Rozum

R. J. Berry

publikacja 01.01.2007 16:55

Fragment książki "Bóg i biolog", Wydawnictwo WAM, 2005 .:::::.

Rozum

Bóg jest Bogiem historii. Stworzył nas na swój obraz. Istnieje zatem proste, podstawowe teologiczne uzasadnienie korzystania z wszelkich narzędzi ludzkiego umysłu oraz studiowania, koniecznego do zdobycia solidnej wiedzy. Tym uzasadnieniem jest istnienie i samoofiarowanie się Boga.

David Jenkins

 

 


Pierwsi przyrodnicy (czyli ci, który żyli w początkach „nowoczesnego” przyrodoznawstwa w XVI w.) byli często ludźmi głęboko wierzącymi. Johannes Kepler (1571-1630), kontemplując gwiazdy, pisał o Bogu, który „myśli przez niego”, Blaise Pascal (1623-62) doświadczył głębokiego religijnego przebudzenia i stał się oddanym jansenistą (zwolennicy koncepcji, według której można kontrolować działanie łaski Bożej), Robert Boyle (1627- 91) zgromadził fundusze na rozpowszechnienie Nowego Testamentu wśród tubylczej ludności Ameryki Północnej, Izaak Newton (1642-77) zajmował się teologią z równą pasją jak fizyką, Michael Faraday (1791-1867) oświadczył, że chrześcijanin „znajduje drogowskaz w Słowie Bożym, a troskę o swą duszę powierza w ręce Boga. Nie szuka pewności poza tym, co może mu ofiarować Słowo. Jeśli jego umysł dręczą zmartwienia i lęki, nie może szukać pomocy gdzie indziej, jak tylko u tronu łaski i Pisma Świętego”. Dwie trzecie uczonych, którzy w 1660 roku utworzyli w Londynie Towarzystwo Królewskie miało wyraźne skłonności purytańskie.


Wraz ze wzrostem znaczenia przyrodoznawstwa, malała rola Boga. Często cytuje się zdanie francuskiego astronoma Marquisa de Laplace’a (1749-1827), który – zapytany przez Napoleona o miejsce Boga w jego nauce – odpowiedział: „Ekscelencjo, nie potrzebuję tej hipotezy”. Nie było to zakwestionowanie istnienia Boga (Laplace był praktykującym katolikiem), lecz stwierdzenie, iż w jego wizji wszechświata nie ma miejsca dla kogoś w rodzaju operatora maszyny. Tradycyjną koncepcję życia opisał w sposób sugestywny G.M. Trevelyan (1938, s. 53-54):

Współcześni Franciszka Bacona nie znali koncepcji regularnego prawa kierującego wszechświatem [1]. Pola otaczające miasteczka i wsie zapełniały się – gdy tylko opuszczali je robotnicy najemni – chochlikami i błędnymi ognikami. Lasy nawiedzały wróżki, gdy tylko drwale zamknęli za sobą drzwi chat. Całe noce słychać było szwargotanie duchów pod cisem rosnącym na placu kościelnym. Czarownicę, znaną postać we wiosce, wynajmowali kochankowie, którym trudno było zdobyć swe umiłowane, oraz rolnicy, którym chorowało bydło. Jeśli schwytano i ukarano jakiegoś przestępcę, to zaskakujące wydarzenia interpretowano jako Bożą zemstę na mordercy. Jeśli nadchodziła susza niszcząca zbiory, domagano się od proboszcza, aby modlitwami sprowadzi ł deszcz. Czary, które leczyły choroby, gwiazdy, które zapewniały fortunę, kometa, która zapowiedziała wojnę w Niemczech, tajemnicze prawa, które kierowały kośćmi do gry, były codziennym przedmiotem zainteresowania mężczyzn i kobiet. Na glebie przygotowanej w ten sposób przez wyobraźnię rozkwitała bujnie poezja i purytanizm, szczególnie wśród mocniejszych osobowości z niższych warstw. Wyższe warstwy odznaczały się gorliwością, elegancją i honorem. Plebejusze byli podejrzliwi, nieoświeceni i ordynarni. Świat pozostawał tajemnicą, a jego cuda nie mogły być wyjaśnione przez chore umysły przy pomocy codziennego strumienia faktów i prymitywnych interpretacji.

