publikacja 21.03.2016 06:00
„Rozumiem, że Kościół nie chce w to uwierzyć – mówi Jackson z westchnieniem rezygnacji. – Ale nie wahał się uwierzyć w zmartwychwstanie, które było cudem”.
Wystawienie Całunu Turyńskiego w czerwcu 2015 r. Stanisław Dacy /Foto Gość
Kiedy Jackson przybył do centrum w zimowy ranek 2014 roku, zatrzymał się przed przekręceniem klucza. Z kieszeni koszuli wyciągnął niewielką posrebrzaną tabliczkę z wyrytym na niej napisem „Turin Shroud Center” i przytwierdził ją do drzwi paskiem velcro. Zdejmie ją później, wychodząc z budynku. „Tu jest mnóstwo dziwaków” – wyjaśnił ze śmiechem.
Ten rodzaj enigmatycznego komentarza jest typowy dla Jacksona, który przez lata pracował nad tajnymi projektami w Air Force Weapons Laboratory w Nowym Meksyku. Chudy i wygadany, ubrany w sweter i dżinsy, Jackson, obecnie pod siedemdziesiątkę, usiadł na drewnianym taborecie. Pośrodku małego, pozbawionego okien pokoju ustawiono osiemnaście krzeseł przed białą tablicą, na której Jackson zapisał wzory matematyczne. Przy ścianie w kolorze brzoskwini umieszczono tekturowo-styropianowe modele mężczyzny z Całunu, a także replikę Chrystusa na krzyżu w naturalnych rozmiarach. Obraz przedstawiający Ostatnią Wieczerzę wisiał nad szklaną gablotą, która zawierała koronę cierniową i gipsowy model kości stopy przebitej długim żelaznym gwoździem. Wszędzie znajdowały się gigantycznych rozmiarów zdjęcia Całunu, zarówno negatywy, jak pozytywy. Panowała atmosfera częściowo jak w laboratorium, częściowo jak w kaplicy, która to równowaga celnie odzwierciedlała oparte na wierze podejście Jacksona do nauki.
Jego zdaniem „nauka” o Całunie wzięła początek w pustym grobowcu w poranek wielkanocny, jak głosi Ewangelia według świętego Jana. „Jan się temu przyglądał – mówi Jackson. – Widział, co tam było. I opowiadał, co tam było. Zobaczył leżące płótna. Było jasne, że ciała tam nie ma. Jan mówi, mając na myśli siebie: »Ujrzał i uwierzył« [J 20,8]. Ujrzenie jest działaniem naukowym. Uwierzenie aktem wiary. I z mojej perspektywy święty Jan łączy ze sobą naukę i religię, nie gorzej niż w grobie Chrystusa. Gdyby niczego nie zobaczył – czyli nie mielibyśmy żadnej nauki – nie byłoby sposobu, by połączyć wiarę ze światem, w którym żyjemy. Gdybyśmy nie mogli tego zrobić, nie byłoby Kościoła. Ani chrześcijaństwa. Jeśli sądzimy, że można mieć ezoteryczną teologię niezakorzenioną w tym, co ma do zaoferowania nauka, to myślę, że się oszukujemy”.
Dyskomfort Kościoła w kwestii nauki to jedna strona problemu, przekonuje Jackson. Druga to awersja nauki względem wiary – a zwłaszcza kategoryczne odrzucenie koncepcji, że Bóg może działać w prawdziwym świecie, czasem poprzez cuda.
John Thavis: Tajemnice watykańskich proroctw www.znak.com.pl
Nazwanie Całunu „cudem” skłania wielu ekspertów do zastanowienia, ale Jackson czuje się swobodnie z taką koncepcją. Gotów jest przyznać otwarcie to, co kilku naukowców zaledwie sugerowało, a mianowicie, że najlepszym wyjaśnieniem wizerunku na tkaninie jest to, iż powstał przez zmartwychwstanie Jezusa. Rzecz jasna, Jackson nie może tego udowodnić, ale jest przekonany, że to najmocniejsza hipoteza i że żadna inna teoria na temat powstania wizerunku na Całunie nie wytrzymuje analizy naukowej. Jego zdaniem, fachowo mówiąc, wizerunek uformował się, kiedy Całun się zapadł w i poprzez promieniujące ciało, które nagle stało się przezroczyste dla fizycznego otoczenia. To emisja promieniowania przebarwiła materiał. Jackson przyznaje, że pomysł ze znikającym ciałem podważa konwencjonalne prawa fizyki, ale uważa, że Całun stanowi ważny argument, by przemyśleć od nowa pewne koncepty współczesnej nauki.
Książkę można wygrać w naszym konkursie - zajrzyj TUTAJ
Wystawienie Całunu Turyńskiego w czerwcu 2015 r. Stanisław Dacy /Foto Gość
Jackson przeszedł do niskiego stolika i położył dłonie na styropianowym modelu półleżącego człowieka. „To jest Larry” – powiedział. Za wzór „Larry’emu” posłużył wolontariusz, którego wzrost i postura zgadzały się z parametrami mężczyzny z Całunu. By zbadać, czy materiał mógł naprawdę przykrywać ciało we wskazanych punktach stycznych, Jackson owinął ochotnika, z przodu i z tyłu, naturalnej wielkości repliką Całunu. Odkrył, że obraz na tkaninie doskonale pasuje i że różnice odległości materiału od ciała ochotnika odpowiadają intensywności wizerunku na Całunie. Odtwarzając test na styropianowym Larrym, delikatnie owijając Całun od głowy do stóp, Jackson zauważył: „Zdziwiłbyś się, jak wiele osób, które badały Całun, nigdy na to nie wpadło”.
