Śmierć zamiast miłosierdzia

Jakub Jałowiczor

publikacja 08.06.2017 06:00

– Proponujemy pacjentom obie drogi: albo pro life, albo eutanazję – stwierdził Raf de Rycke, pracujący dla zakonu Braci Miłosierdzia. W szpitalach należących do belgijskiego zgromadzenia chorzy będą dostawać zastrzyki z trucizną.

Brat René Stockman, generał zakonu Braci Miłosierdzia, od lat walczy z procederem uśmiercania chorych. Tymczasem w prowadzonych przez zgromadzenie placówkach leczniczych w Belgii dopuszczono właśnie stosowanie eutanazji. Andries van den Abeele Brat René Stockman, generał zakonu Braci Miłosierdzia, od lat walczy z procederem uśmiercania chorych. Tymczasem w prowadzonych przez zgromadzenie placówkach leczniczych w Belgii dopuszczono właśnie stosowanie eutanazji.

Bracia Miłosierdzia pozwalają wreszcie lekarzom, którzy pracują w ich instytucjach, postępować zgodnie z sumieniem i osądem zawodowym w odniesieniu do prawa, które władza polityczna demokratycznie przyjęła 15 lat temu – stwierdził Wim Distlemans z Federalnej Komisji Eutanazji. W ten sposób najsłynniejszy belgijski zwolennik uśmiercania chorych skomentował decyzję władz szpitali psychiatrycznych należących do katolickiego zakonu. Zarząd placówek zapowiedział, że eutanazja będzie w nich przeprowadzana. Decyzję tę stara się powstrzymać generał zakonu, René Stockman, który od lat walczy z procederem zabijania chorych.

„Szanujemy wolność”

Informacja o tym, że w szpitalach Braci Miłosierdzia chorzy będą uśmiercani, znalazła się na stronie internetowej belgijskiego skrzydła zakonu. „W naszych placówkach traktujemy ze szczególną ostrożnością prośby o eutanazję pacjentów cierpiących psychicznie i niebędących w stanie terminalnym – napisali belgijscy zakonnicy. – Poważnie podchodzimy do wniosków o eutanazję w sytuacji nieznośnego i beznadziejnego cierpienia. Jednocześnie chcemy chronić życie i zapewniamy, że eutanazja jest wykonywana tylko wtedy, gdy nie ma już możliwości zapewnienia rozsądnej perspektywy leczenia pacjenta”.

Bracia Miłosierdzia dodają, że ściśle przestrzegają prawa i „szanują wolność lekarzy do decydowania, czy należy przeprowadzić eutanazję”. Zapewniają, że dbają o to, by pozbawienie pacjenta życia nie miało traumatycznego wpływu na innych podopiecznych. Raf de Rycke, ekonomista, który od lat pracuje dla Braci Miłosierdzia, stwierdził, że zakon nie zmienił reguł moralnych, którymi się kieruje. – To nie jest tak, że wcześniej byliśmy przeciwko eutanazji, a teraz jesteśmy za. Ten wybór jest zgodny z naszymi zasadami. Proponujemy pacjentom obie drogi: albo pro life, albo eutanazję – przekonywał w rozmowie z belgijską prasą.

Generał jest przeciw, biskup za

Decyzja belgijskich zakonników zszokowała opinię publiczną, ponieważ René Stockman, generał Braci Miłosierdzia, kierujący zakonem na całym świecie, wielokrotnie ostro krytykował eutanazję. Rezydujący w Rzymie brat jest z pochodzenia Belgiem i często komentował to, co dzieje się w jego rodzinnym kraju. W 2013 r. wydał książkę, w której tłumaczył, dlaczego nie można godzić się na zabijanie chorych. W tym czasie w Belgii dyskutowano o legalizacji eutanazji dzieci.

Brat Stockman tłumaczył, że nie ma złudzeń, iż uda mu się powstrzymać tę ustawę, ale chciał jasno pokazać, że pewnych wartości trzeba bronić bez kompromisów. „To, że eutanazja została zalegalizowana, nie oznacza, że musimy iść w tym kierunku. Uparcie pozostaję przy twierdzeniu, że życie powinno być bezwzględnie chronione” – mówił. Zwracał też uwagę, że wielu chorych, którymi opiekują się Bracia Miłosierdzia, początkowo wyraźnie prosi o śmierć, ale później już jej nie chce. „Kiedy zostają objęci opieką paliatywną, wystarcza kilka dni, żeby zmienili perspektywę. To dlatego, że odzyskują sens życia. To tutaj jest clue problemu: w odzyskaniu sensu życia” – wyjaśniał generał Braci Miłosierdzia.

„To prawdziwa tragedia” – stwierdził z kolei na wieść o tym, co zrobili zakonnicy z Belgii. Tłumaczył ich zachowanie zewnętrzną presją i tym, że we władzach ośrodków zdrowia większość stanowią ludzie świeccy, ale przyznał, że „kongregacja w Belgii jest zatruta laicyzacją”.

Niestety, w Belgii laicyzacją zatruta jest nie tylko kongregacja Braci Miłosierdzia. Decyzję o stosowaniu eutanazji w prowadzonych przez zgromadzenie ośrodkach leczniczych poparł, o dziwo, biskup Antwerpii Johann Bonny. – Bracia muszą wypracować złoty środek pomiędzy medycznym punktem widzenia, osądami moralnymi, opinią publiczną i otaczającą kulturą. Trudno, żeby wszyscy ludzie na ziemi mieli takie samo zdanie. Kultury i mentalności są różne, nie tylko wśród różnych zakonów, ale i w Kościele – stwierdził poproszony o komentarz.