Zmiana dokonała się dzięki przyrodoznawstwu. Kobiety i mężczyźni okresu nowożytnego doświadczali ciągle powiększającego się kosmosu, którym rządziły prawa odkrywane i wyjaśniane przez „nowych filozofów”. Kosmos nie wzbudzał większego lęku niż stary świat, w którym było wiele rzeczy niewytłumaczalnych (w odróżnieniu od wytłumaczalnych). Był to jednak ciągle Boży świat, zaplanowany i stworzony przez Boga. Aż do XIX wieku regularnie wznawiano popularne dzieło Johna Raya pt. The Wisdom of God Manifested in the Works of Creation (1691) [2].

________________
[1] Franciszek Bacon (1561-1626) był świadkiem upadku scholastyki. Zdecydowanie odrzucił dedukcyjną logikę Arystotelesa i Greków. Podkreślał wagę eksperymentów i myślenia indukcyjnego: ludzie są sługami i interpretatorami przyrody; prawda nie pochodzi od autorytetów; wiedza jest wynikiem doświadczenia.
[2] Mądrość Boża objawiająca się w dziełach stworzenia (przyp. tłum.).

 

 

 

 

W tamtym okresie przyjmowano bezkrytycznie mechanicystyczną koncepcję świata i jego stworzeń. Przyrodoznawstwo przyczyniało się do rozwoju religii, gdyż wskazywało na piękno urządzonego świata. Tylko mądry i dobry Stworzyciel mógł wymyślić taki kształt dla nóg i dziobów kaczek, który umożliwiał im przetrwanie. To dobry Bóg rozmieścił góry w odpowiednich miejscach, aby deszcz z chmur dostarczał ludziom wody do picia. Na tym polegał właśnie „argument z projektu”: dzięki niemu uwaga koncentrowała się na Boskiej mądrości i precyzji. Wraz z rozwojem przyrodoznawstwa religijność stawała się mniej nerwowa i zabobonna, bardziej spokojna i racjonalna. Zaczęła znikać wiara w czary i złe duchy, w złe wróżby i przesądy, a religia stała się łagodniejsza, a zarazem chłodniejsza.


Ponieważ wiara była bardziej racjonalna, zmniejszyło się znaczenie cudów i nadprzyrodzoności. Twórcą nowych poglądów był arcydiakon William Paley. Jego książka Natural Theology: Our Evidence of the Existence and Attributes of the Deity Collected from the Appearance of Nature [3] (1802; w dużej mierze plagiat dzieła Johna Raya) należała do najbardziej inspirujących publikacji z początków XIX wieku. Zaczynała się następująco:

Przypuśćmy, że przechodząc przez wrzosowisko uderzyłem nogą o kamień. Ktoś zapytał mnie, jak to się stało, że kamień znalazł się w tym miejscu. Mógłbym powiedzieć, że kamień leżał tam zawsze, chyba że dowiem się czegoś innego. Łatwo wykazać oczywistą absurdalność takiej odpowiedzi. Załóżmy, że znalazłem na ziemi zegarek i pojawia się pytanie, jak on się tam znalazł. Trudniej byłoby odpowiedzieć tak jak wcześniej, że – o ile mi wiadomo – zegarek leżał tam zawsze. Dlaczego jednak odpowiedź nie może być taka sama w odniesieniu do zegarka, jak i kamienia? Dlaczego jest ona niedopuszczalna w drugim przypadku, choć przecież była do przyjęcia w pierwszym? Wyłącznie z tego powodu, że badając zegarek, zauważamy (czego nie możemy stwierdzić w kamieniu), iż jego poszczególne części są oprawione i złożone w określonym celu, czyli że są ukształtowane i dostosowane do tego, aby wytwarzać ruch, który jest tak wyregulowany, aby wskazywał określoną godzinę dnia [...]. Obserwując ten mechanizm (żeby uchwycić i zrozumieć jakiś przedmiot trzeba go dokładnie zbadać: jest on – jak powiedzieliśmy – obserwowany i analizowany) dochodzimy do oczywistej konkluzji, że zegarek musi mieć twórcę, że w pewnym momencie i w określonym miejscu musiał istnieć rzemieślnik (lub rzemieślnicy), który go wyprodukował dla określonych celów. My zaś staramy się je odkryć.

