Serce drugie, poprawione

Mira Fiutak

publikacja 20.11.2005 15:06

Docent Religa 20 lat temu stanął przy łóżku pacjenta, który przyjechał do Zabrza z Krzepic, i powiedział: – Nigdy w życiu nie robiłem tej operacji, ale dla pana to szansa. 5 listopada 1985 r. przeprowadził pierwszą w Polsce udaną transplantację serca. .:::::.

Serce drugie, poprawione

Od tego czasu postęp w tej dziedzinie medycyny jest nieprawdopodobny. Liczy się go w około tysiącu przeszczepów serca przeprowadzonych w ciągu 20 lat w całym kraju, z tego 663 w Zabrzu, gdzie wszystko się zaczęło. – Nigdy nie zapomnę tej doby, kiedy dostałem telefon z Warszawy, że znalazł się dawca – mówi prof. Zbigniew Religa. – Nikt wcześniej od człowieka z bijącym sercem nie pobrał bijącego serca. To nie mieściło się w mentalności ludzkiej. Wiedziałem jak zrobić zabieg, umiałem, zrobiłem. Największą niewiadomą była dla mnie reakcja środowiska.

Zdjęcie z zabrzańskiej sali operacyjnej obiegło wtedy cały świat. 62-letni rolnik trafił tu z przerośniętym sercem. Przeszczep był jego jedyną szansą. To była pierwsza udana transplantacja w Polsce. Wcześniejsze próby podejmował w 1969 roku prof. Jan Moll.

Nigdy nie zapomnę tej kobiety

Doc. Religa po raz pierwszy zaproponował przeprowadzenie transplantacji już w 1980 roku w Warszawie. Gdy jego szef nie wyraził zgody, przyjechał do Zabrza i tu w Wojewódzkim Ośrodku Kardiochirurgii (obecne Śląskie Centrum Chorób Serca) zaczął kompletować zespół. Po 20 latach wspomina wielki entuzjazm, wszystko było nowe i niezorganizowane. Pomagała nawet żona docenta Religi, na Dworcu Centralnym w Warszawie odbierała krew i zawoziła do laboratorium w Międzylesiu.
Przed 5 listopada Religa musiał przeprowadzić jeszcze jedną trudną rozmowę z matką dawcy, młodego chłopaka z Warszawy. – Nigdy nie zapomnę tej kobiety. Kiedy dotarło do niej, że pomimo bijącego serca jej syn nie żyje, powiedziała: jeśli jego serce może pomóc, to weźcie je. To była dla mnie niezwykła nauka – mówi.

63-letni Roman Wewiór z przeszczepionym sercem żyje już ponad 18 lat. Dawcą był 17-latek z Włocławka, który zginął w wypadku. Jego ojciec sam zgłosił lekarzom, że syn może zostać dawcą. Serce chłopaka „pasowało” do organizmu chorego gdańszczanina, który mówi dziś: – Czekałem na przeszczep w Zabrzu, dokładnie spędziłem tu 7 miesięcy i jeden dzień. Aż do 17 lipca 1987 roku. Docenta Religę ściągnęli z urlopu, bo był akurat na rybach nad Biebrzą – wspomina. Pracuje, prowadzi wagon „Warsu”, ciągle jest w ruchu. Stanisława Skwarlińska, najdłużej żyjąca po przeszczepie kobieta, przed zabiegiem przyspieszała ślub córki. Do dziś wydała już kolejną. Zyskała czas, bo dostała nowe życie.

Tadeusz Bujak, prezes Stowarzyszenia Transplantacji Serca, pokazuje zdjęcie z zawodów sportowych osób po przeszczepie w Dublinie. Mistrzowska polska drużyna siatkarzy pozuje bez koszulek. Irlandzki reporter nie chciał uwierzyć, że u wszystkich zobaczy blizny po przeszczepie. Właśnie przygotowują się do olimpiady, która odbędzie się w czerwcu 2006 roku w Neapolu. Od pierwszego przeszczepu w mentalności ludzi i świadomości społecznej również wykonano duży krok.

Kolejne „pierwsze” przeszczepy

Rozwój transplantologii wyznaczają kolejne „pierwsze” przeszczepy. W 1988 roku przeszczepiono serce młodemu pacjentowi, biorcą był 15-letni chłopak. Jedenaście lat później, 2 grudnia 1999 roku, transplantację serca przeprowadzono u najmłodszej w Polsce pacjentki, 21-miesięcznej dziewczynki z tzw. niedorozwojem „prawego serca”. Dzisiaj Ola chodzi już do szkoły. W ciągu ostatnich 20 lat wykonane zostały 32 przeszczepy u dzieci.

Październik 2001 roku, prof. Marian Zembala przeprowadził pierwszą transplantację serca i płuc. Pacjentem był 34-letni Marek Breguła z Tarnowskich Gór, który trafił tu z pozawałowym uszkodzeniem serca i nieodwracalnym nadciśnieniem płucnym. – Przede mną podobne zabiegi nie udawały się, ale uwierzyłem, że będzie dobrze. I tak się stało – mówi.

W następnym roku przyszła pora na jednoczesny przeszczep serca i nerek. Za rok, w kwietniu 2003 roku prof. Zembala z powodzeniem przeszczepił pojedyncze płuco. – Niepokojąco rośnie grupa pacjentów czekających na transplantację płuc, w tym również dzieci. Dzisiaj stoimy przed rozwojem tego właśnie programu – mówi prof. Zembala. Podkreśla, że dziś medycyna potrafi dokładniej ocenić możliwość przeżycia pacjenta, dlatego trafniej układana jest kolejność czekających na przeszczep. Dawniej listy takie zmieniały się co trzy miesiące, „nie doczekiwało” na serce około 40–60 procent, teraz odsetek ten spadł do 10. Chociaż zmieniła się świadomość społeczna, ciągle widać wyraźny podział na Polskę zachodnią i wschodnią, gdzie zgłoszeń dawców jest bardzo mało.

– Kolejnym krokiem w leczeniu milionów ludzi z niewydolnością serca jest sztuczne serce – mówi z przekonaniem prof. Zbigniew Religa. Dzisiaj przyjeżdża do Zabrza najczęściej do Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii, gdzie trwają prace nad polskim sztucznym sercem i kiedy mecze rozgrywa u siebie Górnik Zabrze.



Gość Niedzielny 47/2005