Rośliny dają głos

Tomasz Rożek

GN 14/2017 |

publikacja 06.04.2017 00:00

O tym świecie wiemy tak mało, że aż wstyd. Rośliny potrafią świetnie się komunikować. Co więcej, wykorzystują do tego dźwięki. Same je produkują i potrafią je rozróżniać. Niezłe – prawda?

Okazuje się, że nawet kaczany kukurydzy komunikują się pomiędzy sobą! Andreas Franke /DPA/PAP Okazuje się, że nawet kaczany kukurydzy komunikują się pomiędzy sobą!

Komunikacja roślin – brzmi to trochę jak życie uczuciowe bakterii. Albo plotki polnych głazów. Jaka komunikacja? Przecież roślina wydaje się bierna i podległa wszystkiemu, co wokół niej się dzieje. Ten pogląd okazuje się jednak nieprawdziwy. Rośliny żyją stacjonarnie (a i to nie wszystkie), ale to nie znaczy, że są bierne. My po prostu nie zauważamy ich bogatego i bardzo złożonego życia. Gdyby rośliny były bierne, nie przetrwałyby przez setki milionów lat.

Gadatliwa kukurydza

Jedną z pierwszych roślin, które – jak się okazało – nie tylko produkują dźwięki, ale nawet je odbierają, jest kukurydza. Kto by podejrzewał tę roślinę o coś takiego? Naukowcom wydawało się to niemożliwe, ale z drugiej strony jakoś musieli wyjaśnić, skąd roślina z jednego skraju pola wie, co się dzieje u tej oddalonej czasami o kilkadziesiąt metrów. A to, że wie, było pewne. Gdy na przykład płomieniem zapalniczki został podpalony liść jednej rośliny, u innych zauważano zwężanie, zamykanie aparatów szparkowych w liściach. To takie naturalne wywietrzniki każdej rośliny. Gdy temperatura wzrasta, aparaty zamykają się po to, by roślina nie traciła zbyt wiele wody. I tak kukurydza z podpalonym liściem w jakiś sposób informowała wszystkie inne na polu, że wzrasta temperatura, że jest bardzo gorąco i że trzeba zacząć oszczędzać wodę. I choć innym roślinom wcale nie było za gorąco, zamykały aparaty szparkowe. Potem zauważono, że kukurydze ostrzegają się także wtedy, gdy choć jedna została zaatakowana przez jakieś szkodniki. Nie chodzi tylko o to, żeby „wiedzieć”, ale przede wszystkim o to, żeby się przygotować do ataku albo włączyć systemy obronne. A te (tutaj piszę już nie o samej kukurydzy, ale o roślinach w ogóle) mogą być różnorakie. Niektóre rośliny w trybie natychmiastowym produkują substancje, które znacząco pogarszają smak liści. W efekcie, choć szkodnik zaczyna je podgryzać, dość szybko rezygnuje. Inne z kolei produkują zapachy, które przywabiają owady pomagające roślinom w walce z najeźdźcą. Tak na przykład postępuje zwykła ogrodowa kapusta, gdy na jej liściach pewien biały motyl złoży jajka.

Dlaczego rośliny z produkcją zapachów przywabiających lub tych, które psują smak liści, czekają dopiero na atak? Bo tak jest taniej. Energetycznie taniej. Ale „taniej” nie może oznaczać „ryzykowniej”. Żeby w dłuższej perspektywie było oszczędniej, rośliny musiały wytworzyć system obronny. Trochę przypomina to armie poszczególnych państw, które są w sojuszu. Oczywiście każda z tych armii może być w stanie ciągłej gotowości, ale takie postępowanie jest niepraktyczne. Lepiej rozwinąć sieć informacyjną w ramach sojuszu i umówić się na wzajemne ostrzeganie. U roślin taki system także musi się opierać na komunikacji. Jakoś poszczególne osobniki muszą przekazywać sobie informacje. Tylko jak?

Zapach, grzyby i dźwięk

Choć dopiero zaczynamy dostrzegać złożoność systemu komunikacji roślin (od jego zrozumienia jesteśmy „lata świetlne”), mamy świadomość przynajmniej trzech kanałów tej komunikacji. Pierwszy to związki lotne. Rośliny wypuszczają w powietrze związki chemiczne, które czują – tak jak my nosem – inne rośliny. I tak na przykład akacja podjadana przez żyrafę informuje inne akacje o zagrożeniu. Te zmieniają smak liści ze słodkiego na kwaśny. Tego drzewa przez jakiś czas nie tknie już żadna żyrafa.

Drugim kanałem komunikacji są tak zwane sieci mikoryzowe. Rośliny, a konkretnie ich korzenie, dość powszechnie współpracują z grzybami. I nawet gdy korzenie dwóch roślin tego samego gatunku nie stykają się ze sobą, poprzez zamieszkujące glebę jednokomórkowe lub wielokomórkowe grzyby sygnały pomiędzy tymi roślinami są przekazywane. Ta współpraca pomiędzy roślinami a grzybami nazwana jest mikoryzą. Sieci mikoryzowe mogą się ciągnąć przez kilkanaście, a być może nawet kilkadziesiąt metrów. Mikoryza to korzyść dla rośliny i dla grzyba. Grzyb zyskuje, bo dostaje od rośliny środki do życia, roślina zyskuje, bo grzyb służy jej jako komunikator. Zresztą komunikator wykorzystujący impulsy elektryczne. Podobnie jak nasze komórki nerwowe (neurony), które także komunikują mózg z poszczególnymi częściami ciała poprzez impulsy elektryczne. No i podobnie jak komunikują się ze sobą urządzenia elektroniczne. Jest jednak jeszcze jeden kanał komunikacji. Są nim dźwięki. Tak, rośliny nie tylko je wytwarzają, ale także odbierają. Słyszą. Co więcej, rośliny rozróżniają dźwięki i potrafią na nie reagować. Nie odpowiadają na świst wiatru, ale reagują na dźwięki podjadania liści przez gąsienice.

