Nieprzytomny z podziwu

Anna Kaczorowska

GN 5/2017 |

publikacja 02.02.2017 00:00

Skonstruował lunetę, spojrzał przez nią w Kosmos i zobaczył miniaturę Układu Słonecznego. Wzbudzał podziw i irytował pewnością siebie. Drwił z oponentów, uważając ich za głupców, i wielbił Boga. Kto to? Galileo Galilei.

Spotkanie Galileusza z poetą Johnem Miltonem. dpa/pap Spotkanie Galileusza z poetą Johnem Miltonem.

Jestem zupełnie nieprzytomny z podziwu i nieskończenie wdzięczny Bogu, że podobało Mu się pozwolić mi na odkrycie tak wielkich cudów, które były nieznane przez całe stulecia – pisał Galileo Galilei w liście do swego przyjaciela, gdy – jak twierdził – przez przypadek skierował swoją lunetę w styczniową noc 1610 roku ku Jowiszowi. Co go tak podekscytowało? Zobaczył cztery „gwiazdki”, które w kolejnych obserwacjach zmieniały swoje położenie w stosunku do planety. Leżały one na jednej linii. W pierwszą noc obserwacji wszystkie były po jednej stronie Jowisza, a przy następnych obserwacjach rozdzielone po dwóch stronach planety. Było to bardzo dziwne. W czasach Galileusza, to znaczy na przełomie wieków XVI i XVII, uważano, że układ gwiazd jest niezmienny. Jedynymi obiektami, które poruszają się po nieboskłonie, są planety, Słońce i Księżyc. Gwiazdy tkwiły jak błyszczące gwoździe w niezmiennych miejscach. Może kto inny uznałby, że mu się zdaje… że lepiej nie wdawać się w trudne do wyjaśnienia i dziwne obserwacje. Ale nie Galileusz. On był pewien! Wokół Jowisza krążyły księżyce. Takie jak Księżyc krążący wokół Ziemi. I nie chodziło tylko o podobieństwo do naszego Księżyca. Galileusz zobaczył zminiaturyzowany Układ Słoneczny i szalał ze szczęścia.

Dostępne jest 17% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.