Karol Darwin przeczytał dzieło Paleya w czasie studiów w Cambridge. Spodobało mu się tak bardzo, że niektórych fragmentów nauczył się na pamięć. Patrzył na świat oczami Paleya, który twierdził, że każda część ciała zwierzęcia ma określony cel życiowy: to powszechne przystosowanie jest objawieniem mądrości i dobroci Boga troszczącego się o swe stworzenia. Tak jak skomplikowana struktura zegarka zakłada istnienie zegarmistrza, tak niewiarygodna kompleksowość organizmów żywych głosi moc ich Stwórcy. Poglądy Paleya rozwinięto następnie w ośmiu Traktatach Bridgewater (nazwa pochodzi stąd, że ich autorzy otrzymali finansowe wsparcie ze strony ósmego hrabiego z Bridgewater [4]). Ośmiu autorów zajęło się różnymi zagadnieniami przyrodniczymi, aby ukazać „moc, mądrość i dobroć Boga objawiające się w stworzeniu”. Ostatnim wielkim obrońcą dawnych poglądów był jednak Philip Gosse, autor publikacji Omphalos: An Attempt to Untie the Geological Knot (1857) [5]. Gosse był wybitnym przyrodnikiem, członkiem ruchu Braci Plymuckich [6]. W swej książce rozważał, czy Adam miał pępek. Ponieważ Adam był szczególną istotą stworzoną, a nie naturalnym synem jakiejś matki, dlatego brak jest anatomicznych podstaw, aby sądzić, iż posiadał pępek. W takim przypadku byłby jednak kimś nietypowym, odmiennym od swych potomków. Dlatego – według Gosse’a – Bóg stworzył Adama z pępkiem. Posługując się tą samą logiką autor utrzymywał, że w ogrodzie rajskim rosły wprawdzie drzewa stworzone w tym samym tygodniu, co Adam, lecz wyglądały „jakby” znajdowały się tam od wielu lat. Podobnie Bóg stworzył skały ze znajdującymi się już w nich skamielinami (prawdopodobnie po to, aby wywieść w pole „bezbożnych przyrodoznawców”). Dla dzisiejszego czytelnika rozumowanie Gosse’a wydaje się całkowicie nie do przyjęcia (chociaż większość restrykcyjnych kreacjonistów, którzy przyjmują, iż stwarzanie świata trwało sześć dni, wyznaje podobną teorię tzw. „pozornych er”), ale jego logika jest niepodważalna. Nie można odrzucić wprost tej argumentacji.

__________________
[3]Teologia naturalna – nasze dowody na istnienie bóstwa oraz jego cechy zebrane na podstawie obserwacji przyrody (przyp. tłum.).
[4]W 1829 r. ks. Francis Henry Egerton, ósmy i ostatni hrabia z Bridgewater, przekazał w testamencie 8 tys. funtów Królewskiemu Towarzystwu w Londynie. Pieniądze miały być użyte jako wynagrodzenie dla autorów, którzy napiszą i wydadzą (w nakładzie 1000 egzemplarzy) dzieło na temat mocy, mądrości i dobroci Boga, objawiających się w stworzeniu (przyp. tłum.).
[5]Pępek – próba rozwiązania geologicznej zawiłości (przyp. tłum.).
[6]Bracia Plymuccy (Plymouth Brethren) – pietystyczna sekta protestancka powstała w 1830 r. w Dublinie. W 1832 r. jej członkowie zaczęli działać w mieście Plymouth, skąd wzięli swą nazwę. Ich spadkobiercami są dzisiejsze Zbory Wolnych Chrześcijan (przyp. tłum.).

