Nobel a sprawa polska

Komentarz: Tomasz Rożek

publikacja 03.12.2008 11:26

Tegoroczna Nagroda Nobla z fizyki wzbudzała w Polsce duże emocje po tym, jak jedna ze szwedzkich gazet, dwa dni przed ogłoszeniem werdyktu Komitetu Noblowskiego, napisała, że bardzo duże szanse na uhonorowanie ma polski astronom Aleksander Wolszczan. .:::::.

Nobel a sprawa polska

Prof. Wolszczan jest człowiekiem, który odkrył pierwszy pozasłoneczny system planetarny. Co to oznacza? Choć astronomowie mieli pewne podejrzenia od dawna, w ogromnym kosmosie nie potrafiono znaleźć innych planet niż te, które krążą wokół Słońca. Wśród miliardów miliardów gwiazd nie znajdowano globów podobnych do Ziemi czy Jowisza. Czyżby Układ Słoneczny był jakimś „wybrykiem natury”. Czyżby był jedynym miejscem w całym ogromnym wszechświecie, gdzie występują planety? – zastanawiano się. Spekulacje ustały w 1992 roku, kiedy polski astronom, pracujący w USA, prof. Aleksander Wolszczan, odkrył dwie planety krążące wokół oddalonego o prawie tysiąc lat świetlnych od nas, w Konstelacji Panny, pulsara PSR 1257+12. Brama została otwarta.

W ciągu następnych 16 lat odkryto kilkaset planet krążących wokół innych słońc. Żadna z nich nie przypomina naszej skalistej Ziemi, ale badacze odkrywają coraz mniejsze globy. Mało kto ma wątpliwość, że za niedługo odkryjemy planety takie jak nasza. Aleksander Wolszczan, wraz z innymi odkrywcami planet pozasłonecznych, na pewno na Nagrodę Nobla zasługuje i jest bardzo prawdopodobne, że ją dostanie. Kiedy? Nie sposób powiedzieć. Komitet Noblowski jest ciałem całkowicie niezależnym i nie sposób przewidzieć jego werdyktów.

Aleksander Wolszczan od wielu lat jest jednym z najpoważniejszych kandydatów do nagrody. Może otrzyma ją wraz z odkrywcą pozasłonecznej planety, która będzie taka jak Ziemia? W mediach często zastanawiano się, czy ujawniona niedawno współpraca prof. Wolszczana z SB nie była przeszkodą w otrzymaniu nagrody. Nie, nie była. Komitet Noblowski docenia osiągnięcia naukowe, a te w przypadku prof. Wolszczana są bezdyskusyjne.



Gość Niedzielny 42/2008