Jak określić naukę?

Zdzisław J. Kijas OFMConv

publikacja 29.12.2009 11:29

Fragment książki "Początki świata i człowieka", Wydawnictwo WAM, 2004 .:::::.

Jak określić naukę?

Cała nasza nauka, w porównaniu z rzeczywistością, jest prymitywna i dziecinna — ale nadal jest to najcenniejsza rzecz, jaką posiadamy.

Albert Einstein (1879-1955)

Na przestrzenie stuleci rozumienie nauki przeżywało ewolucję. Nie wszyscy i nie zawsze definiowali ją w sposób jednakowy, w związku z czym jest ona terminem wieloznacznym. Powszechnie jednak przez „naukę” rozumie się pewien zakres systematycznych studiów albo też całość poznania, które opierając się na obserwacjach, doświadczeniu i dedukcji, dąży do wyjaśnienia świata materialnego albo fizycznego.

Nauka jest więc systematyczną obserwację wydarzeń i naturalnych uwarunkowań celem odkrycia ich naturalnych przyczyn, aby na ich podstawie sformułować prawa i wynikające z nich zasady. W tak zdefiniowanej nauce nie natrafimy na postawę wrogą wierze, do której to odwołuje się teologia w trakcie swojej refleksji. Uprawianie nauki nie wymaga więc wiary, ale równocześnie nie jest rzeczą konieczną, aby wyzbył się jej ten, kto zamierza oddać się poważnej refleksji naukowej. Miał przeto rację Zygmunt Freud mówiąc, że zastosowanie metod naukowych nie musi prowadzić w sposób konieczny do wypracowania naukowej wizji świata; może ona mieć miejsce także wówczas, kiedy zastosowane metody nie są ściśle naukowe. Dlatego bardzo wielu naukowców jest zdania, że ewentualny wpływ Boga na porządek świata nie posiada większego znaczenia, gdy chodzi o końcowy etap poszukiwań naukowych, których celem jest wyjaśnienie, w miarę obiektywne, zjawisk zachodzących w świecie. Stanowisko takie stara się przeto uwzględnić dwie zasadnicze kwestie, z jednej strony konieczność przyjęcia pewnych założeń operatywnych, wymaganych do prowadzenia badań przyrodniczych, z drugiej zaś potrzebę zachowania szacunku dla wewnętrznych przekonań osoby wierzącej, gdy chodzi o naturę Boga i Jego sposobu działania w świecie.

Wzajemne oddziaływanie wiary i nauk przyrodniczych stało się jednym z bardziej znaczących obszarów poszukiwań intelektualnych w ostatnich latach. Rozkwit studiów nad historią społeczną i intelektualną okresu średniowiecza i odrodzenia, zainteresowanie się naukami przyrodniczymi, narastająca świadomość istniejących braków i funkcjonowanie określonych stereotypów w tym zakresie, prowadziło do częstych przypadków obalenia granic, jakie wcześniejsze wieki wzniosły między wiarą i nauką. W ostatnich kilkudziesięciu latach jesteśmy świadkami rosnącej liczby publikacji, mniej lub bardziej naukowych, które interesują się bliżej powyższą tematyką. Niemałe znacznie w odsłanianiu kulisów tego dialogu, ostrych sporów, konfliktów czy otwartej wręcz polemiki między nauką i wiarą posiadają prace tych autorów, którzy z perspektywy czasu, nieco z zewnątrz, przybliżają osobowość naukowców czy teologów. Bardzo często bowiem nie sama nauka, ale charakter naukowca (także teologa) był zarzewiem licznych i długofalowych nieporozumień.

Istotne znaczenie w aktualnym łagodzeniu napięć pomiędzy nauka a wiara, jak zauważa A. McGrath, posiada również fakt odchodzenia we współczesnej historiografii od postaw, określanych powszechnie „liberalnymi” lub „aktualizującymi”. Pierwszorzędnym ich celem była niewłaściwa chęć odkrycia w przeszłości klucza do rozumienia aktualnie przeżywanych problemów lub też do oceniania przeszłości w kategoriach teraźniejszości, używając metod i modeli, jakich dopracowały się obecne czasy. Była to postawa zasadniczo zła i nienaukowa; chwaliła ona, niesłusznie, tych, którzy w perspektywie dzisiejszej nauki myśleli słusznie, stawiali właściwe hipotezy i proponowali poprawne rozwiązania, odnosząc się natomiast krytycznie do innych, których hipotezy albo proponowane kierunki badań okazały się nieprawdziwe z perspektywy aktualnego stanu wiedzy.

Odrzuca się współcześnie taki sposób uprawiania historii apelując o nowe, bardziej naukowe podejście do problemu przeszłości. Zgodnie z nową metodologią historyk nauki musi zdobyć się na trudny wysiłek zrozumienia i ocenienia tego, co naukowcy przeszłości myśleli i co czynili, uwzględniając zarazem kontekst historyczny25. Podejście takie wymaga, niewątpliwie, większego wysiłku intelektu, niemniej jednak daje on lepszą gwarancję „wejścia” głębiej w myśli i odczucia prezentowanych osób, co pozwoli lepiej i głębiej poznać ich autentyczne zamierzenia. Operacja taka jest szczególnie ważna i potrzebna w momencie konfrontowania przeszłości z obecnym stanem wiedzy. I chociaż trudne, tego rodzaju podejście do rozważań historycznych jest nad wyraz potrzebne. Tylko ono bowiem pokazać może, w jak dużym stopniu różnego rodzaju faktory społeczne, ekonomiczne, polityczne czy też personalne warunkowały takie a nie inne rozwiązania naukowe.

