Od szczurka do wieloryba

Tomasz Rożek

publikacja 03.07.2008 11:59

Organizmy żyjące na lądzie miały swój początek w wodzie. Nie wszystkim jednak chodzenie „suchą nogą” się podobało.

Od szczurka do wieloryba

Od dawna wiadomo, że wspólny przodek ssaków morskich, takich jak delfiny czy walenie, żył na lądzie. Każdy gatunek, by przetrwać, musi znaleźć sobie na to przetrwanie sposób. Niektóre zwierzęta szybko biegają, inne potrafią udawać, że nie żyją, jeszcze inne bardzo dobrze się maskują. Przodek dużych ssaków morskich odkrył, że środowisko wodne daje mu większą szansę na przeżycie niż lądowe. Dotychczas naukowcy przypuszczali jednak, że protoplasta drapieżnych orek też musiał być drapieżnikiem. I znowu ewolucja wszystkich zadziwiła. Jak donosi jeden z ostatnich numerów czasopisma naukowego „Nature”, przodek delfinów i ogromnych waleni był niewielkim roślinożernym zwierzątkiem przypominającym szczura. Mierzył nie więcej niż 50 cm długości i miał raczej płochliwy charakter.

Decydujący skok do wody

Życie przodka dzisiejszych wielorybów, Indohyusa, musiało wyglądać tak jak życie występującego dziś w centralnej części Afryki kanczyla (kanczyl afrykański – Hyemoschus aquaticus). Ten niewielki ssak przypomina dużego szczura. Ma trochę dłuższe nogi i nieproporcjonalnie długi ogon. Jest pokryty futrem, z wyglądu przypominającym futro jelonków. Jest ono jasnobrązowe z białymi plamkami na grzbiecie i bokach. Kanczyl afrykański żyje na lądzie, jest roślinożerny, a jego sposób na drapieżników to… skok do rzeki albo jeziora. Nie pływa, ale potrafi chodzić po dnie zbiorników i może wytrzymać pod wodą wiele minut. Jak wszystkie ssaki oddycha płucami, więc gdy zagrożenie (np. ze strony ptaków drapieżnych) mija, wynurza się z wody. W podobny sposób wyglądał (to wiemy z wykopalisk), i najpewniej zachowywał się, przodek ssaków morskich. Nie polował w wodze, najwyżej wyjadał z dna zbiorników wodnych rośliny. Autorzy artykułu z „Nature” uważają, że symboliczne „wejście do wody” tego zwierzęcia nastąpiło około 50 mln lat temu. W skamieniałym mule na terenie dzisiejszego Kaszmiru (północno-zachodnia część Indii) naukowcy znaleźli szkielety Indohyusa. Miały niecałe 50 mln lat.

Skąd pewność, że znalezione zwierzątko, krzyżówka szczura i jelonka, ma cokolwiek wspólnego z dzisiejszymi ogromnymi ssakami morskimi? Powodów, by tak sądzić, jest kilka. W tym samym rejonie świata, siedem lat temu, znaleziono szczątki najstarszego znanego walenia. Badacze sądzą, że najstarsze walenie występowały w Morzu Tetydy, prastarym zbiorniku wodnym, w miejscu którego znajdują się dzisiaj Pakistan i Indie. Indohyus był parzystokopytny, ale szczegóły budowy jego czaszki są u zwierząt z tej grupy niespotykane. Co ciekawe, można je znaleźć u dzisiejszych ssaków morskich. Indohyus miał tak skonstruowane ucho, że słyszał zarówno na lądzie, jak i pod wodą. Badania izotopów tlenu wbudowanych w zęby znalezionego przodka wielorybów wskazują na to, że zwierzę bardzo dużo czasu spędzało w wodzie. Najpewniej czerpało z niej pożywienie. Nie pływało, tylko brodziło albo chodziło po dnie akwenów. To było możliwe tylko dlatego, że Indohyus miał bardzo specyficznie zbudowane kości. Były znacznie cięższe niż kości zwierząt lądowych o podobnej wielkości. To „dociążenie”, tak samo jak zakładanie skafandrów z ciężarkami przez nurków, jest sposobem na radzenie sobie z siłą wyporu wody. Tak samo skonstruowane kości mają dzisiaj hipopotamy, a te – co wynika z badań DNA – są spokrewnione z wielorybami.

Sposób na przetrwanie

Wiele milionów lat temu zwierzę przypominające szczura, a może jelonka, odkryło, że jego sposobem na przetrwanie może być woda. Część czasu spędzało na lądzie, część w wodzie. Tam znajdowało rośliny, tam też ukrywało się przed wrogami. Z czasem wchodziło coraz głębiej i na coraz dłużej. W końcu stały ląd nie był mu już potrzebny. Nogi zmieniły się w płetwy i nauczyły się pływać. Upodobnił się do ryby. Ale podobieństwa pomiędzy ssakami morskimi i rybami są tylko powierzchowne. Te zwierzęta dalej rozmnażają się jak ssaki (z karmieniem młodych włącznie) i dalej oddychają powietrzem. Płuca nie zniknęły, tylko z czasem otwór nosowy przesunął się z przodu czaszki (jak u szczurów) na samą jej górę. To praktyczniejsze, bo wymaga niewielkiego wynurzenia w celu zaczerpnięcia oddechu.



Gość Niedzielny 02/2008