Wcześniaki na start

Przemysław Kucharczak

publikacja 22.01.2006 16:40

– Jeszcze 15 lat temu mówiło się: „Jak wcześniak, to musi zostać niewidomy” – wspomina doktor Teresa Owsianka-Podleśny. Stoimy na dużej sali, między śpiącymi w inkubatorach dziećmi o drobnych ciałkach. – A dzisiaj? .:::::.

Wcześniaki na start

Dzisiaj już bardzo rzadko się zdarza, żeby z powodu wczesnego urodzenia dziecko było niewidome. – O, tam stoją lasery do badania okulistycznego wcześniaków, które kupił Owsiak. A tamto to USG, nasza prawa ręka do badań wcześniaków – pokazuje doktor Teresa Owsianka-Podleśny, ordynator oddziału patologii noworodka w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka i Matki w Katowicach. – Dzisiaj walczymy już nie tylko o przeżycie wcześniaka, ale o jego późniejszą jakość życia – dodaje.
Ten niezwykle wielki skok w dziedzinie ratowania najmniejszych medycyna zrobiła w krótkim czasie. Jeszcze 40 lat temu nikt na świecie nawet nie próbował ratować wcześniaków. W Polsce pierwsze próby niesienia im pomocy lekarze podjęli dopiero ćwierć wieku temu. – Dawniej dzieci o wadze poniżej 1 kilograma w ogóle nie były ratowane. Zostawiano je, gasły na oddziałach – mówi doktor Klaudiusz Bober, ordynator oddziału intensywnej terapii noworodka w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka i Matki.

Kennedy’m umiera syn

Być może ta gałąź medycyny wciąż byłaby w lesie, gdyby nie tragedia, która w 1963 roku dotknęła Jacqueline Kennedy, żonę prezydenta Stanów Zjednoczonych. W tym samym roku, w którym zamachowiec zastrzelił w Dallas jej męża, Johna Kennedy’ego, Jacqueline urodziła syna Patricka. Chłopczyk urodził się jednak sześć tygodni przed terminem. Żył tylko przez dwa lata.

Tragedia Jacqueline przyczyniła się jednak do oszczędzenia łez innym matkom. Wdowa po prezydencie była bajecznie bogata, zwłaszcza od kiedy wyszła ponownie za mąż za miliardera Onasisa. Jacqueline szeroko otworzyła portfel i badania nad ratowaniem wcześniaków ruszyły z kopyta. Właśnie wtedy, w latach 60., w USA wyspecjalizowali się pierwsi lekarze ratujący wcześniaków, czyli neonatolodzy.
Z czasem neonatologia rozlała się po świecie. Dzisiaj polscy lekarze potrafią uratować dzieci, które rodzą się już w 23. tygodniu ciąży. A Japończycy potrafią uratować nawet wcześniaki z 21. tygodnia.

Ręcznik czerwony jak macica

Chodzimy wzdłuż rzędu inkubatorów w katowickim ośrodku i przyglądamy się leżącym w środku dzieciom. Wcześniaki leżą sobie spokojnie. Większość śpi. Czasem któryś skrzywi się przez sen, czasem cicho zapłacze. Ścianki ich inkubatorów są osłonięte ręcznikami. – Najlepiej, kiedy te ręczniki są czerwone. Tak jak macica – mówi doktor Owsianka-Podleśny. – Wtedy do dziecka dociera tyle światła, ile powinno – dodaje. Słychać tutaj głównie posapywanie respiratorów. Nagle sprzed jednego z inkubatorów rozlega się przenikliwy, świdrujący w uszach pisk. To znaczy, że włączył się alarm. Tupot stóp i przy dziecku pojawia się pielęgniarka. Rzut oka na monitor i na dziecko. No tak, już wiadomo, o co chodzi. Zdarzyło się to, co najczęściej. Dziecko poruszyło się i któryś z czujników przyczepionych do jego ciałka odłączył się.

Dziecko w inkubatorze jest oplecione całą siecią kabelków i rurek. Kablami biegną informacje o stanie dziecka. O częstotliwości jego wdechów i wydechów, o liczbie uderzeń jego delikatnego serca. Dane wyświetlają się na monitorze. Urządzeń, które wtłaczają tlen do płuc wcześniaków, jest już dzisiaj na świecie mnóstwo. Niektóre są tak zaawansowane, że wyczuwają, kiedy dziecko zaczyna robić wydech, i odwracają ciąg powietrza. Dziecku jest wtedy znacznie łatwiej oddychać.

Problem w tym, że płuca wcześniaków nie są jeszcze w pełni wykształcone. Jeśli takie dziecko jest „pod tlenem” zbyt długo, jego pęcherzyki płucne zaczną się rozrywać. A jeśli płuca zostaną uszkodzone, malec będzie miał problemy zdrowotne. W pierwszych latach życia będzie na przykład o wiele bardziej narażony na zapalenia płuc. Na szczęście nauka wynalazła coś jeszcze, co może pomoc wcześniakom w oddychaniu. To lek o nazwie surfaktant.

Lekarze wkładają dziecku rurkę do tchawicy, a potem podają dziecku ten lek prosto do oskrzeli.
Pomagają też pompy infuzyjne. Tłoczą wcześniakom bezpośrednio do żył lekarstwa, krwiopochodne preparaty i pożywienie: białko, tłuszcze i węglowodany. Karmi się też dzieci za pomocą sondy. Najlepiej, jeśli wcześniaka można nakarmić mlekiem jego mamy.