Podejście takie już przyniosło wiele pozytywnych rezultatów. Pokazało bowiem, jak ważny i znaczący wpływ w historycznym i aktualnym rozwoju nauk przyrodniczych, odgrywają różnego rodzaju przekonania, w tym także religijne. Właściwie, tzn. obiektywnie uprawiana historia nauki pokazuje niezbicie, że przekonania takie, niezależnie od woli ich właścicieli, zawsze oddziaływały i nadal oddziaływają na nauki przyrodnicze. Bliższe zainteresowanie się kwestią tych wzajemnych odniesień i powiązań, wzbogaca nie tylko sam zasób posiadanych przez nas informacji, ale jest również nadzwyczaj ważne dla dalszego rozwoju cywilizacji człowieka. W wachlarzu licznych takich powiązań i zależności, kwestia wzajemnych odniesień pomiędzy nauką a wiarą interesuje nas przede wszystkim. Historia przypomina bowiem o nazbyt częstych konfliktach i nieporozumieniach na linii teolog - naukowiec, osoba wierząca - badacz przyrody. Często również, przy ich omawianiu, posługiwano się metaforami militarnymi czy imperialistycznymi przy równoczesnym braku poprawnej znajomości, czym jest nauka a czym wiara.

W latach sześćdziesiątych poprzedniego stulecia niektórzy socjologowie byli zdania, że religia, a tym samym również wiara, była w nieustannej dekadencji i jedyną przyszłością cieszyć się może świat w pełni zsekularyzowany. Towarzyszył temu slogan, szczególnie mocno promowany w środowiskach zachodnich, o śmierci Boga. Tytuły wielu gazet informowały swoich czytelników, że „Bóg umarł”, że nastąpiła „Jego śmierć". W związku z tym zaczęły pojawiać się głosy, że wraz ze wzrastającą liczbą naukowców niewierzących, maleć będzie liczba naukowców wierzących, aż w końcu okaże się zupełnie znikoma i niewiele znacząca dla świata. Późniejsze lata wykazały błędność takich przypuszczeń, ich nieadekwatność do rzeczywistości. Potwierdza to obserwacja współczesności, w której nadal dla bardzo dużej liczby naukowców przekonania religijne odgrywają wyjątkowo ważne znaczenie. Niemniej jednak szerzące się przypuszczenia, jakoby nauka miała zastąpić religię (teologię) i wyprzeć wiarę, prowadziły w efekcie do osłabienia zainteresowań wzajemną relacją pomiędzy teologią i nauką.

Początek nowego tysiąclecia udowodnił, że religia nie znajduje się w defensywie, ale następuje powolne jej odradzenie, stając się na nowo siłą zdolną przyciągać umysły i serca wielu. Wzrasta liczba osób przekonanych, że samo posiadanie dóbr materialnych nie potrafi zapewnić trwałego i pełnego szczęścia i że, przeciwnie, potrzeba w pierwszym rzędzie wartości duchowych, wewnętrznej harmonii, etycznego życia i silnej tęsknoty za Bogiem. O prawdziwości tych przypuszczeń zdaje się świadczy wiele zdarzeń, których jesteśmy świadkami. Obserwacja zachowań wielu chrześcijan, wyznawców islamu czy judaizmu każe sądzić, że wzrasta ich gorliwość w wierze. W tej sytuacji ocenianie relacji między wiarą a nauką w terminach „konfliktu” czy „wojny” nie służy pokojowemu rozwojowi ludzkości. Istnieje nagląca potrzeba powrotu do stołu dialogu wiary i nauki, który odbudować może postawę wzajemnego szacunku i uszanowania kompetencji właściwych dla każdej z nich. W ten tylko sposób rozwijać się może autentyczna nauka i umacniać prawdziwa wiara, wzbogacając się wzajemnie w poznawaniu tajemnic rzeczywistości świata i człowieka.

Dialog między nauką a wiarą nie może więc zostać przerwany. O jego konieczności przypomina M. Heller, który pisze: „Nie ulega wątpliwości, że istotnie aparat pojęciowy, język, metody i inne narzędzia badawcze nauki i teologii są odmienne i przenoszenie ich z jednej z tych dyscyplin do drugiej prowadziłoby do metodologicznej anarchii, ale nie jest wcale a priori oczywiste, że mimo to nauka i teologia nie mają sobie nawzajem niczego do powiedzenia. Co więcej, historia ich wzajemnych relacji wskazuje na coś zupełnie przeciwnego. Jeżeli nawet pomiędzy tymi dwoma obszarami poznawczymi dochodziło do ostrych konfliktów, to zwykle wynikało z nich coś interesującego zarówno dla nauki, jak i dla teologii. Zaryzykowałabym mocniejsze twierdzenie: ilekroć teologia izolowała się od nauki, traciła coś ze swojej aktywności i malał jej wpływ na ogólną kulturę. Oczywiście, z góry nie można przesądzać natury tych relacji pomiędzy nimi; być może sprowadzały się one do psychologicznych lub społecznych oddziaływań, nie można jednak wykluczyć, iż oddziaływania te bywały (i bywają!) tak silne właśnie dlatego, że kryją się za nimi jakieś głębsze racje”.


Fragment książki "Początki świata i człowieka", wydanej przez
Wydawnictwo WAM

Książkę można kupić w księgarni Wydawnictwa: http://ksiazki.wydawnictwowam.pl/