Zapolują na chronione szkodniki

PAP |

publikacja 27.10.2014 09:43

Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Olsztynie uchylił na pięć lat zakaz odstrzału bobrów na Żuławach Elbląskich. Ma to doprowadzić do całkowitej eliminacji zwierząt, które ryją nory w wałach przeciwpowodziowych i mogą doprowadzić do zalania tych terenów.

Bóbr Klaudiusz Muchowski / CC-SA 3.0 Bóbr

Decyzja, która wejdzie w życie na początku listopada, oznacza odstąpienie do 2019 roku od obowiązujących dotychczas zakazów odstrzału i niszczenia nor bobra europejskiego, który jest gatunkiem chronionym. Zarządzenie dotyczy 30 tzw. stanowisk, czyli miejsc bytowania bobrów na Żuławach Elbląskich, gdzie kopały one nory w wałach przeciwpowodziowych.

Jak powiedziała Regionalny Konserwator Przyrody Maria Mellin, celem takiego rozwiązania jest całkowite usunięcie bobrów z tych miejsc. "Musimy zdać sobie sprawę, że mamy do czynienia z Żuławami, gdzie bobrów po prostu nie może być ze względu na zagrożenie powodziowe. I to nie podlega dyskusji" - wyjaśniła.

Mellin przypomniała, że osłabianie przez zwierzęta wałów na terenach depresyjnych może zagrażać nie tylko uprawom, drogom czy budynkom, ale także bezpieczeństwu blisko 30 tys. mieszkających tam ludzi. Podkreśliła również, że odstrzały nie będą prowadzone w czterech rezerwatach - Jezioro Drużno, Zatoka Elbląska, Kadyński Las i Ostoja bobrów na rzece Pasłęce.

Jest to pierwsza tego typu decyzja w woj. warmińsko-mazurskim. Możliwość odstępstwa od zakazów wobec niektórych chronionych gatunków zwierząt wprowadziła nowelizacja ustawy o ochronie przyrody z 2012 roku. Na tej podstawie zezwolenia są wydawane przez szefów Regionalnych Dyrekcji Ochrony Środowiska (RDOŚ) w drodze aktu prawa miejscowego dla wybranej części województwa na okres nie dłuższy niż pięć.

Przed wydaniem zarządzenia pracownicy RDOŚ przeprowadzili inwentaryzację bobrów na Żuławach. Przez kilka miesięcy szukali śladów tych gryzoni na brzegach rzek i kanałów, w pobliżu wałów i innych budowli hydrotechnicznych. Liczyli żeremia, tamy i magazyny zimowe, czyli zatopione w wodzie zapasy gałęzi, a także wydeptane przez bobry ścieżki, ścięte drzewa i nory wykopane w wałach. Stwierdzili, że działalność 30 bobrowych rodzin, czyli ponad 100 osobników, stwarza zagrożenie powodziowe.

O redukcję liczby bobrów zabiegał Żuławski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych, który nadzoruje blisko 400 km wałów przeciwpowodziowych. Wcześniej olsztyńska RDOŚ wydawała jedynie jednorazowe zezwolenia na odstrzał w określonym terminie. Limit odstrzału ustalano średnio na 80 osobników rocznie, ale kołom łowieckim nie udawało się upolować więcej niż 20 sztuk.

Według myśliwych wynikało to m.in. z wyznaczania bardzo krótkich terminów odstrzału. Teraz będą mogli polować od początku października do połowy marca. "Wreszcie zostało to uporządkowane. Gdybyśmy tu nie mieszkali i nie widzieli zagrożenia, to nie zależałoby nam na odstrzale bobrów. Myśliwi traktują to wyłącznie jako obowiązek" - powiedział szef Polskiego Związku Łowieckiego w Elblągu Wieńczysław Tylkowski.

Dyrektor ds. eksploatacji w żuławskim zarządzie melioracji Jerzy Szczesiak ocenił w rozmowie z PAP że szkody powodowane przez bobry rosły od kilku lat. Zwierzęta zasiedlają nowe odcinki rzek i zajmują coraz większe terytoria.

Tylko w tym roku melioranci z Żuław znaleźli już 905 bobrowych nor - zasypali blisko 700 z nich, co kosztowało ponad 430 tys zł. W miejscach, gdzie zagrożenie było największe, zamontowali 2 km stalowych rusztów, które mają uniemożliwić dalsze rozkopywanie wałów. Rozebrali 37 bobrowych tam.

"Potrzebna była decyzja, co jest ważniejsze - bobry, czy zagrożenie powodzią dla terenów położonych poniżej poziomu wody" - ocenił Szczesiak.

Zdaniem ekologa prof. Zbigniewa Endlera z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, taka decyzja została wymuszona nadmiernym rozwojem populacji bobrów. Jednak - jak ocenił - i tak wzbudzi ona kontrowersje, bo można było poszukiwać innych rozwiązań np. modernizować - budowane jeszcze w latach 70. ub. wieku - wały przeciwpowodziowe i wyposażać je w przegrody, które zapobiegają przesączaniu.

"Niedobrze, że skutki błędów gospodarczych człowieka muszą ponosić teraz te sympatyczne zwierzęta, które przecież nie mogą się bronić" - ocenił naukowiec.

Jak dodał obawia się, że w ten sposób nastąpi "złamanie pewnego tabu" wobec zwierząt chronionych. "Odstrzelimy bobry, potem kormorany, a później być może wilki. Pozbywamy się psychologicznych hamulców i tu upatrywałbym niebezpieczeństwa" - stwierdził prof. Endler.

Bóbr europejski podlega w Polsce częściowej ochronie gatunkowej. Jak wynika z badań Instytutu Nauk o Środowisku Uniwersytetu Jagiellońskiego, tylko 3 proc. stanowisk bobrów w naszym kraju powoduje szkody. Na większości terenów działalność bobrów jest korzystna - podnosi się poziom wód gruntowych, zwiększa się retencja i bioróżnorodność.