Zawirusowani

Weronika Pomierna

GN 09/2014 |

publikacja 27.02.2014 00:15

Zaintrygowani podesłanym przez znajomych filmikiem spontanicznie dzielimy się nim na portalach społecznościowych. Nie wiemy, że to najskuteczniejsza forma reklamy. My klikamy, a koncerny zacierają ręce.

– Przekazując reklamowe filmiki znajomym, pracujemy dla koncernów – mówi Michał Grzebyk roman koszowski /gn – Przekazując reklamowe filmiki znajomym, pracujemy dla koncernów – mówi Michał Grzebyk

Były tuż obok, gdy stawiali swoje pierwsze kroki. Uczyły ich jeździć na łyżwach, kibicowały do utraty tchu na zawodach. Gdy wracali do domu ze skręconą kostką, robiły okłady z lodu. To one – mamy sportowców. Tak ukazuje je filmik, który zobaczyło ponad 18 mln ludzi na całym świecie. Chwyta za serce zarówno kobiety, jak i mężczyzn. Dopiero ostatnie sekundy ujawniają, że to reklama koncernu Procter & Gamble. Jej obecność w internecie w czasie igrzysk w Soczi to nie przypadek. Już w czasie olimpiady w Londynie pojawił się w sieci spot o podobnej stylistyce, pokazujący mamy lekkoatletów i pływaków. Typowy przykład tzw. marketingu wirusowego, wykorzystującego społecznościowy charakter internetu i naszą skłonność do dzielenia się z innymi tym, co nas porusza. Wystarczy dobrze przygotowany, intrygujący materiał wideo, aby w krótkim czasie trafić pod strzechę. Kolorowe skaczące piłeczki w reklamie telewizorów Sony Bravia? Było ich 250 tysięcy! Wielu ludzi nie mogło uwierzyć, że naprawdę zrzucono je z najwyższego wzgórza w San Francisco. Każdy chciał to zobaczyć! Tego typu nieszablonowe filmiki rozprzestrzeniają się niczym wirus.

Pozytywne skojarzenia

– To mądrze skonstruowana reklama – ocenia spot Procter & Gamble Michał Grzebyk, specjalista ds. PR, pracujący w Grupie Adweb. – Jej przesłanie to: dziękujemy naszej mamie, ponieważ dba o nas. Motywuje, zimą otula ciepłym szalikiem, a gdy wrócimy spoceni po treningu, pierze nasze ubrania, używając m.in. produktów Procter & Gamble. Statystyki mówią jasno: 70–80 proc. zakupów domowych leży w rękach kobiet. Koncern Procter & Gamble wytwarza tak wiele produktów, że nie sposób byłoby zaprezentować je wszystkich naraz w minutowym spocie. – Lepiej pokazać coś miłego, budzącego pozytywne skojarzenia. Pozwala to firmie ocieplić wizerunek – tłumaczy Michał Grzebyk. – W efekcie ludzie myślą: moja mama też o mnie tak dbała. Wracają myślami do lat dzieciństwa, a te lata zawsze zostają w naszej głowie jako dobre wspomnienia. Twórcy reklam umiejętnie wykorzystują to, że idealizujemy dzieciństwo. Stąd tak częsta obecność dzieci w reklamach, np. ekskluzywnych czekoladek, które docelowo kupujemy rodzicom lub dziadkom. A jak wytłumaczyć obecność dzieci w reklamach samochodów? Spot Volkswagena: mały fan „Gwiezdnych wojen” w stroju lorda Vadera testuje swoją moc na otaczających go w domu sprzętach.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.