Zdaniem większości ekspertów najniezwyklejszą cechą wizerunku z Całunu jest to, że jest wyraźny, a jednak powierzchniowy, głęboki na zaledwie około dwa mikrony w najbardziej zewnętrznych włóknach tkaniny. Jackson nazywa to „powierzchniowym cieniem” i twierdzi, że odpowiada to teorii obrazu powstałego przez promieniowanie, które zostałoby wchłonięte głównie przez górną i dolną powierzchnię materiału. Sądzi, że płytka natura obrazu wyklucza malowanie, gdyż farba musiałaby wniknąć w materiał znacznie głębiej wzdłuż włókien. Wizerunek przypomina jakby ślad po przypaleniu, ale próby skopiowania go przez przypalanie w upale lub owinięcie materiału wokół „gorącej figury” nie dały pożądanego rezultatu, kończąc się kiepsko zarysowanym obrazem i głębokimi przebarwieniami materiału. Jackson jest przekonany, że przypalenie promieniowaniem zostawiłoby na płótnie dokładnie taki żółtobrązowy wzór, jaki widnieje na Całunie. Przeprowadziwszy eksperymenty badające teorię, doszedł do wniosku, że wizerunek ciała został fotosensybilizowany przez promieniowanie na Całun, a następnie wizerunek ściemniał z upływem czasu.
Jedną z najbardziej intrygujących hipotez Jacksona jest ta, że Całun może zawierać obrazowanie wewnętrznych struktur ciała, takich jak kości, które wyemitowałyby większą dawkę promieniowania niż inne tkanki. Zwłaszcza wydłużone kości, które zdają się widoczne, mogą być w rzeczywistości kośćmi palców, tak jak się to widzi na współczesnym rentgenie dłoni.
Datowanie radiowęglowe z 1988 roku, które przypisało Całunowi średniowieczną datę powstania, zmniejszyło rozpęd wielu badaczy. Jednak Jackson należy do tych kilku naukowców, którzy kwestionują dokładność wyników datowania, i ma swoją teorię: na wynik mogło wpłynąć zanieczyszczenie tlenkiem węgla. Tak czy inaczej, uważa wyniki badania radiowęglowego za szkic, który należałoby porównać z innymi dowodami. Nawet jeśli założyć średniowieczne pochodzenie tkaniny, snuje przypuszczenia, nadal pozostaje główne pytanie: jak wizerunek powstał? „Rzemieślnik czy inny hipotetyczny ktoś z czternastego wieku musiałby umieć to wykonać. Pytanie, jakiej techniki by użył. Nie wystarczy zrobić radiowęglowego testu, który mówi: »Macie datę, bierzcie ją i się udławcie«”. Innymi słowy, wedle Jacksona, data Całunu jest tylko jednym elementem układanki. Każda prawdziwie naukowa hipoteza musi móc wyjaśnić inne jej unikatowe elementy, takie jak wysoka rozdzielczość samego obrazu i zawarte w nim informacje geometryczne na temat ciała.
Wystawienie Całunu Turyńskiego w czerwcu 2015 r. Stanisław Dacy /Foto Gość
Jacksonowie zaczęli poszukiwać możliwych związków Całunu z liturgią katolicką i opracowali unikatową teorię: płótno o wymiarach 4,36 na 1,1 metra mogło również być użyte jako obrus podczas Ostatniej Wieczerzy Jezusa i dwunastu apostołów. Był to żydowski dzień przygotowania do Paschy. Rebecca Jackson uważa, że Całun nawiązuje do tradycji kładzenia obrusa do wieczerzy paschalnej. Gdy następnego dnia przyszło do owijania ciała Jezusa, apostołowie mogli użyć tego, co było pod ręką. Jackson przyznaje, że nie ma sposobu na udowodnienie tej teorii, ale zauważa, że korporał, mały kwadratowy obrus, na którym umieszcza się kielich i patenę z hostią podczas mszy świętej, symbolizuje zarówno obrus z Ostatniej Wieczerzy, jak i całun Chrystusa. W tym sensie, sugeruje, liturgia kościelna może przekazywać historyczny związek między tymi dwoma przedmiotami.
Stąd Jackson widzi w Całunie świadka pierwszej Eucharystii i zmartwychwstania, co czyni z niego, jak mówi, potencjalny Kamień z Rosetty dla Kościoła katolickiego. Spotkał się jednak z niewielkim entuzjazmem dla tej teorii pośród społeczności naukowej i katolickiej. Inni naukowcy twierdzą niekiedy, że Jackson popełnił klasyczny błąd, pozwalając, by wiara ingerowała w obiektywizm, w sposób, który umniejsza wiarygodność ogółu badań naukowych nad Całunem. Władze kościelne także nie przyjęły jego poglądu. W Watykanie większość urzędników trzyma się na rozsądną odległość od entuzjastów Całunu. W 1981 roku Jackson i trzy inne osoby pojechały na plac Świętego Piotra na audiencję generalną papieża Jana Pawła II. Pod koniec audiencji mieli spotkać się na chwilę z papieżem i zrelacjonować wnioski z badań nad Całunem, ale los chciał, że papież został tego dnia postrzelony przy wjeździe na plac przez tureckiego zamachowca Mehmeta Ali Agcę i do spotkania nigdy nie doszło. Więcej zaproszeń od hierarchów w Rzymie nie przyszło i Watykan nie miał nic do powiedzenia na temat pomysłu Jacksona, że Całun powstał wskutek erupcji promieniowania przy zmartwychwstaniu.
„Rozumiem, że Kościół nie chce w to uwierzyć – rzekł z westchnieniem rezygnacji. – Ale nie wahał się uwierzyć w zmartwychwstanie, które było cudem”.