Nie bójmy się atomu

Tomasz Rożek

publikacja 14.02.2007 16:22

Przez lata wciskano ludziom kit na temat elektrowni atomowych. Straszono Czarnobylem. Mówiono, że są niebezpieczne, nieekonomiczne i nieekologiczne. Tymczasem są bardziej bezpieczne, tańsze i czyste niż elektrownie węglowe. .:::::.

Nie bójmy się atomu

Kilka dni temu polski rząd rozpoczął negocjacje z Litwą, Estonią i Łotwą w sprawie wspólnej budowy elektrowni atomowej na Litwie w Ignalinie. Elektrownia u naszych sąsiadów ma pracować pełną parą od 2015 roku, a już kilka lat później zadziała siłownia jądrowa w Polsce. Szkoda tylko, że tak późno. Jesteśmy jednym z nielicznych krajów europejskich, w których nie korzysta się z energii jądrowej.

W Żarnowcu hula wiatr


W Polsce siłownia atomowa miała być wybudowana już kilkanaście lat temu. W Żarnowcu, na północy Polski, w pobliżu zbiornika wodnego wszystko już było przygotowane. W sąsiedztwie reaktorów wybudowano ośrodek naukowy. Teraz po terenie, na którym miała pracować elektrownia – hula wiatr. Zmarnowano około miliona dolarów.

Projektu budowy polskiej elektrowni w Żarnowcu zaniechano pod wpływem protestów tzw. ekologów. Tymczasem tylko technologia jądrowa daje możliwość produkcji czystej energii na masową skalę. Czystej, czyli takiej, w której wszystkie produkty uboczne są pod pełną kontrolą. Oznacza to, że ci, którzy protestowali przeciwko budowie polskiej siłowni jądrowej, wspierali dymiące kominy elektrowni konwencjonalnych i degradację środowiska naturalnego. Społeczeństwo, a jak się później okazało także decydentów, przekonały nie argumenty, tylko zwykłe kłamstwa. Łącznie z tym, do dzisiaj chętnie przytaczanym przez media, że w Żarnowcu miała być wybudowana elektrownia typu czarnobylskiego.

Tymczasem to kompletna bzdura. Elektrownia w Czarnobylu produkowała nie tylko prąd, ale także pluton do bomb atomowych. To z kolei oznacza, że konstrukcja reaktora była specyficzna. Ale – co warte podkreślenia – reaktory typu czarnobylskiego produkowano tylko i wyłącznie w ZSRR. Nigdzie indziej nie były dopuszczane do użytku. Mimo tego do wypadku, który miał być końcem energetyki jądrowej na świecie, nigdy by nie doszło, gdyby nie głupota radzieckich aparatczyków. Po to, by sprawdzić wydolność reaktora, postanowiono go przetestować w skrajnie niekorzystnych warunkach. By testy się powiodły, zarządzono – wbrew protestom załogi elektrowni – ręczne wyłączenie wszystkich systemów zabezpieczeń. Niestety, w czasie prób reaktor wymknął się spod kontroli. Gdy jego moc zaczęła gwałtownie rosnąć, było za późno na włączanie zabezpieczeń i ratowanie sytuacji. Wbrew temu, co się mówi, Czarnobyl nie wybuchł, tak jak wybucha bomba atomowa. Reaktor po prostu zapalił się od środka, a materiał jądrowy nie miał tutaj nic do rzeczy.

W Żarnowcu miały zostać wybudowane reaktory innego typu. Takie jak chociażby te działające w Szwecji czy wielu innych krajach europejskich. O czym niewielu wie, jeden z reaktorów, który miał być zainstalowany w Polsce, sprzedano po śmiesznie niskiej cenie Finom. Do dzisiaj działa w elektrowni w Loviisa.

Strach ma wielkie oczy

W Polsce elektrownia jądrowa musi powstać z wielu powodów. Wszystkie one są tak samo ważne. Jesteśmy uzależnieni od nader kapryśnego partnera handlowego, jakim jest Rosja. Groźba zakręcenia kurka z gazem już zbyt wiele razy była realna. Drugi powód to coraz bardziej niebezpieczne polskie kopalnie. Węgiel trzeba wydobywać z coraz głębszych pokładów, bo na tych płytkich go po prostu już nie ma. Coraz głębiej, coraz drożej, coraz bardziej niebezpiecznie. Jest i powód trzeci. Ochrona środowiska. Spalanie i wydobywanie węgla, ale także ropy czy gazu, jest po prostu szkodliwe dla środowiska. Można to ograniczyć, ale wtedy płaci się wysoką cenę spowolnienia gospodarki. Opcja jądrowa godzi czystą energię z możliwością uzyskiwania dużej ilości prądu.

Coraz więcej europejskich rządów wie, że bez atomu nie da się budować nowoczesnej, szybko rozwijającej się i przyjaznej dla środowiska gospodarki. Na powszechnym strachu i postawie antyatomowej wielu zbiło swój polityczny kapitał. Zbiło go na rozpowszechnianiu kłamstw i półprawd. Krótko mówiąc, zbiło go na „wciskaniu ludziom kitu”. Mówiono, że siłownie jądrowe są zbyt niebezpieczne – tymczasem są dużo bezpieczniejsze od węglowych. Mówiono, że są nieekonomiczne, tymczasem koszt produkcji jednej kWh w elektrowni jądrowej jest ok. 2 razy niższy niż w elektrowni węglowej, ok. 1,5 razy niższy niż w elektrowni gazowej i od 1,5 do 2,5 razy niższy niż w elektrowni wiatrowej.

