Duży czy za duży

Karol Kloc

GN 30/2014 |

publikacja 24.07.2014 00:15

Wyszukiwanie informacji – Google. System operacyjny – no pewnie, że Windows. Dlaczego, mimo że są alternatywy, niektóre produkty mają miażdżący udział w rynku? I czy to dobre dla konsumenta?

Google nie tylko oferuje świetne usługi, ale systematycznie je rozszerza i umiejętnie łączy Jeff Chiu /AP Photo/east news Google nie tylko oferuje świetne usługi, ale systematycznie je rozszerza i umiejętnie łączy

Raz na jakiś czas oskarża się korporacje ze świata IT o próby zmonopolizowania rynku i porównuje się je do wielkiego brata. Ale czy to ich wina, że pewne produkty, nawet w warunkach zdrowej konkurencji, są po prostu bezkonkurencyjne? Czasem firmy zdobywają dominującą pozycję uczciwie, ale potem nieuczciwie ją wykorzystują. Internet nie zna granic, więc nawet małe firmy mają otwartą drogę, by zaistnieć na globalnym rynku. Dlaczego jednak „wszyscy” korzystają z Windowsa, choć są inne systemy operacyjne i „każdy” ma konto na Facebooku, choć jest wiele innych usług tego typu?
 

Dobre, lepsze, bezkonkurencyjne?

W odpowiedzi na to pytanie może pomóc przyjrzenie się sytuacji pakietów biurowych. Microsoft od lat jest producentem popularnego i bardzo cenionego pakietu Office, z którym zetknął się chyba każdy użytkownik komputera. Office stał się niezwykle popularny, mimo że dostępne są jego darmowe odpowiedniki. Jedną z przyczyn jest wysoka jakość tego produktu. Drugą to, że pakiet zapisywał pliki w sposób utrudniający ich edycję w innych programach niż produkcji Microsoftu.

Ten przykład dobrze obrazuje działanie wielkich korporacji, które chcą zdominować rynek – z jednej strony tworzą dobry produkt, z drugiej próbują utrudnić życie konkurencji. Dynamika rynku IT nie pozwala spać spokojnie nawet tym firmom, które już dominującą pozycję osiągnęły. Pokazuje to dobrze sytuacja Microsoftu i jego przeglądarki internetowej. Biorąc pod uwagę to, jak szybko rozwija się rynek IT, wydarzyła się ona epokę temu.

W czasach, gdy internet nie był tak popularny jak dziś, wiodącą przeglądarką był płatny Netscape Navigator. W pewnym momencie korzystało z niego aż 80 proc. użytkowników. Krach przyszedł w 1997 r., kiedy Microsoft zdecydował się dodawać do systemu Windows własną przeglądarkę Internet Explorer za darmo. Produkt Microsoftu był instalowany na komputerze wraz z systemem operacyjnym, więc mało kto szukał alternatywy. Firma pozbyła się w ten sposób realnej konkurencji i… przestała rozwijać własny produkt. Z czasem wciąż rozwijane produkty rynkowych rywali okazały się lepsze, a Internet Explorer stał się synonimem fatalnej jakości. Niemniej wciąż używała go większość internautów, bo program był instalowany domyślnie na komputerze, a usunąć się go nie dało. Zmieniła to dopiero decyzja Komisji Europejskiej z 2009 r., która (nie bez kłopotów) zmusiła Microsoft do proponowania przy instalacji systemu alternatywnych przeglądarek. Podsumowując: Microsoft musiał oferować we własnym produkcie rozwiązania konkurencji, mimo że dysponował własnymi. Trudno powiedzieć, czy ekran wyboru przeglądarki był tu decydującym czynnikiem, ale konkurencyjne produkty szybko przegoniły wyszukiwarkę Internet Explorer. Po drodze producent Windowsa dostał gigantyczną karę w wysokości niemal 0,5 mld euro w innej sprawie, o nadużywanie swojej rynkowej pozycji. Dziś najpopularniejszą przeglądarką jest Google Chrome – produkt innego internetowego giganta.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.