Tajemnicza gwiazda

Leszek Śliwa

publikacja 25.12.2005 15:18

Jezus Chrystus urodził się w kwietniu 6 roku p.n.e. – to najnowsza hipoteza uczonych, badających tajemnicę Gwiazdy Betlejemskiej.

Tajemnicza gwiazda Philipp Salzgeber / CC-SA 2.0 Naukowcy zastanawiają się czy "Gwiazdą Betlejemską" była gwiazda czy kometa

Datę narodzenia Chrystusa, od której liczymy początek naszej ery, wyznaczył w 525 roku mnich Dionizy Mały na zlecenie papieża Jana I. Już od dawna wiadomo jednak, że Dionizy pomylił się w obliczeniach. Zbawiciel urodził się kilka lat wcześniej. Dokładnej daty nie sposób ustalić, ale hipoteza pojawiająca się w niedawno wydanej książce Jarosława Włodarczyka „Tajemnica Gwiazdy Betlejemskiej” może być trafna.

Gwiazda czy kometa?

Uwagę uczonych już od wielu setek lat przykuwa wzmianka w Ewangelii według św. Mateusza o mędrcach ze Wschodu, którzy podążając za gwiazdą przybyli oddać pokłon Jezusowi. Co zobaczyli mędrcy? Co skłoniło ich do ruszenia w drogę? Jeśli okazałoby się, że było to jakieś niezwykłe zjawisko astronomiczne, moglibyśmy, ustalając kiedy było widoczne, być bliscy poznania prawdziwej daty narodzin Chrystusa.

Największą popularność zdobyła hipoteza, że tajemniczym zjawiskiem była kometa. Podejrzewano kometę Halleya, która pojawia się na niebie co 76 lat. Przelatywała jednak wówczas w 12 r. p.n.e., a więc za wcześnie. Hipoteza ta ma jeszcze jedną poważną słabość. – Kometa zwykle była uważana za zły znak, symbol nadciągających nieszczęść, a jednak mędrcy zinterpretowali ją zupełnie inaczej – tłumaczy dr Jarosław Włodarczyk, z Instytutu Historii Nauki PAN.

Potem pojawiła się koncepcja, że tajemniczym zjawiskiem był wybuch supernowej, gigantyczna eksplozja gwiazdy, która może być widoczna bardzo długo. Byłaby to ciekawa hipoteza, gdyby nie to, że ówcześni astronomowie, którzy znali i opisywali te zjawiska, nie dostrzegli takiego wybuchu między 135 r. p.n.e. a 173 r. n.e.

Najwięcej zwolenników ma hipoteza wybitnego astronoma z Gdańska, Jana Keplera (1571–1630). Opierając się na średniowiecznych kronikach odkrył, że w 7 r. p.n.e. miała miejsce tzw. koniunkcja Jowisza i Saturna. Koniunkcja oznacza złączenie, w tym przypadku pozorne. Trzy planety ustawiają się w jednej linii z Ziemią w stosunku do Słońca, tak że wydaje się, jakby były jedną, wielką, mocno świecącą gwiazdą. W 7 r. p.n.e. koniunkcja Jowisza i Saturna pojawiła się aż trzykrotnie.

– Ta hipoteza ma jedną słabą stronę. Według zasad ówczesnej astrologii, koniunkcja Jowisza i Saturna nie oznaczała nic, co mogłoby skłonić mędr-ców do wniosku, że w Judei narodził się król – przekonuje Jarosław Włodarczyk.

Królewski horoskop

Niesłychanie interesująca wydaje się najnowsza hipoteza amerykańskiego astronoma Michaela Molnara, rozwinięta przez Jarosława Włodarczyka.

Pod koniec I w. p.n.e. i w I w. po Chrystusie w Cesarstwie Rzymskim zapanowała prawdziwa mania wyznaczania tzw. królewskich horoskopów. Wierzono, że określony układ planet w chwili urodzenia przesądzał o tym, że ta osoba może być władcą. Doszło do tego, że Oktawian August w 11 roku upublicznił swój horoskop, by potwierdzić swoje prawa do tronu cesarskiego. – Kolejni władcy kazali swym nadwornym astronomom po kryjomu sprawdzać horoskopy ludzi ze swojego otoczenia. Znane są przypadki, że podszept astrologa kończył się śmiercią nieszczęśnika, który miał „zbyt dobry” horoskop – opowiada dr Włodarczyk.

W tamtych czasach astrologia była uważana za naukę. Jest więc wysoce prawdopodobne, że mędrcy ze Wschodu kierowali się horoskopem.

Uczeni zbadali, czy pomiędzy 15 r. p.n.e. a 10 n.e. dałoby się narysować „królewski” horoskop. Okazało się, że tak. Co więcej, gdyby ktoś urodził się w kwietniu 6 r. p.n.e., miałby Jowisza Słońce i Księżyc w znaku Barana. – Na podstawie ówczesnych traktatów astrologicznych możemy stwierdzić, że znak Barana uważano za opiekujący się Judeą. Mędrcy mogli więc, rysując horoskop, dojść do wniosku, że właśnie w Judei narodził się król – twierdzi dr Włodarczyk.

Mędrcy dotarli do Jerozolimy i powiedzieli Herodowi o horoskopie. Kierując się starotestamentowym proroctwem, wyruszyli do Betlejem. Hipoteza ta tłumaczy także zachowanie Heroda. Wiara w królewskie horoskopy była wówczas powszechna. Nic dziwnego, że Herod uwierzył mędrcom i wkrótce dokonał rzezi niewiniątek.

Hipoteza nie wyklucza oczywiście pojawienia się nadnaturalnych zjawisk widzianych tylko przez Mędrców czy pasterzy. Nie oznacza też pochwały astrologii. Wolno nam przecież podejrzewać, że Bóg, dając mędrcom ze Wschodu znak, posłużył się symbolem w pełni przez nich zrozumiałym, przemawiającym do ich wyobraźni – królewskim horoskopem.

Jarosław Włodarczyk, „Tajemnica Gwiazdy Betlejemskiej”, Świat Książki, Warszawa 2005