Bez ograniczeń

Decyzja belgijskich Braci Miłosierdzia będzie miała duży wpływ na sytuację pacjentów w całym kraju. Założony w 1807 r. w okolicach Gandawy zakon prowadzi 15 zakładów psychiatrycznych i 15 innych szpitali. Pod jego opieką znajduje się 5,5 tys. osób z zaburzeniami umysłowymi. Dotychczas nie było mowy o uśmiercaniu chorych w zakonnych szpitalach, choć miejscowe prawo na to zezwala. Eutanazję zalegalizowano w Belgii w 2002 roku. Od tego czasu zgodnie z prawem pozbawiono życia ponad 12 tys. osób. Liczba wykonywanych eutanazji rośnie z roku na rok. W 2002 r. zginęło 24 pacjentów. W 2011 r. – 1133. W 2015 r. – 2021. Według danych belgijskich obrońców życia zaledwie 1 na 20 wniosków o eutanazję zostaje odrzucony. Zgodę dostaje co drugi pacjent. Pozostali wycofują pismo albo umierają, zanim zostanie rozpatrzone. Legalne eutanazje to jednak mniej więcej połowa wszystkich przypadków zabijania chorych, ponieważ często zdarza się, że lekarze nie czekają na dopełnienie formalności. Dzieje się tak, choć zasady są niezwykle liberalne.

O uśmiercenie może wnioskować nie tylko osoba śmiertelnie chora, ale też np. człowiek z zaburzeniami psychicznymi. W 2015 r. o śmierć poprosiła 24-letnia Emily z Brugii cierpiąca na depresję. Ostatecznie wycofała wniosek, ale w ostatnich latach miały jednak miejsce przypadki eutanazji ludzi, którzy nie cierpieli fizycznego bólu. 44-letnia Nancy Verhelst wnioskowała o śmierć, bo była niezadowolona z operacji zmiany płci. Podanie uznano za zasadne. Pacjentka dostała zastrzyk z trucizną w szpitalu w Brukseli. W grudniu 2014 r. życie straciło dwóch braci bliźniaków z miejscowości Putte. 45-letni Marc i Eddy Verbessemowie byli głuchoniemi. Kiedy dowiedzieli się, że grozi im także ślepota, postanowili umrzeć. Eutanazję przeprowadzono w brukselskim szpitalu uniwersyteckim. Rozstać się z życiem zamierza też paraolimpijska srebrna medalistka z Rio de Janeiro Marieke Verevoort. Początkowo zapowiadała w wywiadach, że zrobi to po igrzyskach. Później stwierdziła, że jeszcze poczeka, choć dokumenty przygotowała już w 2008 roku. Jeden z przypadków pozbawienia pacjenta życia znalazł finał w Europejskim Trybunale Praw Człowieka. Wim Distelmans dokonał eutanazji 64-letniej kobiety cierpiącej na depresję. Jej syn pozwał Distelmansa, ponieważ ten złamał prawo, nie informując wcześniej rodziny.

W rękach Pana

Od 2014 r. w Belgii dozwolone jest pozbawianie życia dzieci. Król Filip I podpisał odpowiednią ustawę, choć o to, by się powstrzymał, prosiło go w petycji 200 tys. obywateli. Podczas gdy w sąsiedniej Holandii granica wieku wynosi 12 lat, w Belgii w ogóle nie ma ograniczenia. We wrześniu 2016 r. władze poinformowały, że kilka dni wcześniej doszło do pierwszego legalnego przypadku pomocy w samobójstwie dziecka. Życie stracił 17-letni chłopiec. Nie ujawniono, na co chorował, ale miało to być ostatnie stadium nieuleczalnej dolegliwości. Kilka miesięcy później okazało się, że nie był to pierwszy taki przypadek, bo już w 2015 r. dokonano eutanazji niepełnoletniego mieszkańca Walonii.

Ośrodki, które odmawiają zabijania pacjentów, mogą zapłacić karę. Tak stało się w prowadzonym przez zakonnice domu opieki św. Augustyna w Diest na północy kraju. W 2011 r. przyjechała tam 74-letnia Mariette Buntjens, która zażądała uśmiercenia, ponieważ chorowała na raka płuc. Zakonnice odpowiedziały, że nie przeprowadzą eutanazji. Wobec tego wezwano karetkę pogotowia, która odwiozła Mariette do domu, by tam pacjentka mogła umrzeć „w spokojnym otoczeniu”. Jej rodzina pozwała później zakonnice i wywalczyła w sądzie 6 tys. euro odszkodowania za rzekome cierpienie, jakie wyrządzono Mariette Buntjens. Sąd uznał przy tym, że siostry nie miały prawa powoływać się na klauzulę sumienia.

Czy w tej sytuacji generał będzie w stanie powstrzymać braci z własnego zakonu? René Stockman podjął interwencję. Jak mówi, poinformował cały zakon, że nie akceptuje postępowania belgijskich braci, zawiadomił o sprawie episkopat Belgii, nuncjusza apostolskiego oraz Sekretariat Stanu Stolicy Apostolskiej.

– Oddałem to w ręce Watykanu i oczywiście w ręce Pana – mówi.