 

 

 

 

Próby pogodzenia rozwijającej się geologii naukowej z biblijnymi historiami z Księgi Rodzaju sprowokowały pytania, na które nie ma łatwej odpowiedzi. Na przykład Thomas Burnet obliczył już w 1682 roku, w dziele The Sacred Theory of the Earth [7], że aby przykryć wszystkie lądy, potrzeba było osiem razy więcej wód potopu niż znajduje się w dzisiejszych oceanach. Autor sugerował, że woda pochodziła z podmorskich jaskiń. Już jednak w XVIII wieku wzrastająca liczba różnych skamielin zwierzęcych doprowadziła do przekonania, że na świecie było wiele potopów. Wiara w pojedynczy potop z czasów Nśgo stała się przedsięwzięciem tak trudnym, jak dla średniowiecznych astronomów „ocalenie” połączonych sfer krystalicznych Ptolemeusza, które miały tworzyć niebiosa.

Bardziej brzemienne w skutki było rosnące przekonanie, że powierzchnia Ziemi nie zawsze wyglądała tak samo. Jednym z pierwszych etapów było odkrycie wygasłych wulkanów w centralnej Francji, które doprowadziło do stwierdzenia, że występujące powszechnie skały bazaltowe nie są niczym innym jak wcześniejszą lawą. W tym samym czasie zauważono, że wiele (lub nawet większość) warstw geologicznych jest pochodzenia osadowego. Pokłady naniesione przez wodę mają niekiedy grubość wielu tysięcy metrów. Odkrycie to wywołało duże zamieszanie: trzeba było ogromnej ilości czasu, aby osadziła się tak gruba warstwa, dlatego Ziemia musi być o wiele starsza niż sądzono wcześniej. Jeszcze większe trudności spowodowało odkrycie, że ani skały wulkaniczne, ani osadowe nie pozostały niezmienne po tym, jak się osadziły. Podlegały stopniowej erozji pod wpływem wody, żłobiącej w nich doliny, w wielu przypadkach zostały zmiażdżone, a czasami całkowicie wywrócone.

Odkrycia te wzmacniały zainteresowanie wiekiem Ziemi. Izaak Newton obliczył, że Ziemia musiała stygnąć przez co najmniej 50 tysięcy lat, zanim stała się na tyle zimna, że mogło pojawić się na niej życie. Fizyk podejrzewał jednak, że w jego obliczeniach musi tkwić jakiś błąd, skoro podane przez niego liczby mówią o znacznie starszej Ziemi niż tradycyjne 6 tysięcy lat, które według Kościoła upłynęły od chwili stworzenia świata.

Hrabia de Buffon (1739-88), dyrektor Królewskiego Ogrodu Botanicznego w Paryżu, informował w dziele Les Epoches de la nature (1779) [8] o przeprowadzonych eksperymentach, m.in. podgrzewaniu stref osadowych o różnych wymiarach. Doszedł do wniosku, że potrzeba było 74 832 lat, aby rozgrzana do białości Ziemia wystygła osiągając dzisiejszy stan. (Prywatnie sądził, że Ziemia miała co najmniej pół miliona lat, lecz nie podał tej liczby do wiadomości, ponieważ jego wcześniejsza książka została ocenzurowana). Próbując zharmonizować swoje wyniki z Pismem Świętym, Buffon stwierdził, że w historii Ziemi było siedem epok, które odpowiadały mniej lub bardziej dniom stworzenia z Księgi Rodzaju. Sugerował – innymi słowy – że jego interpretacja wcale nie różni się od tradycyjnej, jeśli dni z Księgi Rodzaju rozumie się jako „epoki”, a nie jednostki czasu liczące 24 godziny. Oto one:

1. Kształtowanie się Ziemi i planet.
2. Powstanie wielkich masywów górskich.
3. Pokrycie całego suchego lądu przez wodę.
4. Początek aktywności wulkanów.
5. Słonie i inne zwierzęta tropikalne zamieszkują północne tereny
o łagodnym klimacie (znane Buffonowi).
6. Rozdzielenie się kontynentów (Buffon zauważył podobieństwa występujące między zwierzętami południowoamerykańskimi oraz europejskimi i azjatyckimi, dlatego sądził, że oba lądy stanowiły kiedyś całość).
7. Pojawienie się istot ludzkich.

