publikacja 02.11.2017 00:00
Z badań ankietowych wynika, że tzw. ciche dni, jako formę ograniczenia kontaktów z osobą, z którą jest się w konflikcie, wykorzystuje około jednej czwartej Polaków.
canstockphoto
Zdaniem jednak psychologów coś, co fachowo nazywa się ostracyzmem społecznym, nie jest dobrą strategią na zażegnanie konfliktu. Dlaczego? Ponieważ osoba, która ciche dni inicjuje, odbiera swojemu partnerowi podstawową potrzebę psychiczną człowieka – potrzebę przynależności do grupy. Inicjujący ciche dni chce się zemścić albo ukarać drugą osobę, ale to nie łagodzi sporu, tylko przesuwa go na inną płaszczyznę. W ten sposób u karanej osoby pojawiają się gniew, złość i poczucie winy.
Po co zatem inicjujemy „ciche dni”? Po to, żeby zyskać na czasie i uspokoić emocje. I być może u inicjującego to rzeczywiście możliwe, tyle tylko, że u drugiej osoby długotrwałe milczenie jest źródłem dodatkowych i negatywnych emocji. W efekcie coś, co ma emocje tonować, bardziej je nakręca. Przynajmniej po jednej stronie. •
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.