Zabija nas powietrze

PAP |

publikacja 07.09.2017 10:00

Przeciętny Polak umiera o rok wcześniej z powodu zanieczyszczeń powietrza - alarmowali w środę w Warszawie eksperci, podczas inauguracji kampanii edukacyjnej "Czas na czyste powietrze".

Zabija nas powietrze Henryk Przondzono /GN Analizy próbek pyłów w smogu jednoznacznie wykazały, że głównym ich źródłem jest tzw. niska emisja

Według Raportu Europejskiej Agencji Środowiska z 2013 r., w 41 krajach europejskich co roku z powodu zanieczyszczeń powietrza przedwcześnie umiera ponad 460 tys. osób, a w Polsce - aż 48 tys. "Nasz kraj jest liderem na tle Europy pod względem tego rodzaju zanieczyszczeń" - powiedział prezes Polskiej Federacji Stowarzyszeń Chorych na Astmę, Alergię i POChP dr n. med. Piotr Dąbrowiecki.

Specjalista podkreślił na spotkaniu z dziennikarzami, że z powodu zanieczyszczeń powietrza przeciętny Polak umiera o rok wcześniej. Wyjaśniał, że głównym tego powodem są choroby układu krążenia oraz układu oddechowego i nowotwory złośliwe. Zanieczyszczenia powietrza przyczyniają się również do chorób układu nerwowego, np. pogarszają koncentrację uwagi i sprzyjają depresjom. Mogą również doprowadzić nawet do uszkodzenia płodu.

"To nie są tylko omamy ekologów, lecz twarde fakty, że zanieczyszczone powietrze może zabijać" - alarmował dr Dąbrowiecki, specjalista Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), skażenie środowiska odpowiedzialne jest za 15-20 proc. wszystkich przedwczesnych zgonów, w tym za 15 proc. zgonów z powodu raka płuca.

Z danych przedstawionych na konferencji prasowej wynika, że Polska jest najbardziej skażonym krajem w Europie, jeśli chodzi o rakotwórczy benzoalfapiren. Na 50 miast najbardziej zanieczyszczonych pyłem zawieszonym PM2,5 (o średnicy cząstek do 2,5 mikrometra) aż 32 są w Polsce. "Najgorsza sytuacja jest w Krakowie, który jest u nas stolicą walki ze smogiem" - powiedział Dąbrowiecki. Najlepiej jest w Szczecinie i Trójmieście.

"Niedługo rozpocznie się sezon grzewczy, w miastach wzrasta ruch samochodów, za chwile będziemy mieli jeszcze większe zanieczyszczenia powietrza różnymi substancjami" - alarmował dr Dąbrowiecki.

Zagrożenie to wciąż narasta, szczególnie w okresie jesienno-zimowym. Według Głównego Inspektora Ochrony Środowiska, w styczniu 2016 r. w aż 132 stacjach monitoringu środowiska, czyli w 67 proc. tych punktów pomiarowych, stężenie dobowe pyłem PM10 przekraczało 75 mikrometrów w 1 m sześc., choć według przyjętych u nas norm zanieczyszczenie na poziomie 50 mikrometrów nie może trwać dłużej niż 35 dni w roku.

Eksperci podejrzewają, że w styczniu 2017 r. mogło być jeszcze gorzej, kiedy w wielu miastach, m.in. w Krakowie i Warszawie, ogłoszono alarm smogowy.

"Jesteśmy postrzegani w Europie jako kraj, który nie dba o jakość powietrza. W wielu państwach ostrzega się nawet, żeby nie odwiedzać Polski w okresie zaostrzenie zanieczyszczeń z powodu zagrożenia zdrowia" - powiedział dr hab. inż. Artur Badyda z Wydział Instalacji Budowlanych, Hydrotechniki i Inżynierii Politechniki Warszawskiej.

Zdaniem specjalisty głównym powodem zanieczyszczeń powietrza nie są wysokie kominy zakładów przemysłowych, jak się wciąż często uważa. "To się zmieniło w ostatnich 20 latach, kiedy zainwestowano w odpowiednie filtry i znacząco zmniejszono zanieczyszczenia ze źródeł przemysłowych, a najwięksi truciciele, którzy te nie zrobili, upadli" - dodał.

Dr Badyda podkreślił, że głównym źródłem smogu zimowego są u nas domowe piece opalane paliwem stałym, które jest podstawowym źródłem ciepła w małych miastach i wsiach. "Aż 3,8 mln domów jednorodzinnych w Polsce jest ogrzewanych spalaniem węgla, 80 proc. z nich jest wyposażonych w kotły zasypowe, spośród których aż 40 proc. ma więcej niż 10 lat" - dodał. Kotły te emitują od 5 do 30 razy więcej pyłów niż automatyczne kotły klasy S.

Drugim głównym źródłem zanieczyszczeń powietrza są u nas spaliny motoryzacyjne. "W Polsce jest już 29 mln pojazdów, na ogół starszej generacji, jedynie 20 proc. ma mniej niż 10 lat. Wiele z nich nie spełnia norm zanieczyszczeń powietrza, nie mają filtrów cząstek stałych lub (filtry) są z nich usuwanie" - powiedział dr Badyda.

Z danych przedstawionych na konferencji wynika, że normy dla dwutlenku azotu są praktycznie stale przekraczane przy głównych drogach w aglomeracji krakowskiej (o ponad 50 proc.) oraz warszawskiej (od 10 do około 50 proc.), a także we wrocławskiej i górnośląskiej.

Normy pyłu zawieszonego najbardziej przekraczane są w rejonie Łodzi i Bydgoszczy. Najlepsza sytuacja jest w aglomeracji szczecińskiej, której sprzyja lokalizacja umożliwiające dobre jej "wietrzenie".

"Nadszedł czas, żebyśmy wreszcie zadbali o czyste powietrze w naszym kraju" - przekonywał dr Dąbrowiecki.

Zbigniew Wojtasiński (PAP)

zbw/ agt/