_______________________________
[7] Święta teoria Ziemi (przyp. tłum.).
[8] Polskie wydanie z 1786 r.: Epoki natury przez Pana Buffon wydane w języku francuskim, przez Stanisława Staszica wytłumaczone na język polski, z dodaniem myśli i niektórych uwag (przyp. tłum.).

 

 

 

 

 

Kolejnym problemem dla osiemnastowiecznych interpretacji opowiadań z Księgi Rodzaju była rosnąca wiedza na temat materia łu kopalnego. Oczywiście skamieliny były zawsze znane, lecz przez długi czas sądzono, że są one jedynie wybrykiem natury (lusus naturae), a nie pozostałością żyjących stworzeń. Z czasem zaczęto coraz powszechniej akceptować organiczne pochodzenie skamielin. Wydaje się, że ostatnim wybitniejszym naturalist ą, który bronił nieorganicznego pochodzenia skamielin, był Johann Beringer z Uniwersytetu w Würzburgu. Kolekcjonował on i rysował skamieliny, lecz był przekonany, że są one po prostu dziwacznymi formami wytworzonymi przez przyrodę. Jego Lithographiae Wirceburgeinsis (1726) [9] zawierają szkice i opisy wszelkiego rodzaju przedmiotów wydobytych z lokalnych kamieniołomów, w tym prawdziwych skamielin, prócz tego również obrazki ptaków siedzących w gniazdach, całkowicie wyimaginowanych zwierząt i liter hebrajskich. Te mocno zróżnicowane odkrycia utwierdziły Beringera w przekonaniu, że skamieliny nie są pogrzebanymi organizmami. Twierdził tak aż do dnia, w którym odkrył kamień z własną podobizną i wyrytym na nim nazwiskiem. Autorzy żartu, zazdrośni o sławę Beringera, wytwarzali fałszywe skamieliny i umieszczali je w ulubionym miejscu poszukiwań uczonego. Spędził on resztę życia, usiłując wykupić opublikowane egzemplarze swojej książki.

Obowiązującym wyjaśnieniem zjawiska skamielin było twierdzenie, że przedstawiają one stworzenia, które zginęły w wodach potopu za czasów Noego. W okresie wczesnego chrześcijaństwa Tertulian (160-225) pisał, że skamieliny w górach mówią o czasie, w którym cała Ziemia była pokryta wodą. Nie wiadomo jednak, czy myślał o czasach Noego. Zarówno Chryzostom, jak i Augustyn sądzili, że skamieliny powstały w okresie potopu, nawet jeszcze Marcin Luter był tego zupełnie pewien. Mimo to pojawi- ły się dwa problemy w „teorii potopu”.

Po pierwsze, odnaleziono skamieliny nieznanych (przy szybko rosnącej wiedzy o żyjącej faunie i florze) i prawdopodobnie wymarłych organizmów. Ich odkrycie wywołało nie tyle konflikt z Biblią, co z teologiczną „zasadą pełni”, według której Bóg stworzy ł w swym niezmierzonym umyśle wszystko, co możliwe; w swej dobroci nie mógł zatem pozwolić, aby jego stworzenia wyginęły. Pełnię łączono zwykle z ideą tzw. scala naturae [10], w której niemożliwe są przerwy między formami tworzącymi łańcuch oraz z przekonaniem o rosnącej doskonałości: w organizmach jest coraz więcej „duszy”, świadomości, zdolności do myślenia i zbliżania się do Boga. Fakt wyginięcia organizmów nie był w konflikcie z Biblią, lecz stał się kwestią do wytłumaczenia.