Obok inkubatorów można spotkać wiele matek. Stoją i patrzą na swoje dzieci. Delikatnie je głaszczą albo trzymają dłonie na ich główkach.

Niedawna afera z pielęgniarkami, które sfotografowały się z wcześniakami, zrobiła w ludzkiej świadomości wiele złego. Niektórzy sądzą, że wcześniaków nie wolno dotykać bez gumowych rękawiczek. Nic bardziej błędnego. – A pan lubi dotyk gumowych rękawiczek? Pielęgniarki nie zawsze je zakładają, tylko kiedy na przykład przewijają dzieci – mówi doktor Teresa Owsianka-Podleśny. – Dzieci, które czują dotyk, zwłaszcza swoich matek, rozwijają się o wiele szybciej. Świadczą o tym wyniki badań naukowych. I my też to obserwujemy – dodaje.

Wcześniak na nagiej piersi

Honorata Klapek z Tychów kładzie swoje wcześniaki, bliźnięta Kingę i Kacpra, na nagiej piersi. Lekarze nazywają to „kangurowaniem”. Dziecko także leży nagie i grzeje się ciepłem mamy. – Mama jest jak cieplarka. Wcześniak ma najlepiej rozwinięty zmysł dotyku i węchu. Takie chwile stymulują go do rozwoju – mówi doktor Podleśny.

– Moje dzieci wyraźnie się wtedy uspokajają – potwierdza Honorata Klapek. – Kiedy leżą w inkubatorze, mają różne tiki nerwowe. Jednak całkiem im to mija, kiedy są do mnie przytulone – mówi. Jej syn Kacper ważył po urodzeniu 895 gramów, a córka Kinga 760 gramów. Dziś dzieci są już większe i silniejsze, a Kacper właśnie dostał wypis ze szpitala.

Dziecko wyczuwa też tętno mamy, która po prostu przykłada dłoń do jego główki. Patryk, syn pani Anny z Częstochowy, urodził się w 27 tygodniu ciąży. Trafił do katowickiego Centrum. Żeby być bliżej niego, Anna ze starszym synem Szymkiem zamieszkała na jakiś czas u rodziców w Sosnowcu. W Częstochowie został tylko jej mąż, bo ktoś z nich musi przecież zarabiać. Anna codziennie dokładnie myje ręce, a potem delikatnie głaszcze swojego syna. – Patryk to czuje. Spokojnie sobie leży. A jakaś jego reakcja? Na razie taka, że kiedy przestaję go głaskać, otwiera oczy – wyjaśnia pani Anna.

Niestety, nie do wszystkich wcześniaków zaglądają matki. Do wielu inkubatorów podchodzą wyłącznie lekarze i pielęgniarki. W tej grupie wcześniaków są przede wszystkim dzieci, których wcześniactwo zostało zawinione przez własne matki. Jak? Choćby przez picie alkoholu w ciąży i palenie papierosów. Kobiety z rodzin patologicznych swoich dzieci nie odwiedzają.

Przyczyn wczesnych porodów jest bardzo dużo. Do zbyt wczesnego porodu może się przyczynić choćby zbyt wielki wysiłek fizyczny kobiety czy przebyte w czasie ciąży choroby. Albo stres i zabieganie, z którymi musi się borykać wiele kobiet. – Ale to też nie reguła.

Znam kobiety, które nie pracowały zawodowo, były wystarczająco zrelaksowane, a i tak urodziły wcześniaka – mówi Tomasz Makaruk z Warszawy, ojciec urodzonego dwa i pół miesiąca przed terminem Joachima. Tomasz jest jednym z twórców strony internetowej www.wczesniak.pl.

Nie ma jak w macicy

Około 6 procent polskich dzieci to wcześniaki. Lekarze walczą, żeby jak najdłużej były pod sercem mamy. Każdy dzień ma znaczenie. Naukowcy jeszcze nie wymyślili i chyba nie wymyślą inkubatora, który byłby tak doskonały jak macica kobiety.

Wcześniaki częściej bywają chore niż dzieci urodzone o czasie. Częściej zdarza się u nich porażenie mózgowe. – Więcej jest u wcześniaków przypadków wodogłowia. Bo one są o wiele bardziej podatne na wylewy niż noworodki donoszone – wyjaśnia dr Owsianka-Podleśny. – Jednak duża większość wcześniaków jest w pełni sprawna – mówi.

W Holandii, państwie znanym z zamiłowania do aborcji, eutanazji i legalnego handlu narkotykami, lekarze nawet nie próbują ratować wcześniaków poniżej 27. tygodnia życia. Chyba że żądają tego rodzice. – Holendrzy patrzą z materialistycznego punktu widzenia. Uważają, że ktoś w przyszłości musi zarobić na emerytury – mówi dr Bober. – Jednak my tego poglądu nie podzielamy. Obserwujemy przecież, że wcześniaki są później nie tylko pełnowartościowymi, ale i zdrowymi ludźmi – dodaje.
Doktor Owsianka-Podleśny zwraca uwagę, że wcześniaki w pierwszych latach życia mają o wiele niższą odporność niż ich rówieśnicy urodzeni w terminie.

Miewają anemię. Przez co najmniej trzy lata trzeba z nimi odwiedzać specjalistyczne przychodnie. – Jednak zdecydowana większość wcześniaków dogania swoich rówieśników. W różnym czasie, w ciągu kilku lat, ale dogania – mówi.



Gość Niedzielny 04/2006