Raczej stek bzdur niż archeologiczna sensacja

dziennik.pl/J

publikacja 12.03.2007 20:26

"Znany hollywoodzki reżyser James Cameron ma ogłosić na dzisiejszej konferencji prasowej w Nowym Jorku, że wraz z izraelskimi archeologami odnalazł doczesne szczątki Jezusa Chrystusa i jego rodziny". Taka sensacyjna informacja znalazła się 25 lutego na stronie www.dziennik.pl. .:::::.

Raczej stek bzdur niż archeologiczna sensacja

Dziś jednak na tej samej stronie znaleźć można artykuł, który na cała sprawę każe spojrzeć znacznie ostrożniej. "Gdyby te doniesienia okazały się prawdziwe, mogłyby wstrząsnąć podstawami chrześcijaństwa. Jednak pytani przez nas naukowcy określają tezy stawiane przez twórców filmu jako stek bzdur" - napisano w artykule.

Dalej dziennik napisał: "Odnaleźliśmy 10 sarkofagów, w których spoczywały szczątki Jezusa i jego najbliższej rodziny" - twierdzą izraelscy archeolodzy i autorzy filmu dokumentalnego "The Lost Tomb Of Jesus" (Zaginiony grób Jezusa).

Realizacja półtoragodzinnego filmu pochłonęła 4 mln dol.; reżyserował go kanadyjski dokumentalista Simcha Jacobovic, a producentem jest James Cameron, twórca "Titanica". Film pokaże najpierw 8 marca kanadyjska Vision TV, a na wiosnę obejrzą go widzowie kanałów Discovery, brytyjskiego Channel 4 i izraelskiego Channel 8. Dzisiejsza konferencja prasowa to początek akcji promocyjnej.

James Cameron i jego współpracownicy twierdzą, że po raz pierwszy pokażą trzy sarkofagi z rzekomymi szczątkami Jezusa z Nazaretu, jego matki Marii oraz Marii Magdaleny. Znajdują się one obecnie w pomieszczeniach należących do izraelskiej instytucji Israel Antiquities Authority w miejscowości Bet Shemesh pod Jerozolimą.

"To nonsens i pogoń za tanią sensacją" - odpowiada Dziennikowi izraelski archeolog prof. Ronny Reich z Uniwersytetu Bar-Ilan pod Tel Awiwem. Jego zdaniem w ostatnich latach zapanowała swoista moda na tematy związane z Biblią i Chrystusem. Twórcy filmów poszukują tematów, które mogą trafić na pierwsze strony gazet. Reich podkreśla, że groby mężczyzn o imieniu Jezus będących synami Józefa znaleziono również w wielu innych miejscach w Izraelu. Wtóruje mu prof. Jolanta Młynarczyk, archeolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

"W Judei po roku od pochówku wkładano kości zmarłych do skrzynek zwanych ossuariami. Zwyczaj ten najbardziej rozpowszechnił się właśnie w okresie I wiek p.n.e - I wiek n.e. To, że znaleziona skrzynka miała podpis «Jezus syn Józefa», o niczym jeszcze nie świadczy. W tym okresie były to niezwykle popularne imiona" - dodaje Młynarczyk.

Dokument Camerona i Jacobovica opowiada historię od czasu odkrycia sarkofagów do ustalenia rzekomej autentyczności zawartych w nich szczątków. Wszystko zaczęło się w marcu 1980 r. w Jerozolimie w dzielnicy Talipiyot, gdzie odkryto liczącą 2 tys. lat jaskinię, w której natrafiono na 10 sarkofagów.

Na sześciu widniały hebrajskie, łacińskie lub greckie inskrypcje z imionami: Jesua bar Yosef (Jezus, syn Józefa), Maria (łacińska wersja hebrajskiej Miriam), Mariamne (według prof. Francois Bovona z Uniwersytetu Harvarda takie było prawdziwe imię Marii Magdaleny), Matia (hebrajska wersja Mateusza), Jofa (Józef określany w filmie jako brat Jezusa) oraz Yehuda bar Yeshua (Juda, syn Jezusa).

Filmowcy i współpracujący z nimi archeolodzy twierdzą, że to rzeczywiście syn Jezusa z Nazaretu. Argumentują jednak w dosyć zaskakujący sposób - testy DNA, przeprowadzone w uniwersyteckim laboratorium w kanadyjskim mieście Thunder Bay miały dowieść, że Jesuy i Mariamne nie łączyły rodzinne więzi. A to zdaniem szefa laboratorium dr. Carneya Mathesona może oznaczać, że byli małżeństwem.

Kanadyjscy filmowcy nie są pierwszymi, którzy podchwytują tę ryzykowną hipotezę. O tym, że Jezus i Maria Magdalena wzięli ślub i mieli rzekomo dzieci, przekonywał już wcześniej Dan Brown w powieści "Kod Leonarda da Vinci". Film w reżyserii Rona Howarda z Tomem Hanksem i Audrey Tatou w rolach głównych kosztował 125 mln dol. i - choć przez historyków traktowany jest jak zlepek idiotyzmów niepopartych żadną rzetelną wiedzą - już po trzech miesiącach od premiery przyniósł jego twórcom 217 mln dol. Wiele wskazuje na to, że kanadyjski reżyser także liczy przede wszystkim na popularność i pieniądze.