Buty i internet

Tomasz Rożek

publikacja 07.10.2016 09:21

Gdy byłem dzieckiem, dziadek opowiadał mi, że pamięta czasy bez prądu elektrycznego. Pamiętał zimy tak lodowate, że mróz rozrywał pnie drzew w ogrodzie. Pamiętał pierwszy samochód we wsi i telewizor. Sam miał chyba drugi, a może trzeci.

Buty i internet Józef Wolny /Foto Gość Powszechna i niczym nieograniczona komunikacja „produkuje” całe zastępy ludzi samotnych

Pamiętał jedną parę butów i to, że zakładało się ją dopiero u progu kościoła, całą drogą niosąc w ręku (żeby się nie zniszczyły). Dziadek urodził się w 1910 roku. Pamiętał wiele rzeczy, które dla mnie, dziecka epoki Gierka, były niepojęte. Te opowieści były dla mnie czymś tak nierealnym jak opowieści o wikingach, o Grunwaldzie i zaborach. Kilkulatek inaczej ocenia czas niż ktoś, kto ma lat 90.

O czym ja będę opowiadał moim wnukom? O kartkach w sklepie? Tak, pamiętam dość dobrze te czasy. Pamiętam poruszenie, gdy do wiejskiego sklepu rzucili kawę albo niedobre pomarańcze. Może będę opowiadał o zielonym trabancie, którym z rodzicami i bratem jeździliśmy na wakacje? Nie. Dzisiaj kolejki w sklepie i listy kolejkowe też istnieją. Z tą może różnicą, że ustawiają się nie za mięsem czy wyrobami czekoladopodobnymi, tylko za iPhonami nowej generacji. Trabant na moich wnukach też nie zrobi wrażenia. Obawiam się, że raczej będą mi zazdrościły jeżdżenia hipsterskim samochodem. Jest jednak coś, czego moje wnuki, ba, nawet moje dzieci nie zrozumieją, tak jak ja nie mogłem zrozumieć świata mojego dziadka. Mam na myśli internet.

17 sierpnia 1991 roku w Polsce pojawił się internet. Tego dnia wysłano z Uniwersytetu Warszawskiego (konkretnie z Wydziału Fizyki) do Kopenhagi pierwszego e-maila. Tak, kiedyś nie było e-maili. Nie było Facebooka, stron www ani nawet YouTube. Nie było dostępu do dowolnej (także głupiej) treści bez ruszania się z domu, nie było też w zasadzie nieograniczonych możliwości komunikacji z innymi ludźmi. I choć świat był wtedy inny, funkcjonował całkiem dobrze. A może na wielu poziomach lepiej. Jedną z tych spraw, które internet… zepsuł, są relacje międzyludzkie. Powszechna i niczym nieograniczona komunikacja „produkuje” całe zastępy ludzi samotnych. To jeden z tych przykładów negatywnych. Pozytywnych jest tak dużo, że nie sposób wymienić nawet co dziesiątego. Kilka lat temu byłem w Australii, gdzie bez internetu system edukacji w wielu miejscach po prostu nie działał. Podobnie jest zresztą w Afryce.

Początek polskiego internetu był związany z tym, że nieco ponad rok wcześniej Polska została włączona do Europejskiej Sieci Badawczej i Akademickiej (EARN). Zniesiono też zakaz importu komputerów. Wtedy o powszechnym dzisiaj internecie mobilnym nikt nie myślał. O internecie rzeczy tym bardziej. Pierwsza sieć miała prędkość niecałych 10 kB/s, dzisiejsza może mieć np. 100 MB/s. Kiedyś wysłanie jednego pliku tekstowego mogło trwać kilka godzin, dzisiaj jadąc metrem, idąc chodnikiem, możemy na komórce oglądać przez internet telewizję.

Tak. Gdy będę stary, opowiem wnukom o świecie bez internetu. Będę opowiadał, sam dziwiąc się, jak ten świat w ogóle mógł funkcjonować. Kiedy mój dziadek opowiadał o świecie srogich zim, świecie bez prądu i butów, też nie dowierzałem, że taki świat kiedykolwiek mógł istnieć. Istniał. I miał się całkiem dobrze.•

TAGI: