Olbrzymy zagrażają przyrodzie

ekologia.pl

publikacja 11.11.2009 10:07

O tym, jak groźne może być niefrasobliwe zachowanie hodowców zwierząt egzotycznych, świadczy przykład Stanów Zjednoczonych, gdzie gatunki obce zagrażają całym ekosystemom. Czy podobny scenariusz może mieć miejsce w Polsce? .:::::.

Olbrzymy zagrażają przyrodzie

Amerykańska lekcja

US Geological Survey (USGS) to amerykańska agencja naukowo-badawcza, zajmująca się m in. oceną zagrożeń ekologicznych. Najnowszy raport naukowców z USGS nie pozostawia złudzeń: aż dziewięć gatunków węży egzotycznych hodowanych na terenie USA może stanowić duże zagrożenie dla rodzimych ekosystemów. Oczywiście sam fakt hodowli nie jest groźny – wszak wielu hodowców gadów dba o swoich pupili na równo z hodowcami psów i kotów. Problemem są jednak nieodpowiedzialne zachowanie ludzi, którym znudzi się egzotyczny pupil, lub nie radzą sobie z jego utrzymaniem. Niechciane zwierzęta najczęściej trafiają do środowiska, a klimat w niektórych częściach USA sprawia, że mogą tam przetrwać wiele lat.

Tu zaś zaczyna się problem: co roku do środowiska trafiają setki, jeżeli nie tysiące, takich zwierząt. Na domiar złego, wiele z nich to drapieżniki zajmujące szczytowe pozycje łańcucha troficznego i nie mające naturalnych wrogów w nowo zasiedlonym środowisku. Nie trzeba dużej wyobraźni by przewidzieć, jak duża liczba nowych drapieżników może wpłynąć na populacje wielu ich potencjalnych ofiar, co w konsekwencji może zdestabilizować cały ekosystem.

Oczywiście nie wszystkie zwierzęta wypuszczane do środowiska są w nim stanie przeżyć, nie wszystkie też będą gatunkami inwazyjnymi, które np. wypierają rodzime gatunki lub znacznie ograniczają ich populację. Chociaż wypuszczane są najróżniejsze zwierzęta, ostatnio uwaga badaczy skupiła się na wężach, a szczególnie na dużych gatunkach dusicieli. Okazuje się, że na niektórych terenach USA (m in. bagna Everglades) żyją już stabilne i wcale nie małe populacje takich węży. Anakonda żółta, pyton tygrysi czy pyton skalny stały się w ostatnich kilkunastu latach gatunkami coraz powszechniej spotykanymi na wielu terenach USA, a ich obecność w sposób znaczący wpływa na całe ekosystemy (konkurencja z rodzimymi drapieżnikami, zmniejszenie liczebności potencjalnych ofiar). W przypadku pytona tygrysiego mówi się nawet o dzikiej populacji zamieszkującej południową część Florydy, która już teraz liczy dziesiątki tysięcy osobników.

Co więcej, ocieplenie klimatu, jak i postępujące przekształcenia środowiska będą sprzyjać zasiedleniu nowych terenów przez obce gatunki inwazyjne. Jak przyznają autorzy raportu: obecnie nie istnieją obecnie narzędzia kontroli tych obcych gatunków, a ich eliminacja ze środowiska byłaby bardzo problematyczna (duży obszar, niedostępność terenów, maskujące barwy zwierząt). To zaś oznacza, że pewne tereny Stanów Zjednoczonych (w tym część parków narodowych) w najbliższych latach na zawsze straci swój pierwotny charakter. Problematyczna może być też ochrona (w tym reintrodukcja) pewnych gatunków, które mogą stać się pokarmem dla obcych drapieżników.

Polak mądry przed szkodą?

Czytelnik mógłby zadać pytanie, czemu piszę o sytuacji w USA, w końcu tamtejsze problemy ochrony przyroda są dla nas równie egzotyczne, co fauna za oceanem. Sprawa nie jest jednak tak prosta: już teraz w Polsce istnieją całe populacje gatunków obcych inwazyjnych, które niekorzystnie wpływają na rodzime ekosystemy. Co prawda, za sprawą naszego umiarkowanego klimatu inwazja egzotycznych dusicieli nam nie grozi (chociaż w sytuacji globalnego ocieplenia kto wie, jak będzie za lat kilkadziesiąt). A jednak wiele egzotycznych gatunków trafia do rodzimych ekosystemów, często znajdując w Polsce nowy dom. Ich wpływ na środowisko jest równie destrukcyjny, co dusicieli wymienionych w amerykańskim raporcie. Szop pracz, jenot czy norka amerykańska już teraz są poważnym problemem na terenie niektórych naszych parków narodowych, redukując populacje niektórych gatunków ptaków (w tym gatunków rzadkich i chronionych).

Wtórnym problemem staja się pasożyty przenoszone przez te gatunki, które mogą wywoływać groźne choroby nawet u ludzi. O tym, że krajowi terraryści nie są bardziej odpowiedzialni niż ich koledzy za oceanem świadczy przykład żółwia czerwonolicego, coraz powszechniej spotykanego w krajowych ciekach wodnych. Ten północnoamerykański gatunek żółwia jest obecnie w Polsce częściej spotykany, niż chroniony, rodzimy żółw błotny. O tym, że bywają u nas i duże, egzotyczne drapieżniki, świadczy przykład pumy (lub pum, bo do dziś nie wiadomo ile było zwierząt), która jakiś czas temu atakowała zwierzęta gospodarskie w kilku województwach.

Na szczęście sytuacja w kraju jest obecnie monitorowana przez Instytut Ochrony Przyrody (www.iop.krakow.pl), który prowadzi m in. bazy informatyczne gatunków obcych i obcych inwazyjnych w faunie Polski. Zmienia się także prawodawstwo, które zaczyna dostrzegać zagrożenia związane z gatunkami obcymi w środowisku. Nie oznacza to jeszcze, że potrafimy skutecznie walczyć z problemem, jednak zaczynamy już dostrzegać jego skalę i znaczenie. Dzięki temu, być może uda nam się uniknąć chociaż części problemów, jakie mają przyrodnicy za oceanem.



ekologia środowisko przyroda - artykuły i wiadomości
Artykuł ten pochodzi z portalu ekologia.pl

Serdecznie dziękujemy za zgodę na zamieszczenie go w naszym serwisie.