie dosłownie stratowały obóz własnej armii, a jej dowódca zdecydował o wycofaniu się. 
Warto też wspomnieć o armii francuskiej, która na początku II wojny światowej oczyszczała niemieckie pola minowe, gnając przez nie stada świń. Dziś można to robić inaczej. Chorwacki profesor Nikola Kezic chce do wykrywania min zaangażować pszczoły. Te owady mają świetny węch – w końcu z dużej odległości muszą wyczuć zapach kwiatów, których pyłki zbierają. Ale jak je zmusić, żeby wyczuwały i wskazywały ludziom miny? Profesor Kezic doszedł do wniosku, że pszczoły szukają tego, co same kojarzą z pożywieniem. Dlatego zaczął karmić owady trotylem. Dzięki temu, gdy pszczoła poczuje trotyl, leci w jego kierunku. 


W powietrzu i na morzu

Z kolei na morzu na pierwszej linii frontu służą delfiny i lwy morskie. Delfiny, dzięki echolokacji, są w stanie lokalizować pod wodą przedmioty precyzyjniej niż sonary skonstruowane przez człowieka. Dlatego mogą być wykorzystywane do lokalizowania min morskich oraz do służby wartowniczej. W bazach marynarki wojennej okręty są narażone na sabotaż. Jednak przeszkolone delfiny i lwy morskie mogą obezwładniać, a nawet zabijać nurków wroga za pomocą np. specjalnych noży przymocowanych do dziobów. Na morzach i oceanach od wieków służą też... koty. Skutecznie tępią one myszy oraz szczury i tym sposobem chronią zapasy na okręcie. W tym charakterze na niemiecki pancernik Bismarck trafił Oskar. Okręt zatonął w 1941 roku – po bitwie z przeważającymi siłami brytyjskimi – wraz z większością dwutysięcznej załogi. Kot miał szczęście – z wody wyłowił go niszczyciel Cossack i zwierzę, zmieniając front, zaczęło karierę w Królewskiej Marynarce Wojennej. Po kilku miesiącach niszczyciel został jednak zatopiony przez niemiecką łódź podwodną. Kot znów się uratował i trafił na brytyjski lotniskowiec Ark Royal. Niecały miesiąc później i ten okręt poszedł na dno. Uratowanego kota nikt nie chciał już przygarnąć, więc Oscar musiał zejść na ląd. 


Jak kot spada zawsze na cztery łapy, tak gołąb zawsze wraca do domu, nawet jeśli ten jest oddalony o setki kilometrów. Ptaki wykorzystują najprawdopodobniej pole magnetyczne Ziemi, by trafić do celu. Ten dar nawigacji od wieków wykorzystują armie na całym świecie. Gołębie pocztowe stanowiły względnie niezawodny sposób na przekazywanie informacji. Zwierząt latających próbowano także użyć w bardziej niszczycielskich celach. W czasie II wojny światowej, równolegle pracowano nad bombą atomową i bombą nietoperzową (sic!). Amerykanie, bombardując Japonię, chcieli wywołać możliwe duże zniszczenia. Miasta w Kraju Kwitnącej Wiśni były pełne budynków z drewna i papieru, a więc bardzo łatwych do podpalenia. Jako podpalacze miały służyć nietoperze. Każdy z nich przenosił ważącą kilkadziesiąt gram bombę zapalającą. Nietoperze hibernowano i pakowano do „przedziałów” po 40 sztuk w każdym, te zaś do większej bomby. Następnie ładunek był zrzucany z samolotu, poszczególne „przedziały” były oddzielane i na wysokości około 300 metrów zwierzęta miały być uwalniane. Potem nietoperze miały szukać schronienia w japońskich budynkach. Ponieważ bomby były wyposażone w synchronizowane ze sobą zapalniki czasowe, w japońskich miastach miały równocześnie wybuchać setki pożarów. Na szczęście dla nietoperzy bomba nigdy nie została użyta w warunkach bojowych. 
Inne zwierzęta nie miały tyle szczęścia i wiele z nich musiało wziąć udział w wojnach. Dla tych szczególnie odważnych Brytyjczycy ustanowili Medal Dickin. W Londynie stoi też, odsłonięty w 2004 roku, pomnik poświęcony „wszystkim zwierzętom, które służyły i zginęły wraz z brytyjskimi i sprzymierzonymi siłami w wojnach i kampaniach na przestrzeni wieków”. Warto zwrócić uwagę na słowa wyryte na nim: „nie miały wyboru”. Zwierzęta, w przeciwieństwie do ludzi, walczą na wojnach, których nie wywołały.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.