Centrum cyklotronowe otwarte, ale puste

Monika Łącka

publikacja 15.10.2015 19:32

W Krakowie powstało jedno z najnowocześniejszych na świecie miejsc do walki z nowotworami. Można by się cieszyć, gdyby nie to, że pacjenci na terapię muszą poczekać do przyszłego roku. Niektórzy jej nie doczekają.

Centrum cyklotronowe otwarte, ale puste Grzegorz Kozakiewicz W Centrum Cyklotronowym pomoc uzyskają pacjenci m.in. z nowotworami narządu wzroku. Szkoda, że dopiero w przyszłym roku, a na razie centrum stoi puste

Centrum Cyklotronowe Bronowice, które jest częścią Instytutu Fizyki Jądrowej im. Henryka Niewodniczańskiego Polskiej Akademii Nauk w Krakowie, powstawało kilka lat. Najpierw, 8 lat temu, do życia powołano Narodowe Konsorcjum Radioterapii Hadronowej. Później, w 2012 r., rozpoczęła się budowa pod tzw. stanowisko gantry, czyli najważniejsze miejsce centrum. Dziś, 15 października 2015 r., do użytku oddane zostały dwa stanowiska gantry.

Gantry to w najprostszym ujęciu zestaw magnesów odchylających wiązkę promieniowania w jonowodzie, umieszczonych na sztywnej konstrukcji stalowej. Ta konstrukcja to z kolei ramię obrotowe, które umożliwia nakierowanie monoenergetycznej wiązki protonowej o średnicy kilku milimetrów w pełnym zakresie kątów (czyli 360 stopni).

W praktyce oznacza to, iż w centrum będzie możliwe prowadzenie ultranowoczesnej terapii protonowej, polegającej na bardzo precyzyjnym napromieniowaniu złośliwych nowotworów cząstkami naładowanymi, czyli właśnie protonami. Po rozpędzaniu ich do 60 proc. prędkości światła, formowana jest z nich wiązka, która niszczy struktury DNA komórek rakowych. W efekcie nie mogą one się już namnażać. To wszystko sprawia, że bardzo dużym stopniu chronione są zdrowe komórki i zmniejsza się ryzyko powikłań. Nie wszystkie nowotwory kwalifikują się jednak do leczenia protonami. Przeciwwskazaniem jest na pewno rozsianie guzów.

W krakowskim centrum nie ma jeszcze gotowej listy nowotworów rekomendowanej do leczenia tu przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Wstępnie mówi się, że leczone mają tu być czerniaki gałki ocznej, nowotwory dziecięce wymagające napromieniowania osi mózgowo-rdzeniowej, czaszki, szyi i kręgosłupa. Rozpatrywane będą również nowotwory okolicy okołordzeniowej wieku dorosłego, struniak i chrzęstniakomięsak, oponiaki złośliwe, nowotwory zatok obocznych nosa, rak gruczołowo-torbielowy gruczołów ślinowych wymagający radioterapii w okolicy podstawy czaszki i wysoko zróżnicowane glejaki.

Ważną kwestią będą też koszty, dlatego w centrum - jak na ten moment - leczone będą tylko te nowotwory, które tego najbardziej wymagają i będą refundowane przez NFZ. Koszt jednej terapii wynosi bowiem 100 tys. zł. W Krakowie rocznie początkowo ma być przyjmowanych zaledwie 200 pacjentów, później - maksymalnie 700. To nie dużo biorąc pod uwagę skalę potrzeb i to, że pod Wawelem powstał jeden z najlepszych tego typu ośrodków, który można porównać z tymi, jakie od lat istnieją w USA czy kilku państwach Europy Zachodniej. To właśnie tam na razie jeździli Polacy, którzy uzyskali zgodę na refundację od NFZ.

Powstanie w Krakowie pierwszego w Polsce Centrum Cyklotronowego oznacza, że są powody do radości. Niestety, na razie zostały one przyćmione smutkiem z tego, iż biurokracja kolejny raz wygrała z troską o pacjenta i póki co trzeba poczekać na przygotowanie zasad kontraktowania świadczeń w Centrum Cyklotronowym i ich wyceny. Oznacza, że pierwsi pacjenci zostaną tu przyjęci nie wcześniej, jak z początkiem przyszłego roku. Problem w tym, że pewnie część z tych, którzy na terapię czekają, może jej nie doczekać.