_____________________
[9] Litografie würzburskie (przyp. tłum.).
[10] Drabina przyrody (przyp. tłum.).

 

 

 

 

 

Drugim problemem, który pojawił się jako wynik danych zebranych przez angielskiego geometrę Williama Smitha i francuskiego zoologa Barona Couviera, było odkrycie, że konkretne warstwy skalne zawierają odmienne skamieliny. Smith, który zajmował się budowaniem tuneli i wyszukiwaniem złóż węgla kamiennego, zauważył, że warstwy geologiczne można identyfikować za pomocą tkwiących w nich skamielin. Taka warstwa może czasami ciągnąć się przez setki mil, nawet jeśli zmienia się formacja skał. Smith pracował nad swymi odkryciami od 1791 do 1799 roku, chociaż jego „mapa stratygraficzna” Anglii i Walii ukazała się dopiero w 1815 roku. W tym samym okresie francuscy przyrodnicy gromadzili skamieliny z kamieniołomów wapnia w okolicach Paryża. Couvier opracował szczegółową stratygrafię tych skamielin (głównie ssaków). Doszedł do zaskakującego na ówczesne czasy wniosku, że istnieje następstwo czasowe w układaniu się warstw zawierających skamieliny i że najgłębsza warstwa jest najstarsza. W późniejszych latach stało się możliwe ustalenie podobieństw między warstwami nie tylko w Anglii lub Europie Zachodniej, lecz również w innych częściach świata, zakładając, że te same regionalne różnice występują w żyjącej dzisiaj faunie i florze.


Pod koniec XVIII wieku większość geologów interpretowała różnice zachodzące między następującymi po sobie warstwami jako wynik licznych katastrof: formy późniejsze były bezpośrednio stwarzane przez Stwórcę w zastępstwie wcześniejszych. Ponieważ wyznawano nadal pogląd Platona, że zmiany są niemo żliwe, nie interpretowano materiału kopalnego (tak jak dzisiaj) jako dowodu na nieprzerwany ciąg zmian.

W drugiej połowie XVIII wieku idea ewolucji wisiała w powietrzu. Już Maupertuis, Buffon i Diderot (Francuzi) oraz Rodig, Herder, Goethe i Kant (Niemcy) zostali określeni mianem ewolucjonistów, choć współcześni historycy nauki tak ich nie nazywaj ą. Postulowali oni bowiem nowe początki (a nie zmianę w istniejącym typie) lub prosty „rozwój” wrodzonego potencjału. Niemniej jednak odegrali ważną rolę jako bezpośredni poprzednicy Lamarcka, który jako pierwszy zerwał ze starą, zdominowaną przez Platona, koncepcją świata.

Ewolucją zajmiemy się w następnym rozdziale. W tej chwili chcemy tylko pokazać, że przyrodoznawstwo wzbudziło pytania i wątpliwości co do tradycyjnej koncepcji świata wśród uczonych, którzy w pełni akceptowali dane biblijne. Przynajmniej do początków XIX wieku przyrodnicy byli tak samo pobożni jak ich współcześni, a uprawianie wiedzy pojmowali jako działalność w pewnym sensie religijną. Rzetelnego przedstawienia związków między przyrodoznawstwem i wiarą dokonali: Colin Russel w pracach Cross-Currents (1985) [11] i The Earth, Humanity and God (1994) [12] oraz John Brooke w publikacji Science and Religion (1991) [13].


___________________
[11] Przeciwprądy (przyp. tłum.).
[12] Ziemia, ludzkość i Bóg (przyp. tłum.).
[13] Przyrodoznawstwo i religia (przyp. tłum.).

 

 

 

 

 

 

 

Fragment książki "Bóg i biolog", wydanej przez
Wydawnictwo WAM

Książkę można kupić w księgarni Wydawnictwa: http://ksiazki.wydawnictwowam.pl/