„Ej, koleżanki…”

Jedną z wielu roślin, które porozumiewają się za pomocą dźwięków, jest wspomniana wyżej kukurydza. Jak te dźwięki brzmią? Trochę jak klikanie, trochę jak trzaski łamanego patyczka. Dokładna obserwacja innych sadzonek wykazała, że te odwracają końcówki swoich korzeni w kierunku, z którego dobiegają te dźwięki. Tak jak gdyby nasłuchiwały. To tym sposobem kukurydza przekazuje sobie informacje. Choć w zasadzie to nie tyle szeptanie komuś do ucha, ile raczej pokrzykiwanie w tłumie. Coś w rodzaju: „Ej, koleżanki, zauważyłyście, że jest za sucho?” albo: „Słuchajcie, słuchajcie, coś mnie podgryza, przygotujcie się na atak”. Bywa, że ludzie wykrzykują w zatłoczonych miejscach szczególnie ważne dla reszty komunikaty, zdaje się, że podobnie postępują rośliny, przynajmniej niektóre.

Nie rozumiemy, jak ten mechanizm funkcjonuje, ale widzimy go w działaniu. Nie tylko zresztą na polu kukurydzy. Wiele roślin wydziela nektar tylko tym owadom, które są w stanie je zapylić. Owady oczywiście nie latają altruistycznie pomiędzy kwiatami po to, by w pocie czoła pomóc im w rozmnożeniu się. Owady szukają pokarmu, czyli nektaru. A przy okazji, gramoląc się do kielicha kwiatu albo ocierając się o niego, przenoszą na sobie pyłek. Roślina nie może tego pożywienia (czyli nektaru) produkować zbyt wiele, bo wtedy owady dość szybko by się objadły. A chodzi przecież o to, by w poszukiwaniu jedzenia latały z kwiatka na kwiatek (przy okazji przenosząc pyłek pomiędzy poszczególnymi roślinami tego samego gatunku). Nektaru nie może też być za mało, bo wtedy żaden owad nie przyleci. Nie za dużo, ale też nie za mało – to jest klucz do sukcesu. A co, gdyby nektar serwować tylko tym owadom, które rzeczywiście mogą być przydatne? To nie żart, niektóre rośliny „nasłuchują” i dają nektar tylko niektórym owadom. Tak postępuje na przykład pomidor. Skąd wie, który owad jest swój, a który to darmozjad? Nasłuchuje brzmienia skrzydeł. To pomidorowi (ale także wielu innym roślinom) wystarczy do identyfikacji owadów.

Rozmawiać z nimi?

No i teraz wypada – ba! trzeba odpowiedzieć na pytanie, które zadaje sobie wiele osób uprawiających rośliny domowe. Czy ma jakikolwiek sens mówienie do nich? Wiele osób twierdzi, że rośliny, do których się mówi, lepiej rosną. Czy tak jest w istocie? Sprawa jest – niemal jak zawsze – bardziej skomplikowana. Rośliny absolutnie nie rozumieją tego, co do nich mówimy. Nawet wyrażenie „rozumieć dźwięki” jest w przypadku roślin nadużyciem. Rośliny nie nadają dźwiękom znaczeń. One mają mechanizmy, które „odpalają się”, gdy trafi do nich drganie o odpowiedniej częstotliwości. Człowiek ma nieporównywalnie bardziej rozbudowany system odbioru informacji. To samo zdanie powiedziane różnym głosem znaczy to samo. U roślin zmiana częstotliwości po prostu nie zostanie zrozumiana. Rośliny nas nie zrozumieją, ale nie ma wątpliwości, że reagują na drgania swojego otoczenia. Z przeprowadzonych już kilkadziesiąt lat temu eksperymentów wynikało, że przy niektórych rodzajach muzyki rośliny rzeczywiście kiełkowały szybciej i lepiej rosły. Dlaczego? Nie wiadomo. Czy podobnie reagują na ludzki głos? Nie ma na to naukowych dowodów, choć nie można tego wykluczyć. Jedno jest jednak pewne. Osoby, które do swoich doniczkowych kwiatków mówią, to osoby, które po prostu lepiej o nie dbają niż ktoś, kto podlewa je tylko wtedy, gdy widzi przysychające liście. Może być więc tak, że rośliny rosną lepiej nie dlatego, że ktoś do nich mówi, tylko dlatego, że ten, kto to robi, lepiej się nimi zajmuje. 

„Sonda 2”, niedziela 9 kwietnia, godz. 14.35. Tym razem tematem odcinka będą dźwięki.

Dostępne jest 26% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.