Zapomnij o drogach

Przemysław Kucharczak

publikacja 12.03.2007 19:22

Nie można budować dróg na terenie objętym programem „Natura 2000” – mówią twardo ekolodzy. Jeśli Komisja Europejska przyzna im rację, będzie to oznaczać... koniec budowy dróg w Polsce. .:::::.

Zapomnij o drogach

Sprawa drogi przez Dolinę Rospudy to był dopiero początek. Podobne awantury szykują się teraz w całej Polsce. Prawie każdy projekt nowej drogi w Polsce można zablokować dokładnie tak samo jak obwodnicę Augustowa. – Przyjrzeliśmy się trasom projektowanym w Polsce według propozycji rządowej. Okazuje się, że 95 procent z nich przebiega przez tereny chronione programem „Natura 2000” – potwierdza Magdalena Mierzejewska z ekologicznej organizacji WWF Polska. – Trudno wyrokować, czy doprowadzi to do kolejnych blokad, jak nad Rospudą. To zależy od tego, jakie zostaną przygotowane warianty projektów tych tras. Nie chodzi tylko o przesunięcie trasy o sto metrów w prawo lub w lewo. Czasami rząd powinien rozważyć na przykład wariant zerowy, czyli odstąpienie od budowy drogi i zastąpienie celu, jaki droga miała osiągnąć, na przykład transportem kolejowym – uważa.

Problem w tym, że linie kolejowe, które Polska chce zmodernizować, też przecinają tereny „Natury 2000”. – Jest już decyzja Komisji Europejskiej, odmawiająca współfinansowania modernizacji linii kolejowej E65 na północy kraju – wylicza Magdalena Mierzejewska. – Nie dostaniemy też złamanego euro na obwodnicę Augustowa w proponowanym przez rząd kształcie. A na te projekty mieliśmy otrzymać prawie 90 mln euro. Komisja bada teraz sprawę zbiornika retencyjnego Kąty–Myscowa, który też wchodzi w konflikt z „Naturą 2000”. Zaręczam panu, że zbiornik nie otrzyma dotacji – mówi.

Rezerwat Polska

To nie wszystko. „Gazeta Prawna” podała ostatnio, że Unia już zablokowała wypłatę dotacji dla jednych z najważniejszych projektów w Polsce. – Potwierdzamy, że Komisja Europejska ma wątpliwości co do dwóch projektów drogowych: A4 Zgorzelec –Krzyżowa i S22 Elbląg –Krzyżowa, których fragmenty przechodzą przez tak zwane obszary cieniowe, czyli te, które zdaniem organizacji ekologicznych powinny być objęte systemem „Natura 2000” – poinformował nas Artur Mrugasiewicz z biura rzecznika Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

Wkrótce zacznie się problem z następnymi drogami. Autostrada A1 zderza się z ważnymi terenami „Natury 2000” w pięciu miejscach na północy Polski i w szóstym na południu. Autostrada A2 ma pięć takich kolizji, większość na zachodzie kraju. „Naturę 2000” przecina też pięć planowanych dróg ekspresowych.
Kto więc jest odpowiedzialny za zaprojektowanie sieci „Natura 2000” w Polsce w taki sposób? Przecież projekty tras widniały na mapach od dawna. Czy choć w niektórych wypadkach nie dało się wytyczyć „Natury 2000” tak, żeby nie było takich kolizji?

Odpowiedź nie jest taka prosta. Rząd wyznaczył swoją wersję obszarów chronionych, które obejmują 9 proc. terenu Polski. Komisja Europejska uznała jednak, że to za mało. I ogłosiła, że w takim razie obowiązuje propozycja... pozarządowych organizacji ekologicznych. A ich propozycja obejmuje aż 19 procent terytorium Polski.

Na tych obszarach prowadzenie inwestycji będzie utrudnione. Trudno będzie dostać zezwolenie na budowę domku nad jeziorem. I co gorsza, mogą być też spore problemy ze wzniesieniem nowych zakładów pracy. Zwłaszcza dla mieszkańców całej północno-wschodniej Polski byłaby to totalna katastrofa. „Natura 2000” obejmuje bowiem prawie jedną trzecią województwa podlaskiego. W dodatku sporo obszarów chronionych zajmuje tam tak wydłużony kształt na mapie, że choćby wszyscy drogowcy świata przyszli z dobrymi radami, nie ominą go. Dla ochrony środowiska należy ponosić koszty, to oczywiste. Jeśli jednak unijne przepisy będą interpretowane na niekorzyść mieszkańców województwa podlaskiego, to ich status zacznie przypominać Indian zamkniętych w rezerwacie. „Natura 2000” może też przyhamować rozwój gospodarczy w innych regionach. Może pogrzebać nawet projekt budowy gazoportu w Świnoujściu.

Dobra estakada

Wiele zależy jednak właśnie od interpretacji przepisów. – Inwestycje można prowadzić na terenach objętych programem „Natura 2000”, jeśli to jest konieczne dla dobra społeczności. I pod warunkiem, że środowisko poniesie przy tym jak najmniejsze szkody – powiedział nam prof. Aleksander W. Sokołowski. – Jeśli więc to konieczne i zgodne z planem zagospodarowania przestrzennego, ludzie mogą tam zbudować dom, a biznesmen otworzyć swoją działalność. Pod pewnymi warunkami można też zbudować drogę – twierdzi.

Prof. Sokołowski jest biologiem. To on przed laty zbadał i opisał torfowisko w Dolinie Rospudy. Co ciekawe jednak, profesor popiera rządową propozycję przerzucenia nad Rospudą estakady. – Inne proponowane warianty obwodnicy Augustowa też w wielu miejscach naruszyłyby środowisko, zagrażając roślinom i zwierzętom – podkreśla.

Trasa obwodnicy proponowana przez ekologów też przecina obszary „Natury 2000”. Tyle że w innych miejscach. Profesor Sokołowski obala też mit, że budowa w Dolinie Rospudy zagrozi miodokwiatowi krzyżowemu, ginącemu gatunkowi storczyka. Miodokwiat rośnie bowiem na stanowisku powyżej planowanej drogi. Według Sokołowskiego, długa na pół kilometra estakada nad Rospudą to najlepszy możliwy kompromis przyrodników z drogowcami. – Jednak tylko pod warunkiem, że budowa będzie prowadzona z przenośnego mostu tymczasowego! Betoniarki podjeżdżałyby tylko po tym tymczasowym moście – zastrzega profesor. I dodaje, że budowlańców trzeba byłoby kontrolować, by pracowali nad Rospudą zgodnie z założeniami i bez niechlujstwa. I że do tej kontroli energia działaczy organizacji ekologicznych przydałaby się naprawdę.

Jak ostatecznie wypowie się o drodze nad Rospudą Komisja lub Europejski Trybunał Sprawiedliwości? Czy wsłucha się w głos naukowców, albo zawierzy skrajnym organizacjom ekologicznym? To rozstrzygnięcie może rzutować na sprawę dalszej budowy dróg w całej Polsce. Nie jest to jednak przesądzone. W europejskich instytucjach nie zasiadają przecież ludzie, którzy ze złej woli postanowili utrzymać w Polsce skansen. Można z nimi dyskutować. Pozostaje mieć nadzieję, że polskie Ministerstwo Środowiska to potrafi.



Gość Niedzielny 10/2007