Przyzwyczaimy się

Tomasz Rożek

publikacja 14.01.2018 06:00

Często piszę o sztucznej inteligencji. Uważam, że to bardzo ważny temat.

Przyzwyczaimy się Tony Hisgett / CC 2.0 Partnerstwo człowiek–maszyna (a może raczej człowiek–algorytm, program) budzić może niepokój

Nie zastanawiam się, czy wejdzie ona w nasze życie, bo już w nim jest. Nie zastanawiam się, czy zmieni nasze życie, bo już zmienia, a w najbliższej przyszłości zmieni jeszcze bardziej. Zastanawiam się nad tym, w którą stronę te zmiany pójdą.

To, że wywołuję emocje, to dla mnie oczywiste. Co więcej, uważam, że te emocje i sceptycyzm są uzasadnione. Cała historia rozwoju naszej cywilizacji jest znaczona wynalazkami, które ułatwiają nam życie. Koło umożliwiło transport ładunków na odległości, na które nigdy byśmy ich nie transportowali na naszych plecach. Dźwig, druk, maszyna parowa, tworzywo sztuczne, samolot… Takim wynalazkiem jest nawet komputer. Liczy szybciej niż my, zapamiętuje więcej niż my. Pomaga nam. Tyle tylko, że te wszystkie wynalazki, z komputerem włącznie, nam służyły. Sztuczna inteligencja, jako bodaj pierwszy wynalazek, może stać się naszym partnerem. W kreatywnym rozwiązywaniu problemów, w oryginalnym sposobie znajdowania rozwiązań. Będziemy w stanie (pomijam koszty i konsekwencje społeczne) nawiązać z nią relacje takie jak z drugim człowiekiem. Czy będą to relacje pełne? Nie. Ale już dzisiaj z coraz mniejszą grupą ludzi łączą nas pełne relacje.

To partnerstwo człowiek–maszyna (może raczej człowiek–algorytm, program) budzić może niepokój. Mimo tego niepokoju, pewnego rodzaju niepewności – żeby nie powiedzieć: obaw – nie mam żadnych wątpliwości, że nie zejdziemy z tej drogi. Dlaczego? Dlatego, że jesteśmy ludźmi. Próbować i wsadzać palce między drzwi – to jedne z naszych podstawowych cech. Czasami te drzwi się zamykają. Ale znacznie częściej otwierają.

Jakiś czas temu miałem okazję jechać autonomicznym samochodem. Przez centrum Warszawy, w dość sporym ruchu. Obawiałem się trochę tego eksperymentu, bałem się o swoje reakcje. Ale nie zmniejszyło to mojej determinacji, by spróbować. Wsiadłem i… poczułem, że maszyna radzi sobie lepiej niż ja. Maszyna (a właściwie program) robiła to, co ja bym zrobił gorzej, później, może mniej bezpiecznie. Potem wyjechałem poza miasto i przy lekkim zmierzchu jechałem wąską drogą ze śmigającymi z naprzeciwka TIR-ami. Ta droga nie miała wymalowanych pasów, a pobocze było podziurawione jak szwajcarski ser. Samochód sunął, zwalniał, przyspieszał i zakręcał, a ja w zasadzie mógłbym czytać książkę. Nie czytałem, zachwycałem się. Na przykład systemem radarowym, który pokazywał mi sytuację na drodze dużo lepiej, niż ja ją widziałem. Po trzech godzinach jazdy wsiadłem do mojego samochodu i… poczułem się źle. To wszystko, co dotychczas uważałem za satysfakcjonujące, wydało mi się przestarzałe. Wystarczyły trzy godziny.

Sztuczna inteligencja może uczynić Ziemię lepszym miejscem albo może nas z powierzchni tej planety zmieść na zawsze. Jak będzie? Zależy, jak zawsze, od nas. A do nowych rozwiązań przyzwyczaimy się bardzo szybko. Szybciej, niż nam się wydaje.