W końcu mówiono, że reaktory są nieekologiczne. Ten argument – choć najważniejszy dla wielu, „zielonych” – jest najbardziej nietrafiony. Elektrownia węglowa, w przeciwieństwie do atomowej, pobiera z atmosfery duże ilości tlenu, emitując równocześnie olbrzymie ilości gazów cieplarnianych, niezwykle szkodliwych związków siarki i azotu. To prawda, że siłownia atomowa jest źródłem odpadów promieniotwórczych. Ich ilość jest jednak bardzo mała i są one pod ścisłą kontrolą. Elektrownia węglowa też produkuje odpady promieniotwórcze, ale te nie wzbudzają najwyraźniej żadnych emocji. W wykopywanym węglu znajdują się nieznaczne ilości m.in. radioaktywnego uranu i jego radioaktywnych pierwiastków pochodnych. Trzeba jednak pamiętać, że są to ilości nieznaczne w przeliczeniu na kilogram węgla, a nie w przeliczeniu na ilość uzyskanej energii.

Węgla kamiennego trzeba zużyć ponad 2,5 mln razy więcej niż uranu, aby wyprodukować taką samą ilość energii. Tylko w Polsce co roku energetyka węglowa uwalnia do środowiska kilkaset ton uranu i toru. Czy ktoś to kontroluje? Mówiono w końcu, że po Czarnobylu w Europie nikt nigdy nie wybuduje już nowej elektrowni atomowej. I to okazało się nieprawdą. Bynajmniej nie chodzi o wielką miłość, raczej o rozsądek. Po latach inwestowania w elektrownie wiatrowe, panele słoneczne, elektrownie geotermalne czy kompostownie, coraz wyraźniej widać, że nie wszędzie można energetykę w skali kraju oprzeć na źródłach odnawialnych.
Apetyt na prąd rośnie

Wrogość wobec energii jądrowej słabnie na całym świecie. W Polsce od 1989 rośnie liczba zwolenników rozwiązań jądrowych w energetyce. W sondażu zrobionym na zlecenie Państwowej Agencji Atomistyki w grudniu zeszłego roku, 60 proc. respondentów popiera budowę elektrowni atomowej. Prawie 50 proc. nie miałoby nic przeciwko mieszkaniu w pobliżu takiej siłowni. Nie jest tajemnicą, że w regionach, gdzie budowane są elektrowni jądrowe, zasadniczo zmniejsza się bezrobocie, a mieszkańcy mają tańszą energię elektryczną i lepszą opiekę medyczną.

Sprzeciw wobec energetyki jądrowej jest bardziej kwestią mody, poprawności poglądów i braku rzetelnych informacji niż rzeczywistych argumentów. W Polsce często przytacza się, że mamy nadprodukcję prądu. To nie jest do końca prawda. Rzeczywiście możemy produkować więcej prądu, niż aktualnie zużywamy. Taki stan rzeczy to nie wynik dalekowzroczności poprzednich (szczególnie komunistycznych) ekip rządowych, tylko efekt zlikwidowania najbardziej energochłonnych gałęzi przemysłu. Polski prąd jest jednak często produkowany w elektrowniach, które powinny zostać zamknięte z powodu złego stanu technicznego.

Aż jedna trzecia działających u nas bloków energetycznych ma więcej niż 40 lat. Fachowcy wzywają do szybkiej ich modernizacji. Oceniają, że za 10 lat gruntownej modernizacji lub wymianie powinna ulec jedna trzecia wszystkich polskich elektrowni. Konieczność modernizacji wynika nie tylko ze złego stanu technicznego niektórych obiektów, ale także z coraz bardziej wyśrubowanych norm ochrony środowiska. Narzucone nam – i całe szczęście – przez Unię Europejską są nie do spełnienia przez starsze konstrukcje. Gdy przyjdzie nam je zamknąć, prądu zabraknie. Niezależnie od tego, nowe elektrownie i tak muszą w Polsce powstać, bo tempo wzrostu zapotrzebowania na energię elektryczną rośnie średnio od 3 do 5 proc. rocznie.

Trzeba też pamiętać o tym, że w Polsce nie tylko produkcja energii, ale także jej konsumpcja nie przystaje do norm dyktowanych przez nowoczesne kraje Zachodu. W tych ostatnich mieszkania ogrzewane są prądem elektrycznym, a nie węglem w małych piecykach. W efekcie w miastach, dużo większych niż np. Kraków, trudno o trujący smog w wilgotny dzień. W Krakowie to dosyć częste zjawisko. Gdyby mieszkania w Polsce były ogrzewane prądem, mielibyśmy olbrzymi deficyt, a nie nadprodukcję energii. Według planów zapisanych w rządowym dokumencie „Polityka energetyczna Polski do 2025 roku”, prąd z polskiej elektrowni jądrowej ma popłynąć w 2022 roku. Do tego czasu powinna zostać rozpoczęta budowa drugiej siłowni. W Polsce powinno pracować kilka elektrowni atomowych. Dopiero wtedy zaspokojenie potrzeb energetycznych 40- -milionowego kraju pójdzie w parze z ochroną środowiska naturalnego.



Gość Niedzielny 03/2007