Elektrownia atomowa w Polsce

Przemysław Kucharczak

publikacja 09.03.2005 12:02

W 2025 r. prąd w Polsce powinny produkować dwa reaktory jądrowe. Wynika to z nowego programu rządowego na temat rozwoju polskiej energetyki. .:::::.

Elektrownia atomowa w Polsce

Prąd z elektrowni atomowych jest dość tani. A na dodatek reaktory jądrowe, w przeciwieństwie do wszystkich innych typów elektrowni... nie szkodzą środowisku naturalnemu. Powyższe zdanie zwykle wywołuje zdziwienie. Większość z nas pamięta rok 1986 i straszną katastrofę reaktora w Czarnobylu. Także autor należy do pokolenia, które piło wtedy w szkole tak zwany „płyn Lugola”. Ten piekący w gardle płyn chronił tarczyce dzieci przed wchłonięciem radioaktywnego jodu ze skażonej atmosfery.

Czarnobyl siedzi w głowie

Mało kto jednak wie, że reaktor w Czarnobylu był zupełnie innego typu niż stosowane w cywilizowanych państwach. Związek Radziecki budował tak niebezpieczne elektrownie, bo władzom tego kraju nigdy nie zależało na dobru obywateli. – To była konstrukcja z zasady niebezpieczna. Taki reaktor nigdy nie uzyskałby legalizacji na Zachodzie – podkreśla profesor Andrzej Hrynkiewicz z Instytutu Fizyki Jądrowej PAN w Krakowie.

Reaktory typu czarnobylskiego są inaczej chłodzone niż wszystkie pozostałe. Używa się w nich też łatwopalnego grafitu. Jeśli więc wskutek awarii dojdzie tam do przegrzania reaktora, to 1500 ton grafitu może stanąć w płomieniach. W nowoczesnych elektrowniach atomowych nie może się to zdarzyć, bo zamiast grafitu używa się wody pod ciśnieniem.

Kilkanaście reaktorów typu czarnobylskiego pracuje do dziś na Wschodzie. Najbliższy jest w Ignalinie na Litwie: za kilka lat zostanie jednak zamknięty, bo żąda tego Unia Europejska.

Zapotrzebowanie na energię szybko rośnie. Dlatego Polska musi zbudować nowe elektrownie. Jakie? Elektrownie tradycyjne zanieczyszczą środowisko. Energia „odnawialna”, czyli produkowana z wiatru albo z płynącej wody, jest droga. Takie „czyste” elektrownie nie są zbyt wydajne, a na dodatek... też szkodzą zwierzętom. Zwłaszcza gdy wielkie wiatraki wyrastają na trasach wędrówek ptaków, a zapory przecinają rybom drogę na tarliska.

Wieże na terrorystów

– Nie mamy innego wyjścia niż elektrownie jądrowe – przekonuje prof. Hrynkiewicz. – Będą to zapewne nowoczesne i bezpieczne reaktory WDR generacji III lub III+. Moglibyśmy je wznieść we współpracy z Francją. We Francji ponad 70 procent energii pochodzi z elektrowni jądrowych – mówi.
Na świecie działa około trzystu nowoczesnych elektrowni atomowych. I tylko raz doszło do wielkiej awarii: w amerykańskiej elektrowni w Pensylwanii stopił się rdzeń reaktora. – To najpoważniejsza awaria, jaka może dotknąć reaktor – mówi prof. Hrynkiewicz. – A mimo to promieniotwórczość wcale nie wydostała się na zewnątrz! Nie ewakuowano z okolicy żadnego mieszkańca – dodaje.

– A zagrożenie terrorystyczne? Przecież terroryści mogą np. ostrzelać reaktor z moździerza? – zapytaliśmy. – Ależ to za mało, żeby reaktorowi zaszkodzić – twierdzi Hrynkiewicz. – Załóżmy nawet, że terroryści przedrą się przez ogrodzenia takiej elektrowni, że zastrzelą całą ochronę, że jakimś cudem nie zadziała alarm, że wedrą się do budynku. I co tam niby zrobią? Rzucą granaty, odpalą dynamit? To im nic nie da – mówi.

Profesor przyznaje, że terroryści spowodowaliby katastrofę, gdyby wbili się w reaktor dużym samolotem pasażerskim. – Dlatego wokół reaktorów powstają dziś stalowe wieże. Samoloty miałyby rozbić się o nie, a nie o elektrownię. Uważam, że jeszcze lepszym rozwiązaniem będzie schowanie reaktora pod ziemią. Oczywiście budowa byłaby wtedy droższa, ale warto to zrobić – mówi.
Żarnowiec czy Włocławek?

Gdzie staną polskie reaktory? Raczej w północnej Polsce, bo tam elektrowni jest mało. Budowa potrwa około 10 lat.

W latach 80. wznoszono polską elektrownię atomową w Żarnowcu. Budowa ta została przerwana. – Można jednak budować obok, bo w Żarnowcu już istnieje potrzebna infrastruktura – mówi prof. Hrynkiewicz. – W latach 80. jako dobrą lokalizację dla reaktora wskazywano też okolice Włocławka oraz miejscowość Klempicz koło Poznania – wspomina.



Gość Niedzielny 11/2005